Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia, w dniu następującym po upływie trzech miesięcy od tego terminu w stan spoczynku przeszli z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. W związku z tym sędziowie ci od środy według ustawy przestali pełnić swe funkcje. Mogą oni dalej orzekać, jeśli w ciągu miesiąca od wejścia w życie nowej ustawy złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN.
Małgorzata Gersdorf - która ukończyła 65 lat - nie złożyła takiego oświadczenia. Oświadczyła, że "stanowisko prezesa SN, niezależnie od tego, kto by nim był, ma kadencyjność określoną w konstytucji" i kadencyjność ta "nie podlega dyskusjom i zmianom ustawowym".
Wójcik powiedział w piątek w Polskim Radiu 24, że sędzia Gersdorf nadal ma prawo przychodzić do siedziby SN. "Jest byłym I prezesem Sądu Najwyższego, jest w stanie spoczynku, nie ma tutaj problemów, żeby do Sądu przychodziła" - powiedział. Dodał jednak, że prof. Gersdorf w SN już "nie urzęduje".
"Podpisanie każdego dokumentu przez panią prof. Gersdorf będzie skutkowało wadliwością tego dokumentu, ten dokument będzie nieważny" - mówił Wójcik. "To nie są jakieś tam błahe sprawy" - dodał.
Powiedział, że sędzia podczas jednej z konferencji nie odpowiedziała na pytanie, "czy będzie podpisywała i czy rzeczywiście jej podpis będzie skutkował nieważnością". "Nie odpowiedziała na to, ale jako prawnik, profesor prawa, chyba ma świadomość tego, że +tak+" - powiedział Wójcik. "A co więcej nawet, w tej sytuacji, gdyby tak się stało, poniosłaby odpowiedzialność i ona doskonale o tym wie" - podkreślił.
Zdaniem Wójcika prof. Gersdorf przepisy uchwalonej w styczniu ustawy o SN traktuje "wybiórczo". "Pani prezes nawet zgodnie z przepisami tej ustawy wystąpiła o zatrudnienie dodatkowe na uczelni, o ile pamiętam" - powiedział. "Kiedy chodzi o obniżenie wieku emerytalnego, wieku przejścia w stan spoczynku, no to już tego nie uznaje" - dodał.
Wiceminister podkreślił, że - jego zdaniem - obecnie SN kieruje "pan Iwulski, który wszedł w prawa i obowiązki I prezesa SN".
Przed tygodniem Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN jednogłośnie przyjęło uchwałę mówiącą, że sędzia Gersdorf pozostaje zgodnie z Konstytucją RP I prezesem SN do 30 kwietnia 2020 r. "Uznajemy, że nie można, zgodnie z regułami obowiązującymi w prawie, w trybie ustawy, zmieniać jasnej, kategorycznej i pełnej normy, wynikającej wprost z konstytucji. Tam kadencja I prezesa SN została uregulowana i zgodnie z zasadami prawodawstwa obowiązuje zakaz regulowania tej samej materii w drodze ustawy, a więc aktu, który zawsze powinien być zgodny z konstytucją" - mówił wtedy rzecznik prasowy SN sędzia Michał Laskowski.
Po wtorkowym spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy z prezes Gersdorf, prezesem Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Józefem Iwulskim oraz prezesem Naczelnego Sądu Administracyjnego Markiem Zirk-Sadowskim, wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha informował, że wolą prezydenta było, by najstarszy stażem sędzia Iwulski od środy wykonywał funkcje związane z wykonywaniem obowiązków I prezesa SN.
We wtorek około godz. 15.30 - jeszcze przed spotkaniem z Andrzejem Dudą - Gersdorf wydała zarządzenie o wyznaczeniu jako kierującego pracą SN prezesa Iwulskiego "do zastępowania I prezes SN na czas swojej nieobecności". "O treści zarządzenia, I prezes SN, poinformowała pana prezydenta" - podał SN.
W środę sędzia Iwulski oświadczył, że nie jest "zastępcą, a tym bardziej następcą I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf", a jedynie zastępuje ją "w razie gdy będzie nieobecna". Zapewnił jednocześnie, że prezydent nie wyznaczył go ani nie powierzył obowiązków I prezesa, a jedynie zaaprobował wybór jego osoby przez prezes Gersdorf.