W czwartek, kiedy poseł Marek Ast w świetle reflektorów ogłaszał kolejną legislacyjną ofensywę PiS dotyczącą wymiaru sprawiedliwości, w Pałacu Prezydenckim odbywała się dużo bardziej podniosła, acz zdecydowanie mniej medialna uroczystość.



Oto prezydent Andrzej Duda wręczył kilkudziesięciu osobom akty powołania na stanowisko sędziego. Na uroczystości, oprócz masy szacownych gości, stawili się także nowo wybrani przez Sejm członkowie Krajowej Rady Sądownictwa. Było to ich pierwsze wystąpienie publiczne w tak licznym gronie. Do pałacu zawitali bowiem niemal wszyscy spośród 15 poselskich wybrańców.
Tymczasem prezydent odnotował ten fakt tylko podczas witania gości. Później już ani razu nie odniósł się do obecności nowej KRS. To zaskakujące, bo przecież taka uroczystość to nie tylko okazja do składania gratulacji, wymiany uprzejmości czy też robienia sobie selfie z głową państwa. Prezydent zawsze wykorzystuje ten moment, aby przekazać jakąś mądrość młodym ludziom, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę w todze z fioletowym żabotem.
Zdarza się również, że głowa państwa stara się świeżo upieczonych sędziów przed czymś przestrzec, zwrócić im uwagę na pewne kwestie. W czwartek jednak prezydent Duda, kierując słowo do nowo powołanych szafarzy sprawiedliwości, nawet nie zająknął się o obecności przedstawicieli nowej KRS. A przecież byli oni żywym dowodem na to, że w wymiarze sprawiedliwości dokonał się iście kopernikański przewrót. Bo czyż nie jest takowym odebranie środowisku sędziowskiemu prawa do wyboru swoich przedstawicieli do rady i oddanie tego uprawnienia w ręce polityków?
Czwartkowa uroczystość była więc doskonałym momentem, aby pokazać, że prezydent akceptuje nowy porządek rzeczy, że rada w takim składzie ma jego „błogosławieństwo”, że wreszcie podobają mu się „porządki”, jakie jego macierzysta partia zaprowadza w wymiarze sprawiedliwości. Mógł również postawić nowych członków KRS za wzór do naśladowania. Wszak przy poprzednich tego typu uroczystościach przestrzegał młodych sędziów, aby byli odporni na presję, zwłaszcza tę ze strony środowiska. A przecież właśnie tą kartą – nieulegania presji środowiskowej – grali obrońcy tych, którzy zdecydowali się startować do nowej rady. Społeczność sędziowska apelowała bowiem, aby wybory zbojkotować.
Retoryką tą szafowali zwłaszcza przedstawiciele resortu sprawiedliwości, którzy przedstawiali nowo wybranych członków rady jako 15 „ostatnich sprawiedliwych”. Mówi się, że w nowej radzie zasiadają ludzie Zbigniewa Ziobry. Czy to określenie jest krzywdzące, przekonamy się zapewne w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Po czwartkowej uroczystości można za to zaryzykować stwierdzenie, że nie są to ludzie Andrzeja Dudy.