Leszek Korczak: Rzecznik nie chodzi po urzędzie miasta i nie przegląda akt, czy nie doszło do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego. Nie ma ani takich kompetencji, ani możliwości.
Niedawne zatrzymanie byłego przewodniczącego samorządu radców prawnych to pojedynczy przypadek, jednak znamienny, bo dotyczy osoby wysoko postawionej w strukturach samorządu, która powinna dawać przykład. Czy nie świadczy to o tym, że zasady etyki, a przede wszystkim ich egzekwowanie (np. poprzez postępowania dyscyplinarne) są nieskuteczne i wymagają poprawy? Jak poradzicie sobie z wizerunkową katastrofą?
Każde nagłośnione zatrzymanie radcy prawnego – zasadne czy nie – ma wpływ na wizerunek samorządu. O zatrzymaniu byłego prezesa KRRP dowiedzieliśmy się z mediów. W tej sprawie właściwy jest Okręgowy Sąd Dyscyplinarny w Warszawie, który orzekł o jego tymczasowym zawieszeniu w czynnościach zawodowych. Szybka reakcja świadczy o tym, że postępowania dyscyplinarne działają prawidłowo. Pamiętajmy, że jest to zarządzenie tymczasowe, od którego służy środek odwoławczy do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego. Pamiętajmy również, że postępowanie karne w tej sprawie nie zostało zakończone i do czasu wyroku sądowego istnieje domniemanie niewinności.
W sprawy reprywatyzacji byli zaangażowani radcowie prawni, kilku zatrzymano. Nie widziałem jednak żadnego oficjalnego komunikatu organów samorządowych potępiających udział radców prawnych w tego typu praktykach
Z informacji, jakie mam od izby warszawskiej, wynika, że postępowań jest kilka. Są wszczynane w każdym przypadku, ale ponieważ towarzyszą im postępowania karne, po wszczęciu są zawieszane. Nie mamy bowiem takich możliwości zbierania materiałów dowodowych, jak służby państwa, które są do tego specjalnie powołane, które mają wgląd w całość dokumentów. Mogą sobie odtworzyć przebieg całego procesu reprywatyzacyjnego i są ukierunkowane na jego badanie. Z drugiej strony mamy izbę, która jest od tego, żeby prowadzić listy radców prawnych i wszczynać postępowania dyscyplinarne, kiedy dzieje się coś niepokojącego.
Nie jest tak, że rzecznik chodzi po urzędzie miasta i przegląda akta, czy nie doszło do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego. Nie ma ani takich kompetencji, ani możliwości. Siłą rzeczy postępowanie karne jest więc szybciej wszczynane, z pragmatycznych względów.
Tam, gdzie zastosowano tymczasowe aresztowanie, automatycznie trzeba orzec zawieszenie prawa do wykonywania zawodu. To wynika z ustawy. Tam, gdzie takiego środka nie zastosowano, jest tylko możliwość zawieszenia. Wiem, że izba warszawska na bieżąco reaguje. Nie widzę tu spraw, w których mógłbym powiedzieć kolegom z Warszawy, że nie robią czegoś, do czego organy są powołane.
Tymczasem niewłaściwe działania radców prawnych, nawet pojedynczych, godzą w wizerunek całego zawodu.
Jeżeli jest jakaś sprawa, którą z przyczyn medialnych interesuje się kraj, i mają w niej zostać postawione zarzuty radcom prawnym, to zawsze się to odbija na wizerunku. Niezależnie od tego, czy to byliby adwokaci, lekarze – gdy deliktów dopuszczają się osoby reprezentujące zawody zaufania publicznego, zawsze ma to negatywny wpływ na wizerunek zawodu. Po coś jednak są te postępowania dyscyplinarne i niestety, trzeba czasami robić z nich użytek.
A czy podjęto jakieś uchwały potępiające albo wzywające do niebrania udziału w takich praktykach?
Radców prawnych jest ponad 40 tysięcy. Mamy kilka postępowań w sprawie reprywatyzacji. Czy to jest skala zjawiska, która wymaga aż tego typu reakcji? Organy samorządu, w których kompetencji jest reagowanie na tego typu sytuacje, zareagowały w terminie i bez zbędnej zwłoki. Trudno jest jednak skończyć postępowanie dyscyplinarne, zanim skończy się karne. Są, owszem, przestępstwa proste, w których nie potrzeba materiału, który ma w całości prokuratura, i można bez niego ocenić, czy doszło do deliktu dyscyplinarnego. Ale w wypadku reprywatyzacji przed zakończeniem postępowań karnych i zanim rzecznik otrzyma od prokuratury konkretne akta i informacje, nie da się tego zrobić. Nie skazuje się automatycznie kogoś dyscyplinarnie za to, że został skazany przez sąd karny. Trzeba ponowić opis czynu, który wyczerpywał znamiona przestępstwa, a jednocześnie był wykroczeniem dyscyplinarnym. Nie ma automatyzmu. Ale na pewno to, że dowiedziono już winy w procesie karnym, ułatwia postępowanie dyscyplinarne. Rzecznik ma już ten materiał jak na tacy.
Czy są jakieś inne niepokojące zjawiska, które mogą negatywnie wpływać na wizerunek zawodu?
Jesteśmy wycinkiem społeczeństwa. Nie mam statystyk, które wskazywałyby, ile jest postępowań o dane naruszenie. Z rzeczy, które ostatnio pojawiały się w prasie i to tej prawniczej, można wymienić copyright trolling. Wiem, że w ostatnim czasie zapadły na ten temat dwa orzeczenia w Gdańsku – jedno jest prawomocne, drugie nie. Być może tych postępowań jest więcej – te dwa przypadki zostały nagłośnione medialnie. Może orzeczenia takie zapadły już w innych izbach, ale nie dotarły jeszcze do wyższego sądu dyscyplinarnego i o nich nie wiemy. Nasze zasady etyki mówią, że trzeba dbać o godność zawodu w życiu prywatnym i publicznym i za ich naruszenie można ponieść odpowiedzialność. Nasi koledzy i koleżanki muszą o tym pamiętać.
Czy zdarza się wykryć niepożądane zachowania i wszcząć postępowanie, zanim sprawa trafi do organów ścigania bądź mediów?
Wydaje mi się, że większość naszych postępowań wszczynana jest bez udziału mediów czy organów ścigania. Rzecznik albo działa z urzędu, gdy widzi jakiejś nieprawidłowości, albo dowiaduje się od osoby pokrzywdzonej. Podejrzewam, nawet nie dysponując statystką, że sytuacje, w których jednocześnie toczy się postępowanie dyscyplinarne i karne, są w wyraźnej mniejszości. Często jednak to prokuratura jest szybsza. Gdy radca prawny spowoduje wypadek o piątej rano na szosie pod Mławą, to nie jedzie tam rzecznik dyscyplinarny, tylko prokurator i policja. Oni postawią zarzuty następnego dnia, a my się dowiemy o tym albo z prasy – wtedy możemy wystąpić do prokuratury o udostępnienie akt i wszcząć postępowanie – albo jeśli sama prokuratura wyśle nam zawiadomienie.
Ale przecież wpływają też skargi z innych źródeł.
Wtedy nie potrzebujemy prokuratury. Jeśli ktoś uważa, że radca prawny się z nim nie rozliczył, nienależycie prowadzi sprawę czy w jakiś sposób dotknął dóbr osobistych, to od razu wszczynamy postępowanie. Większość z nich kończy się w trzy miesiące – to o wiele szybciej niż w sądach.
Może potrzebna jest szersza akcja nagłaśniająca, że niegodne postępowanie radców to tylko pojedyncze przypadki?
To już jest kwestia polityki komunikacyjnej izby. W Warszawie mamy trzy takie przypadki w całej aferze reprywatyzacyjnej. Postępowania reprywatyzacyjne w dotychczasowym kształcie są już zakończone, trudno więc nawoływać, by ktoś nie dopuszczał się uchybień w procesie reprywatyzacji, skoro już nie można tego robić. W sprawach, do których doszło, trzeba jednak stanowczo reagować. Tak rozumiem zadanie samorządu.