Umorzenie lub stwierdzenie niezgodności z prawem europejskim przepisów przymusowo odsyłających sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku to dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze tego, co już dziś stanie się w Luksemburgu.
Dziś Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej będzie się zajmował skargą, jaką Komisja Europejska wniosła przeciwko Polsce. TSUE zbada przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym (Dz.U. z 2018 r. poz. 5 ze zm.), które obniżyły wiek przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN.
Na umorzenie postępowania liczy zarówno strona rządowa, jak i pomysłodawca ustawy, czyli prezydent. Z kolei merytorycznej oceny regulacji oczekują sami sędziowie Sądu Najwyższego oraz spora część prawników.
Informacja o tym, że temat SN znów trafił na luksemburską wokandę, z pewnością rozczarowała rządzących. Ci bowiem od wielu miesięcy publicznie głoszą tezę, że Komisja powinna wycofać skargę, a w konsekwencji postępowanie przeciwko Polsce powinno być umorzone. Koronnym argumentem jest oczywiście uchwalenie pod koniec listopada 2018 r. nowelizacji ustawy o SN (Dz.U. z 2018 r. poz. 2507). Przywróciła ona bowiem do czynnej służby tych sędziów, których poprzednie przepisy odesłały w stan spoczynku. Regulacja ta objęła m.in. Małgorzatę Gersdorf, I prezes SN, Stanisława Zabłockiego, prezesa Izby Karnej SN, oraz Józefa Iwulskiego, prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN. Kadencję osób pełniących tego typu funkcje, zgodnie z nowelą, uważa się za nieprzerwaną.
– Jeśli w Polsce zmieniło się prawo, ustawa przywraca sędziów w stan czynny, ich kadencje uważa się za nieprzerwane, to o co się spieramy? – pytał w niedawnym wywiadzie dla DGP Paweł Mucha, minister w Kancelarii Prezydenta. Dlatego też jego zdaniem, gdyby decydowały tylko argumenty prawne, to dysponent skargi (czyli Komisja Europejska) powinien się zastanowić, czy po zmianie ustawy istnieje jeszcze przedmiot sporu.
– W takim przypadku naturalne jest umorzenie sprawy – podkreśla minister Mucha.
Drugim argumentem wysuwanym przez przeciwników wydawania orzeczenia przez TSUE w tej sprawie jest ten o braku kognicji luksemburskiego trybunału w tego typu sprawach.
– W tym kontekście powstaje pytanie do wszystkich decydentów europejskich, nie tylko z Polski, ale także z Francji, Niemiec czy Hiszpanii, jak postrzegamy naturalną tendencję wszystkich organów władzy sądowniczej do rozszerzania zakresu swoich kompetencji. Jest pytanie, czy TSUE będzie w ten sam sposób wypowiadał się na temat Niemiec, Francji, Hiszpanii i innych państw członkowskich UE. Pytanie, czy my jako Europejczycy tego chcemy? To poważne pytanie o model funkcjonowania UE – argumentuje Paweł Mucha.
Z kolei sam SN oraz spora część prawników uważa, że TSUE jak najbardziej powinien wydać merytoryczne orzeczenie w sprawie wszczętej przez KE.
– TSUE ma okazję, aby tym orzeczeniem ustanowić pewne standardy, które będą wykorzystywane w przyszłości i będą się odnosić nie tylko do naszego systemu sądowego. Nie jest przecież wykluczone, że z podobnymi sytuacjami nie będziemy mieli do czynienia także w innych krajach Unii Europejskiej. Dobrze by więc było, żeby TSUE wyznaczył pewne granice, pokazał, czego rządzący absolutnie nie mogą robić, wprowadzając zmiany ustrojowe w swoich krajach – zaznacza dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jego zdaniem chybiony jest również argument, jakoby TSUE nie miał kognicji do rozstrzygnięcia sporu między KE a naszym krajem.
– Niektórzy komentatorzy sugerują, że trybunał będzie oceniał naszą konstytucję. A to nie tak. TSUE sprawdzi jedynie, czy zaskarżone przepisy ustawy o SN naruszały standardy zawarte w prawie unijnym. A tak się akurat składa, że regulacje zawarte w naszej ustawie zasadniczej są z nimi zbieżne – zauważa dr Balicki.
Poza tym komentatorzy podkreślają, że takie orzeczenie TSUE pozwoliłoby na dobre ugruntować regulacje wprowadzone listopadową nowelą. Jak bowiem przypomina Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN, nawet autorzy ostatnich zmian podkreślali, że czynią to pod przymusem (nowelizację wymusiło postanowienie zabezpieczające wydane przez TSUE) i nie zgadzają się z tym, że są one niezbędne, aby przywrócić stan zgodności z konstytucją.
– Pamiętajmy, że ostatnio w naszym kraju uchwalenie w ciągu kilku godzin ważnej ustawy ustrojowej nie jest problemem. Kto więc zagwarantuje, że w sytuacji gdy TSUE nie wypowie się merytorycznie, rządzący nie uznają tego za wygraną i nie wrócą do pierwotnych rozwiązań? – pyta retorycznie sędzia Laskowski.
Najmniej prawdopodobnym wariantem wydaje się ten, w którym TSUE stwierdzi, że ma kompetencję do orzekania w tej sprawie, po czym uzna, że zaskarżone przepisy nie naruszyły porządku prawnego UE.
– Choć wydaje się to raczej niemożliwe, to oczywiście zanim poznamy ostateczne rozstrzygnięcie, żadnego scenariusza nie można wykluczyć – przyznaje sędzia Laskowski.
I co wówczas?
– W takiej sytuacji piłeczka znajdzie się po stronie rządzących, a ustawodawca będzie miał twardy orzech do zgryzienia, biorąc pod uwagę uchwaloną pod koniec listopada nowelizację – kwituje rzecznik SN.