Teoretycznie każdy będzie mógł się dowiedzieć, czy był inwigilowany np. przez policję. Fundacja Panoptykon uważa jednak, że nowe uprawnienie może pozostać wyłącznie na papierze.
Rząd przyjął wczoraj projekt ustawy o ochronie danych osobowych przetwarzanych w związku z zapobieganiem i zwalczaniem przestępczości. Z oczywistych względów przetwarzanie danych w tym wypadku musi podlegać innym regułom niż ogólne. Przepisy mają jednak zagwarantować, że uprawnienia służb nie będą nadużywane.
Temu ma m.in. służyć ustanowienie prawa do uzyskiwania informacji o tym, że służby przetwarzały dane osobowe. Każdy będzie mógł spytać policję czy prokuraturę, po co to robiła, a także domagać się ich usunięcia. Przewidziano jednak wyjątek od tej zasady. Organy ścigania będą mogły nie informować o podjętych działaniach w tym zakresie czy też odmówić usunięcia danych, jeśli utrudni to zwalczanie przestępstw i wykroczeń, prowadzenie postępowań lub zagrażać będzie bezpieczeństwu państwa. To jednak nie koniec. Nie będą również ujawnione informacje uzyskane w wyniku czynności operacyjno-rozpoznawczych. Zdaniem Fundacji Panoptykon to znacznie utrudni korzystanie z nowego uprawnienia.
– Nawet jeśli spytasz, czy 10 lat temu pobierano twoje billingi w sprawie, w której ukradziono ci rower, niczego się nie dowiesz: to informacje pozyskane w toku czynności operacyjno-rozpoznawczych – pisze Panoptykon na swej stronie internetowej.
Projekt jest mocno spóźniony, bo nowe przepisy powinny wejść w życie 6 maja. Tego od nas wymaga unijna dyrektywa 2016/680, stanowiąca uzupełnienie przepisów RODO. Pozwala ona na wyjęcie spod przepisów służb zajmujących się „bezpieczeństwem narodowym”. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przygotowywało projekt, uznało, że w Polsce zajmuje się nim aż pięć służb. Nie tylko Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego, ale nawet Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Radę Ministrów