Sędzia Paweł M., który orzekał w wydziale karnym szczecińskiego Sądu Okręgowego był obwiniony o popełnienie wykroczenia stanowiącego jednocześnie "przewinienie dyscyplinarne - uchybienie godności urzędu" polegającego na tym, że w czerwcu 2016 r. w sklepie w Szczecinie ukradł element wkrętarki.
W listopadzie zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku jako sędziowski sąd dyscyplinarny I instancji wymierzył sędziemu M. karę wydalenia z zawodu. W miniony piątek Sąd Najwyższy zmienił wyrok sądu I instancji i wymierzył sędziemu karę obniżenia wynagrodzenia o 20 proc. na okres dwóch lat.
"Pan sędzia jest gotów już do powrotu do orzekania" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie.
"Oczywiście Sąd Okręgowy w Szczecinie musi dostać dokumenty potwierdzające, że może on orzekać dlatego, że w tej chwili cały czas jeszcze mam w dokumentach ostatnie postanowienie o zawieszeniu go w czynnościach. Zatem muszą dotrzeć do mnie informacje o tym, że ma on orzekać; nie jako fakty poznane z prasy tylko drogą urzędową" - dodał Strączyński.
Pytany przez dziennikarze, czy wyobraża sobie współpracę z tym sędzią, prezes szczecińskiego sądu okręgowego odpowiedział: "Nie ja decyduję o tym, czy współpracować z sędzią. Skoro Sąd Najwyższy orzekł, że pan sędzia pozostaje w służbie, to ja mam obowiązek to uszanować i nie mam tu nic do wyobrażania sobie. Prezes sąd musi podporządkować się prawu i wyrokom" - powiedział sędzia Strączyński.
Zapytany, czy sędzia wróci na dotychczasowe stanowisko, Strączyński odpowiedział, że "stanowiskiem jest stanowisko sędziego sądu okręgowego, natomiast nigdzie nie jest powiedziane do jakiego wydziału wróci". "Sędzia się ze mną skontaktował, powiedział że składa oświadczenie, iż jest gotów orzekać w każdym wydziale, do którego zostanie skierowany, niekoniecznie w tym samym" - dodał prezes szczecińskiego SO.
Z kolei pytany czy, sędzia wróci do innego wydziału niż karny, Strączyński odparł, że pytanie jest przedwczesne. "Nie ma jeszcze decyzji. Poza tym nie podejmuję tej decyzji sam, lecz z udziałem kolegium sądu okręgowego, ale nie jest to wykluczone, że zostanie skierowany do orzekania w innym wydziale" - powiedział prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Dziennikarze zwracali uwagę, że sędzia jest karnistą i pytali, jakie ewentualnie wydziały, poza trzecim karnym, w którym wcześniej orzekał, mogą wchodzić w grę. "Nie istnieje coś takiego, jak specjalność sędziowska w sensie prawnym" - odpowiedział prezes sądu.
"Każdy sędzia może zmienić w każdej chwili wydział pod warunkiem, że się odpowiednio przygotuje do orzekania w innym wydziale. Zatem nie ma żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o przepisy do jakiego wydziału sędzia mógłby być skierowany. W Sądzie Okręgowym w Szczecinie jest wydziałów orzeczniczych kilka o wszystkich specjalnościach i do każdego z tych pionów sędzia może być w każdej chwili skierowany zwłaszcza, gdy jasno oświadczył, że wyraża zgodę na przeniesienie praktycznie do każdego wydziału do jakiego zostanie skierowany" - dodał Strączyński.
Zaznaczył, że "decyzja ostateczna należy do prezesa (sądu-PAP), ale podejmowana jest po zasięgnięciu opinii kolegium". "Zatem najpierw głosowanie na kolegium, a później decyzja prezesa" - odpowiedział Strączyński dopytywany o formę przeniesienia sędziego do konkretnego wydziału.
W listopadzie zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku wymierzając sędziemu M. karę wydalenia z zawodu wskazywał, że sędzia powinien zawsze kierować się zasadami uczciwości, godności, honoru, poczucia obowiązku oraz przestrzegać dobrych obyczajów. "Nie ulega wątpliwości, że zachowanie obwinionego naruszyło powyższe zasady. (...) Nie budzi wątpliwości, że popełnienie kradzieży przez sędziego godzi też w autorytet wymiaru sprawiedliwości" - uzasadniał wówczas SA.
Z kolei sędzia Katarzyna Tyczka-Rote uzasadniając w miniony piątek decyzję wymierzenia sędziemu kary obniżenia wynagrodzenia o 20 proc. na okres dwóch lat, wskazała, że SN uwzględnił zarzut odwołania dotyczący "rażącej niewspółmierności wymierzonej kary". "Przy ocenie według aktualnych stawek wynagrodzenia obwiniony za ten czyn, za który każdy inny obywatel zapłaciłby 100 zł mandatu, zapłaci około 50 tys. zł. Wydaje się, że taka sankcja jest sankcją adekwatną i bardziej dostosowaną do charakteru czynu" - powiedziała sędzia SN.
Przyznała, że "sędzia niewątpliwie powinien odpowiadać w sposób dużo surowszy, ponieważ jego obowiązki moralne są znacznie większe i oczekiwania wobec niego są znacznie większe". Jak dodała, "nie znaczy to jednak, żeby można było pominąć sytuację osobistą i przede wszystkim dotychczasowe postępowanie sędziego, te 20 lat jego służby".