Poselski projekt o SN opublikowany został 3 kwietnia na stronach Sejmu - tego samego dnia, gdy w życie weszła nowa ustawa o SN uchwalona 8 grudnia zeszłego roku. Jego pierwsze czytanie jest zaplanowane na wtorek na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka.
W opinii SN zamieszczonej na stronie internetowej tego sądu oceniono, iż projekt ten jest przykładem "instrumentalnego wykorzystywania prawa w celu osiągnięcia zamierzonego celu, jakim jest uzyskanie wpływu na funkcjonowanie SN poprzez nieznaną konstytucji instytucję sędziego pełniącego obowiązki I prezesa SN".
Zgodnie z nową ustawą o SN I prezes SN jest powoływany przez prezydenta RP na sześcioletnią kadencję, spośród pięciu kandydatów wybranych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Natomiast w projektowanej nowelizacji zaznaczono, że "postępowania w przedmiocie wyboru, przedstawienia Prezydentowi RP kandydatów na stanowisko I Prezesa SN lub Prezesa SN oraz powołania na te stanowiska wszczęte i niezakończone" przed wejściem w życie projektowanej nowelizacji podlegają umorzeniu. Jak zaznaczono w uzasadnieniu projektu, przepis ten wprowadzony ma zostać "w celu zagwarantowania", że obsadzenia stanowisk prezesów SN nastąpi w trybie nowej ustawy.
"Powyższe propozycje w zasadzie stanowią dowód swoistej +gry+, jaką władza ustawodawcza i wykonawcza prowadzi z władzą sądowniczą, którą podejmuje wyłącznie w obawie przed możliwością wystąpienia sytuacji, której aktualne przepisy ustawy o SN nie normują" - zaznaczono w opinii.
Dodano w niej, iż "trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że projektodawca obawiał się, iż pod rządami aktualnie obowiązującej ustawy o SN" sędziowie zrezygnują z pełnienia swoich funkcji, "w tym również w tym celu, aby prezydent nie wskazywał pełniących obowiązki I prezesa SN i prezesów SN kierujących poszczególnymi izbami, ale miał obowiązek wyboru tych osób spośród kandydatów wskazanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN".
"Zarówno z kulturowego i społecznego punktu widzenia, taki sposób tworzenia prawa stanowi istotny regres w myśleniu prawniczym. Prawo przestaje być bowiem sposobem normowania stosunków społecznych, a staje się instrumentem konsolidacji władzy" - oceniono w opinii.
Jak dodano "nie sposób w tym zakresie przemilczeć, że w okresie, gdy SN będzie kierował sędzia wyznaczony przez prezydenta (...) nieobsadzone pozostanie stanowisko przewodniczącego Trybunału Stanu i członka Krajowej Rady Sądownictwa". "Z urzędu bowiem te funkcje sprawuje I prezes SN, a nie sędzia pełniący jego obowiązki" - wskazano.
Projekt PiS wprowadza ponadto zmiany w gospodarowaniu budżetem Izby Dyscyplinarnej SN. Przewidziano, że prezes SN kierujący Izbą Dyscyplinarną będzie samodzielnie - bez udziału czy upoważnienia I prezesa SN - dysponował budżetem związanym z funkcjonowaniem Izby Dyscyplinarnej. Ponadto bez zgody prezesa Izby Dyscyplinarnej nie będzie można w ramach SN zmniejszyć wydatków na tę Izbę.
Natomiast - jak przewidziano w jednym z przepisów przejściowych projektu - jeżeli przed wejściem w życie proponowanej nowelizacji doszłoby do zmniejszenia wydatków na Izbę Dyscyplinarną, to prezes tej Izby mógłby przywrócić poprzedni poziom budżetu Izby sprzed zmiany.
"Kształt oraz ustrój Izby Dyscyplinarnej tylko z nazwy wskazuje, że jest to część SN. W rzeczywistości mamy natomiast do czynienia z powołaniem sądu zupełnie nieznanego polskiej ustawie zasadniczej, całkowicie odrębnego oraz niezależnego od SN, jak i innych sądów wymienionych w konstytucji. Służyć ma temu również całkowita autonomia finansowa Izby Dyscyplinarnej, która proponowaną zmianą dodatkowo jest jeszcze wzmacniana. Dlatego Izbę Dyscyplinarną w takim kształcie należy uznać za strukturę wątpliwą konstytucyjnie" - oceniono w opinii w odniesieniu do tej części projektu.
Według obowiązujących od zeszłego tygodnia przepisów Izba Dyscyplinarna ma zagwarantowany autonomiczny status wśród izb SN. Ma mieć odrębną kancelarię prezesa kierującego jej pracą. Izba ta może obecnie samodzielnie kształtować projekt swego budżetu.