Znaczna część rekordowej kwoty 1,3 mld zł to zasługa przepisów o konfiskacie rozszerzonej, które ułatwiły prokuratorom odbieranie mienia osobom podejrzanym o poważne przestępstwa gospodarcze bez konieczności udowadniania, że pochodzi ono z nielegalnej działalności. W praktyce oznacza to, że prokurator nie musi za każdym razem wykazywać, że willa i luksusowy samochód, których właścicielem jest sprawca, kupiono za wyprane pieniądze czy zyski w wyłudzeń VAT-owskich. Co więcej, śledczy może też zająć majątek, z którego korzystał przestępstwa, nawet jeśli ten nie był jego formalnym właścicielem, bo przepisał go na osobę trzecią. Chyba że zainteresowani będą w stanie przedstawić dowody na to, że swój dobytek zdobyli legalnie. Wtedy sąd nie orzeknie konfiskaty, bo to do niego należy ostateczna decyzja, czy przestępca zostanie pozbawiony swojego dorobku.
W konsekwencji obowiązujących do kwietnia ubiegłego roku regulacji łupem śledczych padły nie tylko konta bankowe, nieruchomości, samochody i jachty, lecz także udziały w spółkach oraz całe przedsiębiorstwa będące własnością podejrzanych o działalność przestępczą. W praktyce przepisy o konfiskacie najbardziej uderzają w grupy zajmujące się wyłudzeniami VAT, praniem pieniędzy oraz poważnymi oszustwami finansowymi. Zdarzył się już jednak przypadek, że majątek stracił przedsiębiorca zajmujący się uprawą marihuany czy grupa uwikłana w udzielanie pożyczek lichwiarskich.