Przedstawianie osoby jako dłużnika, podczas gdy w rzeczywistości nie ma ona żadnych zaległości, może stanowić naruszenie dóbr osobistych. Wynika tak z wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Spór, który trafił na wokandę, rozgorzał między aktywistą w jednej ze spółdzielni mieszkaniowych a jej kierownictwem. Mężczyzna w 2013 r. kandydował w wyborach do rady nadzorczej spółdzielni. Podczas walnego zgromadzenia członków kilku uczestników zadało kandydatom pytanie, czy zalegają z płatnościami. Wskazywano przy tym, że jeśli ktoś ma dług, nie powinien zostać wybrany, gdyż w praktyce za niego płacić muszą inni spółdzielcy.
Powód udzielił informacji, że nie ma żadnych zaległości. Głos wtedy zabrała główna księgowa, będąca również członkiem zarządu spółdzielni. Stwierdziła, że udzielona informacja jest nieprawdziwa i że powód ma zadłużenie w kwocie ok. 1400 zł.
Mężczyzna nie został wybrany. Skierował za to powództwo do sądu, domagając się przeprosin i zadośćuczynienia. Sąd okręgowy jednak oddalił powództwo. Wyjaśnił, że o naruszeniu dóbr osobistych w postaci dobrego imienia może być mowa jedynie, gdy miało to miejsce przy obiektywnym, a nie subiektywnym kryterium oceny zaistnienia odpowiedzialności.
„Przepisy przewidujące ochronę osób poszkodowanych nie służą bowiem dla udzielania satysfakcji osób nadwrażliwych. Obiektywnie oceniając, nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Kandydując na członka rady nadzorczej pozwanej, powód winien się liczyć z postępowaniami ograniczającymi jego prywatność” – stwierdził sąd. Podkreślił, że informacja o zadłużeniu nie była prezentowana szerokiemu gronu osób, lecz jedynie na walnym zgromadzeniu. Zaznaczył także, że w przeszłości spółdzielnia domagała się od mężczyzny zaległej kwoty 1400 zł. Tyle że powód odmówił zapłaty, a następnie wykazał w sądzie, że byłaby ona nienależna.
Innymi słowy, sąd okręgowy stwierdził, że choć informacja o zadłużeniu w dniu walnego zgromadzenia była nieprawdziwa, to trudno o jej przekazanie obwiniać kierownictwo spółdzielni. Nie było też zamiaru pokazywania powoda jako dłużnika. Chodziło jedynie o odpowiedź na zadane pytanie. A zatem nie może być mowy o naruszeniu dóbr osobistych.
Zupełnie inaczej sprawę ocenił sąd apelacyjny, do którego trafiła apelacja mężczyzny.
Sędziowie wskazali, że do naruszenia dobrego imienia doszło. Władze spółdzielni miały prawo przekazać komunikat o zaległościach czynszowych kandydatów do rady nadzorczej. Ale powinien być on zgodny z rzeczywistością. Jako że tak nie było, z osoby bez długów zrobiono dłużnika. A dobra osobiste powoda bardziej niż nazwanie go dłużnikiem naruszyło zrobienie z niego kłamcy.
„Istota sporu nie sprowadza się do tego, że główna księgowa spółdzielni mieszkaniowej odniosła się do wypowiedzi powoda co do jego zadłużenia, lecz że poinformowała zebranych, iż wbrew twierdzeniom powoda, ten posiada zadłużenie wobec spółdzielni. (...) Mogło to doprowadzić u części zebranych do przekonania, że powód nie jest osobą rzetelną i wiarygodną” – wskazuje sąd w uzasadnieniu.
Nie było też wątpliwości co do publicznego charakteru naruszenia.
„Nie sposób zgodzić się ze stwierdzeniem sądu pierwszej instancji, że informacja o zadłużeniu powoda nie została upubliczniona, gdyż podano ją jedynie na walnym zgromadzeniu członków spółdzielni mieszkaniowej (...). Z akt sprawy wynika, że w zgromadzeniu uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Nie miało ono charakteru towarzyskiego. Jego celem był wybór osób wchodzących w skład organu pozwanej” – ustalił sąd. A to daje podstawę do tego, by usunięcie naruszenia również miało charakter publiczny.
Efekt? Spółdzielnia została zobowiązana do opublikowania na swojej stronie internetowej przeprosin oraz informacji o braku zadłużeniu powoda, które powinny być na niej umieszczone przez sześć tygodni. Sąd oddalił za to roszczenie o zadośćuczynienie. Między innymi dlatego, że pieniądze byłyby wypłacone z majątku ogółu spółdzielców.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 6 grudnia 2017 r., sygn. akt I ACa 481/17.