Po 10 latach od zatrzymania Lwa Rywina za posługiwanie się sfabrykowaną dokumentacją medyczną dla uniknięcia kary więzienia jego proces rozpocznie się od nowa. Wszystko przez przewodniczącą składu orzekającego (zresztą niedoszłą sędzię dyscyplinarną z namaszczenia ministra Zbigniewa Ziobry). Sędzia przestudiowała tajną teczkę świadka koronnego, którego zeznania były kluczowe dla skazania lekarzy i adwokatów za fałszowanie historii choroby przestępcy. Niejawne materiały udostępnił jej minister spraw wewnętrznych. Wczoraj Sąd Najwyższy uznał, że takie postępowanie sędzi jest niedopuszczalne i przekreśla jej bezstronność. Teraz proces zacznie się od początku przed sądem rejonowym.
Sąd Najwyższy uchylił wczoraj wyrok skazujący skompromitowanego producenta filmowego oraz lekarzy i adwokatów, którzy pomogli mu sfałszować historię choroby. Oznacza to, że sprawa wróci teraz do sądu rejonowego. Powodem, dla którego SN kazał powtórzyć postępowanie, były poważne wątpliwości co do bezstronności przewodniczącej składu orzekającego, który wydał wyrok w pierwszej instancji.
Dla przypomnienia – w 2016 r. warszawski sąd okręgowy skazał Rywina na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za zlecanie Konradowi T. – potem kluczowemu świadkowi koronnemu – załatwiania fikcyjnych zaświadczeń medycznych w zamian za łapówki. Zanim poszedł na współpracę z organami ścigania, T. był pośrednikiem między skorumpowanymi lekarzami a adwokatami posługującymi się sfałszowaną historią choroby. Oni także zasiedli na ławie oskarżonych obok Rywina. Najwyższy wyrok – pięć lat pozbawienia wolności i ośmioletni zakaz wykonywania zawodu – otrzymał mec. Robert Dzięciołowicz, m.in. za przyjęcie 120 tys. łapówki od klienta za pomoc w zorganizowaniu lewej dokumentacji.