Uczyć suchej teorii czy prawniczego myślenia? Czy model kształcenia prawników w Polsce wymaga modyfikacji? I jak krajowe uczelnie reagują na zmiany na trudnym i coraz bardziej międzynarodowym rynku? My pytamy, uczelnie odpowiadają.



Czy programy studiów prawniczych są dostosowywane do potrzeb rynku? Jeżeli tak, to w jaki sposób?
prof. Jerzy Pisuliński dziekan Wydziału Prawa i Administracji UJ / Dziennik Gazeta Prawna
prof. Jerzy Pisuliński: To jest odwieczny problem, czy studia powinny przygotowywać praktycznie do wykonywania zawodu, czy jednak zapewniać przygotowanie teoretyczne. Uważam, że należy znaleźć balans pomiędzy tymi dwoma skrajnymi podejściami. Na pewno musimy zapewnić studentom podstawę teoretyczną. To ważne szczególnie w kontekście szybko zmieniającego się prawa. Ponadto powinniśmy pamiętać, że my prowadzimy kształcenie o charakterze akademickim, a nie zawodowym. Aby zwiększyć atrakcyjność naszych absolwentów na rynku pracy, wprowadziliśmy zajęcia typu warsztatowego, uczące pewnych umiejętności praktycznych związanych ze stosowaniem prawa, np. pisania pism procesowych, tłumaczenia tekstów prawniczych z języka niemieckiego na polski i odwrotnie. Prowadzimy też szkoły prawa obcego, przydatne prawnikom, którzy planują karierę w kancelariach obsługujących międzynarodowe transakcje.
Dochodzi do tego także kwestia sposobu egzekwowania wiedzy. Przykładowo egzamin z prawa cywilnego czy karnego oparty jest na kazusach. To są elementy przybliżające studentów do późniejszego wykonywania zawodu.
dr hab. Anna Konert dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Anna Konert: Staramy się obserwować trendy na rynku i w miarę możliwości reagować na nie ofertą dydaktyczną. Skróciliśmy na przykład godzinowy wymiar niektórych przedmiotów, takich jak m.in. prawo rzymskie, na rzecz fakultatywnych zajęć, mających pomóc studentom w zdobyciu wiedzy specjalistycznej z danej dziedziny prawa, która będzie im przydatna w życiu zawodowym.
Zaoferowaliśmy im do wyboru trzy moduły: z prawa lotniczego, prawa sportowego i prawa nieruchomości. W ramach tych zajęć zapraszani są także eksperci z zewnątrz.
dr hab. Monika Całkiewicz: Niemal na każdym wydziale prawa tworzone są rady składające się z praktyków, ale tylko niektóre z nich mają rzeczywisty wpływ na kształt programu studiów. W Kolegium Prawa, którym kieruję, opinie tego typu ciał doradczych traktujemy bardzo poważnie. Dlatego, obok klasycznych wykładów akademickich, wprowadziliśmy także zajęcia kształtujące umiejętności praktyczne. To daje naszym absolwentom przewagę na rynku pracy.
W moim przekonaniu kształcenie współczesnych prawników powinno uwzględniać także fakt, że znaczna ich część chce być aktywna w relacjach międzynarodowych. Między innymi dlatego w Akademii Leona Koźmińskiego stworzyliśmy Międzynarodową Radę Konsultacyjną Prawa, w której skład wchodzą wybitni akademicy z najważniejszych uczelni zagranicznych oraz prawnicy praktycy. Pomagają nam oni tworzyć nowoczesny program studiów.
dr hab. Łukasz Machaj prodziekan ds. kształcenia Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Łukasz Machaj: Na naszym wydziale funkcjonuje Rada Konsultacyjna Interesariuszy Zewnętrznych o kompetencjach opiniodawczych i konsultacyjnych. W jej skład wchodzą zarówno przedstawiciele samorządów zawodowych, jak i przedsiębiorstw. Rada ma kompetencje do wypowiadania się o każdej większej zmianie programu studiów prawniczych oraz do formułowania postulatów odnośnie do modelu kształcenia. Rada zbiera się regularnie.
dr hab. Sławomir Żółtek prodziekan ds. studenckich Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Sławomir Żółtek: Wydziały prawa muszą modyfikować programy nauczania, tak żeby uwzględniały z jednej strony dynamicznie rozwijające się gałęzie prawa, z drugiej – potrzeby rynku. Tym torem podąża Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, który w ubiegłym roku dokonał najpoważniejszej w swojej historii zmiany programu nauczenia. Wprowadziliśmy nowe przedmioty – prawa człowieka i obywatela, system prawny i zawody prawnicze, a także częściowo ograniczyliśmy zajęcia historyczne. Zdecydowaliśmy się też na obowiązkowe warsztaty z procedur prawniczych, które mają pomóc w nauce pisania pism procesowych czy rozwiązywania kazusów. W miejsce rozdrobnionych 30 godz. wykładów specjalizacyjnych wprowadziliśmy 120-godz. bloki specjalizacyjne, które powiązano z seminariami. Nowy program pomyślany jest tak, aby obok przeważającej części teoretycznej studenci wynieśli ze studiów także elementy praktyczne, mające ułatwić rozpoczęcie aplikacji, a w przyszłości wykonywanie zawodu prawniczego.
dr hab. Czesław Kłak nauczyciel akademicki, ekspert legislacyjny Sejmu i Ministerstwa Sprawiedliwości, członek komisji egzaminacyjnej na aplikację adwokacką i komorniczą przy Ministrze Sprawiedliwości / Dziennik Gazeta Prawna
dr hab. Czesław Kłak: Program kształcenia na kierunku prawo powinien z jednej strony uwzględniać potrzeby rynku, ale także dawać studentowi możliwość wyboru po studiach innego modelu kariery niż wykonywanie klasycznych zawodów prawniczych. To oznacza, że muszą znaleźć się w nim zajęcia z najważniejszych gałęzi prawa. Każdy student powinien mieć również możliwość analizy stanów faktycznych, orzecznictwa, przygotowywania projektów pism procesowych, czyli poznać podstawy stosowania prawa.
Czy obecny model kształcenia prawników – studia i aplikacja – funkcjonuje prawidłowo? Czy może potrzebne są ustawowe zmiany w tym zakresie?
prof. Jerzy Pisuliński: Często na aplikacji powtarza się pewne zagadnienia, które były omawiane na studiach. Absolwent wydziału prawa już jednak pewną wiedzę posiada. Dlatego naukę na aplikacji należałoby traktować jako kontynuację kształcenia. Uczelnia ma przygotowywać przede wszystkim od strony teoretycznej, dać podstawy dotyczące konstrukcji i instytucji występujących w poszczególnych działach prawa, nauczyć metod wykładni przepisów. Z kolei aplikacja powinna uczyć tych umiejętności praktycznych, których na studiach nie jesteśmy w stanie wdrożyć, głównie przez liczbę studentów, która nadal jest bardzo duża. Istotną rolę odgrywa możliwość podejmowania czynności, np. przed sądem, pod nadzorem doświadczonego patrona.
Uważam, że mogłoby dojść do porozumienia uczelni z samorządami prawniczymi. Moglibyśmy wówczas wymienić się sugestiami na temat kształcenia na poszczególnych etapach. Jeżeli doszłoby do takich uzgodnień, to Ministerstwo Sprawiedliwości powinno wziąć je pod uwagę, przygotowując pytania na egzamin wstępny na aplikację. W tym kontekście być może potrzebna byłaby zmiana zakresu wymagań stawianych kandydatom.
dr hab. Anna Konert: W ciągu pięcioletniego kształcenia akademickiego więcej już zrobić nie możemy. Natomiast na aplikacji wskazane byłoby mniej czasu poświęcać na teorię, która jest powieleniem tego, co było na studiach. Na tym etapie nie wydaje mi się konieczne siedzenie na wykładzie i słuchanie o tym samym na nieco wyższym poziomie. Uważam, że każda godzina na aplikacji powinna być poświęcona praktyce. Warto też, aby właśnie na tym etapie przyszły sędzia poznał specyfikę pracy notariusza, a adwokat prokuratora itd.
dr hab. Monika Całkiewicz: Uczę zarówno studentów, jak i aplikantów w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie. Studia prawnicze mają w pierwszej kolejności na celu przekazanie teorii, bez której niemożliwe jest praktykowanie prawa. Jednak poza nią powinno się już na tym etapie wprowadzać elementy praktyki w szczególności wykładni prawa. Inaczej będziemy mieli do czynienia z absolwentami, którzy nie są w stanie napisać prostej umowy, np. sprzedaży samochodu. Z kolei w czasie kształcenia na aplikacji proporcje powinny być odwrócone. Ucząc aplikantów, zakładam, że znają teorię, a moim zadaniem jest przede wszystkim pokazanie im, jak używać wiedzy w praktyce.
Jestem zwolenniczką pozostawienia uczelniom znacznej swobody w kształtowaniu programu studiów. Powinien on uwzględniać, obok standardów ogólnych, także potrzeby lokalnego rynku pracy, który najlepiej znają szkoły wyższe działające na określonym terenie. Podobnie nie chciałabym większej ingerencji ustawodawcy w działalność szkoleniową samorządów prawniczych, zarówno w zakresie aplikacji, jak i doskonalenia zawodowego. Pomysł utworzenia tzw. aplikacji akademickiej, który pojawił się jakiś czas temu, uważam za szkodliwy przede wszystkim dla aplikantów, którzy, w moim przekonaniu, nie mieliby realnych szans na uzyskanie wartościowych umiejętności prawniczych w trakcie takiego kursu.
dr hab. Sławomir Żółtek: Wartością jest to, że uniwersytety i samorządy prawnicze w dużej mierze samodzielnie określają programy studiów i aplikacji, jednakże nie można wykluczyć, że rosnąca segmentacja i specjalizacja usług prawnych wymusi głębokie zmiany modelowe. Jest to jednak przyszłość, która – mam nadzieję – zostanie ukształtowana w wyniku porozumienia uniwersytetów, korporacji i być może ustawodawcy.
Z całą pewnością uniwersytety nie powinny skupiać się jedynie na zagadnieniach teoretycznych. Należy pamiętać, że nie każdy absolwent prawa kontynuuje edukację na aplikacji korporacyjnej. Pożądane jest zatem, żeby uczelnie chociażby w podstawowym stopniu wyposażały studenta w umiejętności praktyczne, np. tworzenia pism procesowych. Z drugiej strony korporacje również powinny dostrzegać, że praktyka prawa to coś więcej niż wykład prowadzony przez mecenasa i zajęcia z patronem. W sytuacji rosnącej konkurencji ważne są także kompetencje miękkie oraz umiejętność prowadzenia własnego biznesu. Mam jednak wrażenie, że zarówno uniwersytety, jak i korporacje w coraz większym stopniu dostrzegają powyżej opisane potrzeby młodych ludzi.
dr hab. Łukasz Machaj: Na poziomie ustawowym zmiany nie są konieczne. Warto natomiast dokonać modyfikacji na płaszczyźnie rozporządzeń, w dwóch kierunkach. Po pierwsze, chodzi tu o możliwość tworzenia studiów licencjackich w zakresie tzw. prawa gałęziowego (np. prawo własności intelektualnej, prawo podatkowe, prawo pracy). Oczywiście dyplom taki nie dawałby żadnych uprawnień do kontynuowania ścieżki zawodowego prawnika poprzez aplikację. Umożliwiłby natomiast kształcenie kompetentnych specjalistów, np. w zakresie kadr. Pozwoliłby również wydziałom prawa na lepsze konkurowanie z uczelniami z zagranicy (gdzie dyplom LLB jest czymś zupełnie normalnym) o studenta anglojęzycznego. Po drugie, chodzi o możliwość prowadzenia uzupełniających magisterskich studiów prawa dla absolwentów innych kierunków, np. w wymiarze pięciu semestrów. Odpowiadałyby one na ogromne zapotrzebowanie rynku. Wbrew obawom kandydaci na te studia w większości nie są zainteresowani karierą stricte prawniczą, chcą jedynie podnieść swoje kwalifikacje i zwiększyć szanse awansu zawodowego. Mówimy tu np. o nauczycielach chcących zostać dyrektorami szkół, lekarzach planujących pracę w administracji ochrony zdrowia, osobach prowadzących działalność gospodarczą, pracownikach banków i korporacji zamierzających zdobyć stanowiska kierownicze itp.
System kształcenia prawników zasadniczo funkcjonuje prawidłowo z jednym wyjątkiem, tj. formą egzaminu na aplikacje radcowską, adwokacką i notarialną, którą jest test jednokrotnego wyboru, często opierający się na skrajnej kazuistyce. Rozumiejąc motywy przyjęcia takiego rozwiązania (potrzeba zachowania obiektywizmu), trudno jednak nie dostrzec kolizji pomiędzy naciskiem na nowe formy kształcenia, na zwiększanie kompetencji miękkich studentów czy na uczenie ich „myślenia prawniczego” (co starają się czynić wyższe uczelnie) a tą najbardziej prymitywną formą weryfikacji wiedzy. Chcąc właściwie przygotować studentów do zdania tegoż egzaminu, powinniśmy przez pięć lat studiów wymagać od nich jedynie pamięciowej nauki oraz rozwiązywania testów.
dr hab. Czesław Kłak: Na kierunku prawo powinny być wprowadzone standardy kształcenia. Jest to niezbędne, aby z jednej strony zapewnić wysoką jakość edukacji, a z drugiej w celu ujednolicenia samego procesu przekazywania wiedzy. Obecnie występują bardzo duże różnice między programami na różnych uczelniach, przy czym niekiedy są to odmienności bardzo zasadnicze, np. brak prawa rzymskiego wśród obowiązkowych przedmiotów czy też różnice między liczbą godzin zajęć z prawa cywilnego czy karnego. To rzutuje na stopień przygotowania studenta np. do zdawania na aplikacje. W moim przekonaniu należałoby po pierwsze określić kanon kształcenia, tj. wykaz obowiązkowych przedmiotów, jak również uregulować minimalną liczbę godzin tych zajęć, tak aby stworzyć wspólny mianownik kształcenia prawników.
Nie każdy absolwent prawa zainteresowany jest przystąpieniem do egzaminu na aplikacje prawnicze. Z pewnością jednak kształcenie na studiach powinno być kompatybilne z tym, co oferowane jest w ramach aplikacji. Wiedza teoretyczna zdobyta w szkole wyższej stanowi bazę, bez której nie jest możliwe właściwe przygotowanie się do wykonywania zawodu prawniczego.
Czy model kształcenia oparty na wykładach to nie przeżytek? Jakie formy przekazywania wiedzy są najbardziej skuteczne?
prof. Jerzy Pisuliński: W pewnym sensie wykład jest trochę przeżytkiem. Studenci mają bardzo łatwy dostęp do różnego rodzaju materiałów i podręczników. My staramy się jednak uatrakcyjnić wykłady. Od tego roku na platformie e-learningowej oferujemy studentom pierwszego roku e-podręczniki, podane w atrakcyjny sposób niezbyt długie wypowiedzi, uzupełniane quizami i testami na temat danego zagadnienia. Student będzie mógł w każdej chwili się z tym zapoznać. W ten sposób chcemy doprowadzić do sytuacji, w której wykład skoncentrowany byłby na problemach. Wymaga to oczywiście zmiany podejścia wykładowców i studentów. Taka forma zmusza bowiem studentów do podjęcia wysiłku i przeczytania przed wykładem materiałów dostępnych na takiej platformie elektronicznej.
dr hab. Anna Konert: Na naszej uczelni obowiązuje podział na wykłady, ćwiczenia i konwersatoria. Żeby jednak dwa ostatnie miały sens, niezbędny jest właśnie wykład. Oczywiście student może przeczytać w domu książkę, ale to nie to samo. Na wykładzie często przekazywana jest wiedza, która wykracza poza podręcznik.
W USA studenci przed wykładem zapoznają się z zagadnieniem, które ma być na nim poruszane, i odbywa się dyskusja. My staramy się iść w tym kierunku, wprowadzając konwersatoria. To zwiększa efektywność przyswajania wiedzy. Jednak w tym zakresie potrzebne będą zmiany mentalne zarówno po stronie wykładowców, jak i studentów.
dr hab. Monika Całkiewicz: Jestem przekonana, że wykładowca podający suchą teorię i niestosujący metod aktywizujących studentów jest w stanie przyciągnąć ich uwagę na kilka, może kilkanaście minut. Najbardziej efektywne metody kształcenia to konwersatoria prowadzone w małych grupach z założeniem, że nie tylko wykładowca, ale także każdy z uczestników zajęć jest zobowiązany do brania w nich czynnego udziału. Od trzech lat kształcimy w ten sposób studentów w ramach programu „prawo i finanse” i z satysfakcją stwierdzam, że osiągamy doskonałe efekty.
dr hab. Sławomir Żółtek: Nie można zaprzeczyć, że wykłady nie cieszą się taką popularnością jak 20 czy 30 lat temu. Studenci oraz aplikanci oczekują dzisiaj większego kontaktu z wykładowcą, a tym samym interaktywnej formy prowadzenia zajęć. Wydział Prawa i Administracji UW reformuje się także pod tym kątem, poprzez wprowadzanie nowych form dydaktycznych, uprzednio niestosowanych w takim stopniu na uniwersyteckich wydziałach prawa. Mam tu na myśli warsztaty (dla maksymalnie 15 osób), seminaria specjalizacyjne (dla maksymalnie 15 osób) czy ograniczone liczbowo wykłady (dla maksymalnie 50 osób). Ważne jest również, aby prowadząc zajęcia, korzystać z nowoczesnych form przekazywania wiedzy, np. z symulacji rozpraw.
dr hab. Łukasz Machaj: Bez wątpienia jest konieczność wprowadzania nowych form i metod kształcenia. WPAE także zmierza w tym kierunku. Chodzi tu np. o wykorzystanie e-learningu, zajęcia kliniczne, symulacje rozpraw sądowych, rozwiązywanie kazusów, elementy praktycznej nauki zawodu (np. w zakresie sporządzania pism). Jednak tradycyjny wykład niewątpliwie jest nadal istotnym elementem kształcenia uniwersyteckiego. Wymusza on bowiem na studencie nabycie określonych umiejętności i kompetencji społecznych. Mam tu na myśli zdolność do skoncentrowania uwagi przez dłuższy czas, umiejętność sprawnego podążania za tokiem myślenia wykładowcy, zdolność do syntetycznego zapisywania informacji w czasie rzeczywistym w sposób odtwarzalny kilka miesięcy później, kompetencje pamięciowe itd. Co więcej, wykłady oswajają studenta z podstawowym instrumentem w pracy wielu prawników, jakim jest retoryka. Zaryzykuję twierdzenie, że w dzisiejszych czasach, charakteryzujących się dominacją krótkich form wypowiedzi, typowymi dla mediów społecznościowych „skrótami myślowymi” oraz skromniejszym „attention span” wśród młodzieży, odpowiednio poprowadzone wykłady pełnią rolę nawet ważniejszą niż 20–30 lat temu.
dr hab. Czesław Kłak: Wykład to nie przeżytek, ale pod warunkiem że do jego prowadzenia wykorzystywane są nowoczesne metody dydaktyczne. W tradycyjnej formie nie jest już w stanie zainteresować studenta, ale w sytuacji gdy łączy elementy teoretyczne i praktyczne, podczas którego analizowane są problemy związane ze stosowaniem prawa itp., jest niezbędny w procesie kształcenia prawnika. Są też takie obszary, jak np. historia państwa i prawa, które siłą rzeczy wymagają wykładu, ale także i tu powinien być on urozmaicony, np. przedstawieniem tego, jak dawniej stosowano prawo, w jaki sposób sędziowie orzekali, jak przebiegał proces itd. Dlatego w mojej ocenie wykład sam w sobie nie jest przeżytkiem, do lamusa powinien odejść natomiast dotychczasowy, nieuwzględniający rozwoju technologii, a przez to nieciekawy dla dzisiejszego studenta sposób jego prowadzenia.