Wczorajsze działanie Sądu Najwyższego przenosi spór o zmiany wprowadzane w wymiarze sprawiedliwości na inny szczebel - unijny. Choć rządzący uważają postanowienie SN za nieistniejące, ważne czy zajmie się nim Trybunał Sprawiedliwości UE. Trudne do wyobrażenia jest, by państwo polskie postanowiło się nie zastosować do orzeczenia TS UE.

Wczoraj w Sądzie Najwyższym rozpatrywana była sprawa z zakresu ubezpieczeń społecznych - jedna z wielu. Wyznaczeni do udziału w rozpoznaniu zagadnienia prawnego zostali jednak m.in. sędziowie, którzy ukończyli 65 lat. Sąd Najwyższy - w ogóle nie odnosząc się do meritum sprawy ubezpieczeniowej - stwierdził więc, że najpierw trzeba ocenić właściwość składu w kontekście ustawy o Sądzie Najwyższym i pięciu jej nowelizacji. W tym celu wystąpił z pięcioma pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości UE. Mówiąc prościej: Sąd Najwyższy pyta Trybunał Sprawiedliwości UE, jak interpretować dane przepisy. Zasadą jest, że gdy TS UE mówi "jak", to zarówno sądy krajowe, jak i inne organy władzy (rządy) podporządkowują się ocenie TS UE.

O co zapytał Sąd Najwyższy?

Pierwsze pytanie dotyczy relacji między krajową regulacją obniżającą "wiek emerytalny" sędziów i przesunięcia ich w stan spoczynku a szeregiem przepisów Traktatu o Unii Europejskiej i Karty Praw Podstawowych.

Drugie pytanie dotyczy tej samej kwestii, ale w konkretnym kontekście. Chodzi o to, czy dopuszczalne jest, aby o możliwości dalszego orzekania przez sędziów decydował prezydent, czyli przedstawiciel władzy wykonawczej. Zdaniem Sądu Najwyższego takie rozwiązanie jest niezgodne z zasadą niezależności sądów i niezawisłości sędziów, na którą nacisk kładzie w swym orzecznictwie zarówno TS UE, jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Trzecie pytanie dotyczy wykładni przepisów zakazujących dyskryminacji ze względu na wiek. Sąd Najwyższy pyta TS UE, czy przypadkiem nie jest tak, że odesłanie sędziów w stan spoczynku przez władzę wykonawczą nie jest przejawem ageizmu.

Czwarte pytanie jest związane z trzecim. Sąd Najwyższy chce się bowiem dowiedzieć, w jaki sposób należy zapewnić skuteczność unijnemu zakazowi dyskryminacji ze względu na wiek.

"Odpowiedź TS UE powinna zmierzać do tego, by każdy skład orzekający z udziałem sędziego w wieku 65+ mógł odmówić zastosowania przepisów ustawy o SN dyskryminujących sędziów ze względu na wiek i orzekać z udziałem takiego sędziego niezależnie od wyrażenia przez Prezydenta RP zgody na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego" - sugeruje Sąd Najwyższy.

Piąte pytanie zaś dotyczy tego, w jaki sposób sąd krajowy - czyli w tym wypadku Sąd Najwyższy - może zachować status quo do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez TS UE. Innymi słowy, SN pyta, co można robić do czasu wydania wyroku przez TS UE, jeśli przedstawiciele władzy wykonawczej i ustawodawczej rozmontowują system sądowniczy.

Stosowanie przepisów ustawy

Największe kontrowersje we wczorajszym postanowieniu SN budzi tzw. zabezpieczenie.

Na stronie Sądu Najwyższego możemy przeczytać, że "Sąd Najwyższy, zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem TSUE, na podstawie art. 755 § 1 k.p.c. postanowił zawiesić stosowanie art. 111 § 1 i §1a, art. 37 oraz art. 39 ustawy o Sądzie Najwyższym". To oznacza, że zdaniem Sądu Najwyższego przepisów ustawy budzących największe kontrowersje, czyli dotyczących "czystki" w SN do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez TS UE nie wolno stosować. Jako że orzeczenia SN są ostateczne, powinien się mu podporządkować także prezydent (kancelaria prezydenta zasugerowała już, że tego nie zrobi).

Sęk w tym, że komunikat umieszczony na stronie SN oraz stanowisko prezentowane przez rzecznika prasowego SN Michała Laskowskiego różni się od tego, co możemy znaleźć w uzasadnieniu postanowienia SN. Z tego ostatniego wynika bowiem, że zabezpieczenie dotyczy wyłącznie dwóch sędziów w tej konkretnej sprawie ubezpieczeniowej. Gdyby zaś przyjąć wersję prezentowaną na stronie i przez rzecznika, przez kilka miesięcy nikt nie powinien stosować przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. Ta koncepcja byłaby o tyle innowacyjna, że zabezpieczenie mogą ustanawiać także choćby sądy rejonowe. Mogłoby więc dojść do sytuacji, że pojedynczy sędziowie - gdyby tylko się na to zdecydowali - "zakazywaliby" stosowania ustaw.

Co dalej?

Niezależnie od politycznych dyskusji postanowienie Sądu Najwyższego jest prawomocne, obowiązujące i ostateczne. Działanie polityków i prezydenta wbrew niemu można by przyrównać do wycinki Puszczy Białowieskiej, gdy już TS UE nakazał Polsce zaprzestania wycinki.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT W PONIEDZIAŁKOWYM DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ