Publikowanie ohydnych i uderzających w mniejszości seksualne obrazków w sieci jest wykroczeniem. Wynika tak z wczorajszego wyroku Sądu Najwyższego. Zajmował się on kasacją rzecznika praw obywatelskich wniesioną na niekorzyść lidera stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”.
Mężczyzna pod koniec 2016 r. opublikował w internecie serię naklejek. Obrazki przedstawiały m.in. dwa „ludziki” w pozycji sugerującej seks analny i były opatrzone napisem: „Zakaz pedałowania, homoseksualiści wszystkich krajów, leczcie się”.
Sprawa trafiła do sądu, ale ten stwierdził, że choć obrazki mogą być uznane za nieprzyzwoite, to o wykroczeniu nie może być mowy. Powód? Art. 141 kodeksu wykroczeń stanowi, że kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł albo karze nagany. A internet – zdaniem sądu rejonowego – to nie miejsce publiczne.
Inaczej uznał jednak Sąd Najwyższy. Wskazał, że nie budzi wątpliwości, że internet stanowi przestrzeń, którą można uznać za miejsce publiczne. Ba, trudno współcześnie o bardziej ewidentny przykład, przynajmniej w przypadkach stron internetowych, do których dostęp jest nieograniczony. Tym samym osoby, które umieszczają nieprzyzwoite treści, mogą podlegać karze z art. 141 kodeksu wykroczeń.
– Działanie „w miejscu publicznym” musi być podjęte w przestrzeni dostępnej dla ogółu, do której nieograniczony dostęp ma bliżej nieokreślona liczba ludzi. Oznacza to, że w internecie nie można bezkarnie publikować wszystkiego, co się chce. Właściciele stron internetowych i wydawcy portali odpowiadają za pojawiające się tam treści – podkreśla dr Adam Bodnar.
Sprawą wykroczenia Mateusza S. sąd rejonowy zajmie się raz jeszcze. Będzie musiał wziąć pod uwagę ocenę prawną dokonaną przed Sąd Najwyższy.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 17 kwietnia 2018 r., sygn. akt IV KK 296/17.