Jesteśmy w samym środku procesu wyborczego 15 członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Wciąż jednak słychać głosy podważające konstytucyjność ustawy, na mocy której się to odbywa. Dzieje się tak, choć akt ten został uchwalony przez uprawnione organy, podpisany przez prezydenta RP i należycie opublikowany, a jego zapisy nie zostały zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny.
Jedną z osób, która szczególnie wyraźnie formułuje opinie o niezgodności niektórych przepisów ustawy z konstytucją, jest obecny rzecznik prasowy KRS. Rolą rzecznika jest, zdawałoby się, prezentowanie stanowiska całej rady lub przynajmniej większości jej członków. Tymczasem – co warto przypomnieć – obecny skład KRS nie zdecydował się na skierowanie ustawy do TK. Choć widząc rzekome zagrożenie dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów, powinien to zrobić.
Skąd to zaniechanie? Odpowiedź nasuwa się sama: z powodów politycznych, jak również ze względu na miałkość argumentów prawnych przemawiających za niekonstytucyjnością ustawy o KRS. Racjonalny prawnik nie inicjuje postępowania przed sądem czy trybunałem, wiedząc, że nie ma mocnych kart. Sędziowie zasiadający obecnie w KRS są prawnikami z długoletnim stażem i doświadczeniem, a zatem należy domniemywać, że znają dobrze treść zarówno Konstytucji RP, jak i obowiązującej ustawy o KRS. Muszą zatem wiedzieć, że z art. 187 ustawy zasadniczej nie wynika, iż 15 członków rady wyłanianych spośród sędziów Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych mają bezpośrednio wybierać sędziowie. Za to ust. 4 tego artykułu wprost określa, że „ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa”. Konstytucja pozostawiła zatem tę kwestię do uregulowania w ustawie zwykłej.
Konstytucja w art. 4 stanowi, że władza zwierzchnia w Polsce należy do narodu, który sprawuje ją przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Skoro zatem ustawa o KRS pozwala zgłosić kandydatów do rady grupie 2 tys. obywateli lub 25 czynnym sędziom, a następnie dokonać wyboru przedstawicielom narodu, czyli posłom zasiadającym w Sejmie, to jest to zgodne z konstytucją. Faktem jest, że konstytucja w art. 187 ust. 3 roztacza ochronę ciągłości czteroletniej kadencji wybieranych członków KRS. Należy mieć jednak na uwadze, że Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 18 lipca 2007 r. (sygn. akt K 25/07) dopuścił możliwość skrócenia kadencji sędziów zasiadających w KRS w sytuacji, gdy zaistnieją nadzwyczajne, konstytucyjnie uzasadnione okoliczności. Taką okolicznością z pewnością jest wola ustawodawcy ustanowienia wspólnej kadencji wszystkich członków rady. Pod wpływem decyzji samej KRS (a nie ustawodawcy) z 12 lutego 2002 r. ugruntowało się stanowisko, że okres czterech lat, wskazany w art. 187 ust. 3 konstytucji, odnosi się do poszczególnych członków rady. Ale nie jest to jedyna możliwa interpretacja tego przepisu. Tym bardziej, że trudno dopuszczać, aby sama KRS ograniczała kompetencje ustawodawcy w zakresie ustalenia tego, jak ma działać rada.
Niezależnie od istniejącej różnicy poglądów w tej kwestii należy zgodzić się z prof. Adamem Strzemboszem, który podczas ostatniego zgromadzenia SSP „Iustitia” stwierdził, że „najważniejsze jest orzecznictwo (...) by tworzyć środowisko, które pozwala tym, którzy są narażeni na różne naciski, oprzeć się naciskom i orzekać zgodnie z sumieniem i prawem, prawym prawem”. Zadaniem nowej KRS będzie m.in. tworzenie warunków sprzyjających orzekaniu zgodnie z prawem i sumieniem sędziego. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że pod moim zgłoszeniem do KRS podpisało się 31 czynnych sędziów kilku sądów rejonowych znajdujących się na obszarze właściwości Sądu Okręgowego w Katowicach. O poparcie zwróciłem się wyłącznie do sędziów tych sądów, wiedząc, że znają mnie, moją działalność w organach samorządu sędziowskiego i moje orzecznictwo. Z uwagi na groźby, jakie prominentni sędziowie sądów wyższych instancji kierowali pod adresem moim i popierających mnie osób, zaniechałem zbierania większej liczby podpisów, by nie narażać nikogo na niepotrzebny stres związany z całą sytuacją. W mediach lansowana jest teza o bliskich związkach kandydatów do KRS z resortem sprawiedliwości. Ja nie zwracałem się o poparcie do sędziów pracujących w Ministerstwie Sprawiedliwości (do osób mi bliskich także zresztą nie). Nie zabiegałem też o poparcie ministra sprawiedliwości, którego osobiście nigdy nie widziałem i z którym nigdy nie miałem przyjemności rozmawiać. Biorąc pod uwagę to, że minister z mocy ustawy jest członkiem KRS, mam nadzieję na udaną współpracę z nim. Nigdy jednak nie zapomnę, że jako sędzia podlegam jedynie konstytucji i obowiązującemu prawu. Kandyduję do Krajowej Rady Sądownictwa, ponieważ chcę wykorzystać moją wiedzę i zdolności w służbie obywatelom poprzez stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Czy wśród rzeszy ok. 10 tys. sędziów są osoby z większą ode mnie wiedzą i zasługami? Z pewnością tak. Ja jednak mam wolę i odwagę, by zmieniać polskie sądownictwo.