Notariuszy zatrzymano w środę i tego dnia prokuratura postawiła im zarzuty kierując jednocześnie do sądu wnioski o ich tymczasowe aresztowanie. Jak wyjaśniała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, wnioski podyktowane były wysoką karą grożącą podejrzanym oraz obawą matactwa z ich strony.
Jak przekazała PAP Wawryniuk, w czwartek gdański sąd nie uwzględnił wniosków prokuratury dotyczących aresztu, nie zdecydował też o żadnych innych środkach zapobiegawczych w stosunku do podejrzanych. „Będziemy skarżyć te decyzje” – powiedziała PAP rzeczniczka.
O zatrzymaniu pięciu notariuszy podejrzanych o przestępstwa związane z udzielaniem lichwiarskich pożyczek i wyłudzaniem nieruchomości od osób będących w ciężkim położeniu życiowym, poinformował w środę w Gdańsku minister sprawiedliwości - prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Jak podała prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, wśród zatrzymanych znalazło się czterech notariuszy z Trójmiasta i jeden z Warszawy. Mieli oni potwierdzać umowy pożyczek pod zastaw nieruchomości. Umowy były tak skonstruowane, że na ich podstawie pożyczkodawcy przejmowali zastawione mieszkania i domy.
Zatrzymanym w środę notariuszom prokuratura postawiła łącznie 120 zarzutów dotyczących niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i pomocnictwa do oszustw. Korzyścią, jaką odnosili notariusze były – zdaniem prokuratury – pobierane przez nich taksy notarialne. Notariusze otrzymali od pokrzywdzonych w sumie ponad 105 tys. zł. Za czyny zarzucane notariuszom grozi kara do 10 lat więzienia. Podejrzani nie przyznali się do popełnienia przypisywanych im czynów, a każdy z nich złożył szerokie wyjaśnienia.
Jak informowała w środę gdańska prokurator okręgowa Teresa Rutkowska-Szmydyńska, „sporządzone przez notariuszy akty notarialne w sposób oczywisty i rażący naruszały ekwiwalentność wzajemnych praw i obowiązków stron umowy”.
"Materiał dowodowy wskazuje na to, że tych aktów notarialnych nie odczytywano, albo czyniono to w sposób niezwykle pobieżny. Nie informowano stron o konsekwencjach wynikających z zapisów aktów notarialnych, nie upewniano się też, czy treść aktu była zgodna z wolą pożyczkobiorcy. Pokrzywdzeni mówią nam, że nie chcieli utracić nieruchomości, że jedyną wolą było pozyskanie pożyczki zabezpieczonej hipoteką na nieruchomości, a nie wyzbycie się prawa własności nieruchomości już w chwili zawierania aktu notarialnego" - zaznaczała prok. Rutkowska-Szmydyńska.
Prokuratura przekazała, że "na skutek przestępczej działalności zatrzymanych notariuszy pokrzywdzonych zostało ponad 400 osób, a wartość utraconych przez nich nieruchomości przekracza 20 mln zł".
Jak mówił w środę Ziobro, większość z 400 pokrzywdzonych „straciła nieruchomości, straciła majątek całego życia". "Czyny zarzucane podejrzanym są niezwykle naganne moralnie. Pokrzywdzeni zgłaszali się do notariuszy z pełnym zaufaniem, bowiem reprezentowali oni majestat państwa. Oczekiwali od nich wysokich standardów etycznych, a podejrzani notariusze bezwzględnie, z cynizmem i wyrachowaniem to wykorzystali i uczestniczyli w wyrzucaniu osób starszych na bruk. Nie ma na to naszej zgody" - powiedział Ziobro.
Zatrzymania notariuszy miały związek ze śledztwem prowadzonym od kwietnia 2016 r. przez gdańską prokuraturę okręgową i policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. W toku tego postępowania prokuratorzy i funkcjonariusze weryfikują w sumie 900 aktów notarialnych dotyczących 700 nieruchomości zlokalizowanych na terenie całego kraju, choć głównie na terenie woj. pomorskiego.
W śledztwie już wcześniej zarzuty przedstawiono 15 osobom, które miały wynajdywać osoby będące w ciężkiej sytuacji finansowej i proponować im pożyczki pod zastaw należących do nich nieruchomości. Zdaniem prokuratury podejrzani działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. W sumie prokuratura postawiła 15 członkom grupy zarzuty popełnienia 105 przestępstw.
Umowy, jakie zawierano z pożyczkobiorcami zakładały przeniesienie własności nieruchomości na pożyczkodawców - do czasu zwrócenia im pożyczki. Część umów konstruowano jako umowy sprzedaży połączone z prawem odkupu, w przypadku zwrotu pożyczki w określonym terminie za cenę nabycia. Umowy były zawierane na 3 lub 6 miesięcy. Oprocentowanie wskazane w akcie notarialnym wynosiło od 10 do 20 proc., ale faktycznie sięgało nawet 80 proc.
Jak zaznaczyła prokuratura, pożyczkobiorcom utrudniano spłatę długów nie podając np. numerów kont, na które powinny być wpłacane raty. Organizatorzy procederu często też uniemożliwiali pożyczkobiorcom kontakt z nimi nawiązując go dopiero, gdy umowa wygasała i mogli przejąć zastawione nieruchomości.
W większości przypadków pokrzywdzeni nie byli świadomi, że umowa notarialna opiewa na większą wartość pożyczki, aniżeli faktycznie została udzielona. Stałą cechą aktów notarialnych było wymuszenie na pokrzywdzonych udzielania pełnomocnictw do wymeldowania wszystkich domowników z nieruchomości będącej przedmiotem umowy – poinformowała prokuratura.
Według ustaleń prokuratury wysokość udzielonych pożyczek wynosiła od 1 tys. do 50 tys. zł. "W zamian za te kwoty pokrzywdzeni przenosili własność swoich nieruchomości wartych od 80 do 600 tys. zł. Co ważne, wartości nieruchomości ujęte w aktach notarialnych za każdym razem były zaniżone nawet o połowę rzeczywistej ich wartości" – zaznaczyła prokuratura.
Wobec 15 podejrzanych w tej sprawie zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze, w tym poręczenia majątkowe, dozory policji, zakazy opuszczenia kraju oraz zakazy prowadzenia działalności związanej z pośrednictwem finansowym i obrotem nieruchomościami. Na mieniu podejrzanych dokonano też zabezpieczeń na łączną kwotę prawie 8 mln zł. Ustanowiono również hipoteki przymusowe na 65 nieruchomościach na łączną kwotę ponad 7,5 mln zł.