Bez względu na to, w których państwach adwokaci i radcowie prawni mogą być pełnomocnikami przy dokonywaniu zgłoszeń patentowych, to sama wiedza prawnicza jest zupełnie niewystarczająca do sporządzania takich zgłoszeń.

Warto o tym pamiętać, dyskutując o propozycjach zawartych w projekcie nowelizacji ustawy – Prawo własności przemysłowej, który obecnie jest przedmiotem konsultacji.

Proces zgłaszania wynalazku sprowadza się nierzadko do żmudnego konstruowania opisu wynalazku, zastrzeżeń patentowych i rysunku. Oczywiście, są zgłoszenia łatwiejsze i trudniejsze, lecz co do zasady wszystko odbywa się poprzez doskonalenie kolejnych wersji, w których poszczególne fragmenty muszą do siebie pasować niczym puzzle. Kryteriami rozstrzygającymi o tym dopasowaniu są, oprócz regulacji prawnych dotyczących samego zgłoszenia, wiadomości fachowe z dziedziny wynalazku oraz dotyczące doktryny przyjętej przez dany urząd patentowy. Wspomniane fragmenty (osiem lub dziewięć fragmentów w opisie wynalazku, zastrzeżenia niezależne i zależne oraz rysunek), a także samo postępowanie, z przyczyn obiektywnych, jest – ośmielam się twierdzić – niepodobne do żadnego innego.
Podstawową, choć zapewne jedną z wielu różnic jest bardzo ograniczona możliwość poprawiania już dokonanego zgłoszenia. Niewpisanie jakiejś, z pozoru drobnej dla niefachowca (z zakresu wiedzy o patentach), informacji może skończyć się decyzją negatywną. Przy zgłaszaniu wynalazków praktycznie nie ma miejsca na typowo prawne spory, ponieważ takie są rozpatrywane w postępowaniach cywilnych przed sądami powszechnymi, a nie przed Urzędem Patentowym RP.
Tu nie chodzi o konkurencję
Nie powinno się szafować argumentem o konkurencji pomiędzy możliwością wyboru pełnomocników przy dokonywaniu zgłoszeń patentowych. Wynalazca ma bowiem bardzo ograniczoną możliwość weryfikacji tak pojmowanego rynku. Po pierwsze, dokonywanie wynalazku nie jest czynnością codzienną. Po drugie, postępowanie przed urzędem patentowym trwa, poza skrajnymi wyjątkami, kilka lat, a czasami i dłużej. Po trzecie, polemika pomiędzy urzędem patentowym a pełnomocnikiem jest bardzo często mało zrozumiała dla wynalazcy. Wynika to z wypracowanych w systemie patentowym reguł rozumienia pojęć, np.: nowości, oczywistości, ujawnienia, jednolitości, cechy technicznej, czy wreszcie samego pojęcia wynalazku, którego definicji nie ma w żadnym znanym mi systemie patentowym, co nie przeszkadza temu, że spór przed Urzędem Patentowym RP nierzadko koncentruje się na problemie, czy przedmiot zgłoszenia jest wynalazkiem lub czy wynalazek jest ujawniony. Dlatego przeciętny wynalazca nie ma możliwości bycia arbitrem na „rynku” pełnomocników.
Niepotrzebnie w dyskusji próbuje się podważać dogmat o technicznej wszechwiedzy rzeczników patentowych, gdyż po prostu taki dogmat nie istnieje i nigdy nie istniał. Rzecznicy patentowi, choć nie jest to ściśle sformalizowane, zajmują się głównie wynalazkami związanymi z ich pierwotnym wykształceniem. To nie jest tak, że rzecznik chemik po konsultacji ze specjalistą w dziedzinie np. elektroniki jest w stanie opracować każde zgłoszenie z elektroniki. W zależności od tego, jak daleko od jego specjalności znajduje się wynalazek i na ile jest „trudny”, rzecznik podejmuje decyzję o opracowaniu zgłoszenia samodzielnie lub korzystając z konsultacji. Oczywiście konsultacji w zakresie problematyki merytorycznej i doktryny danego urzędu patentowego, i to częściej u innego rzecznika niż u specjalisty z dziedziny wynalazku, gdyż taki specjalista nie zna się na zgłaszaniu wynalazków – sam przecież jest potencjalnym wynalazcą, a więc klientem rzecznika.
Trzecią możliwością jest odesłanie wynalazcy do bardziej wyspecjalizowanego rzecznika. Można powiedzieć, że opracowanie zgłoszenia wynalazku wymaga czterech rodzajów wiedzy: pierwszej – ściśle prawnej, drugiej – opartej na kunszcie zdobywanym na aplikacji i w późniejszym doświadczeniu, trzeciej – ogólnej w zakresie nauk, z których „płyną” wynalazki (np. techniki, medycyny), czwartej – specjalistycznej, dotyczącej szczegółów zgłaszanego wynalazku. Zgłoszenia są bardzo różne, ale można zaryzykować twierdzenie, że przy opracowaniu uśrednionego zgłoszenia akcenty w tych czterech częściach rozkładają się mniej więcej w równym stopniu.
Należy dodać, że na aplikacji rzecznikowskiej aplikant styka się też ze zgłoszeniami i patentami dalekimi od swojego pierwotnego wykształcenia, co daje mu pewne uniwersalne umiejętności przynajmniej w tych trzech pierwszych częściach. Mówienie, że rzecznik patentowy będący inżynierem górnictwa nie zna się na wynalazkach biochemicznych, i przywoływanie tego jako argumentu w dyskusji za dopuszczeniem radców prawnych i adwokatów do czynności rzecznika patentowego jest absurdem. Takim samym, jakby ktoś twierdził, że skoro kardiolog nie zna się na oczach, a okulista na sercu, to niech do czynności medycznych (przynajmniej internistycznych) będzie dopuszczony prawnik, który będzie konsultował się ze specjalistami z dziedziny.
Konieczne jest specjalistyczne przeszkolenie
Nie można też porównywać roli pełnomocnika przed urzędem patentowym z tą, jaką pełni przed innymi, nawet specjalistycznymi organami. W tym drugim przypadku postępowanie sprowadza się w dużej mierze do przedstawienia różnych zaświadczeń, pozwoleń, certyfikatów, opinii biegłych, zeznań świadków itp., a pełnomocnik jest osobą wiedzącą, które z tych elementów (w świetle obowiązujących przepisów), kiedy i jak wykorzystać. Natomiast przed urzędem patentowym tego rodzaju materiały dowodowe nie odgrywają większego znaczenia, gdyż podstawą procedowania jest treść zgłoszenia patentowego poddawana różnym ustawowym kryteriom (ujawnienia, wynalazku, nowości, oczywistości, przemysłowej stosowalności, jednolitości). Te kryteria, wbrew pozorom, nie są banalne, a wręcz często dyskusyjne, zaś opinie biegłych nie mają dużego zastosowania, ponieważ oprócz ekspertów urzędu patentowego i rzeczników patentowych nie ma specjalistów posiadających jednocześnie wiedzę z danej dziedziny techniki i materialnoprawną wiedzę patentową.
Nasuwa się zatem pytanie, od kogo radcowie prawni i adwokaci mieliby się uczyć sporządzania zgłoszeń patentowych? Odpowiadam – nie wiem, bo jeżeli sami będą się uczyć, to jest to metoda prób i wielu błędów kosztem wynalazców. Literatury uczącej krok po kroku tworzenia opisów wynalazku i zastrzeżeń patentowych praktycznie nie ma. Nieliczne są publikacje dotyczące polskiego prawa patentowego w ujęciu materialnoprawnym. Oczywiście są pozycje książkowe przybliżające wymogi uzyskania patentu i podające przykłady zgłoszeń patentowych (np. „Poradnik wynalazcy”), ale jest to stanowczo za mało, żeby nauczyć się profesjonalnego dokonywania zgłoszenia, i to jeszcze w czyimś imieniu.
Zupełnie nietrafne jest porównywanie dokonywania zgłoszeń znaków towarowych i wynalazków. Zgłoszenie wynalazku jest znacznie obszerniejsze i znacznie trudniejsze pod każdym względem. Nie chcąc opisywać licznych różnic dotyczących stopnia komplikacji i nielicznych podobieństw, pozwolę sobie stwierdzić, że w mojej ocenie różnice i podobieństwa są takie jak pomiędzy kierowaniem rowerem i kierowaniem samolotem. Choć w obu przypadkach niepowodzenie kończy się upadkiem na ziemię, to każdy wie, że stopień trudności sterowania jest inny, zwłaszcza że w drugim przypadku bardzo rzadko możemy powtórzyć próbę.
De facto monopolu nie ma
Niezależnie od powyższego nie powinno się mówić o „ścisłym monopolu” rzeczników patentowych w zakresie tworzenia zgłoszeń patentowych, ponieważ zgodnie z prawem każdy może na swoją rzecz dokonać zgłoszenia patentowego do Urzędu Patentowego RP, a przy pisaniu może się konsultować, z kim chce. Jest pod tym względem całkowita wolność. Jednak szanse na dobrze dokonane zgłoszenie przez osobę nieprzygotowaną są praktycznie zerowe i dlatego właśnie od 100 lat rozwija się zawód rzecznika patentowego. O czym świadczy przywoływany w dyskusji przykład Słowenii (por. „Zgłaszanie wynalazków wreszcie nie tylko dla rzeczników patentowych”, DGP 158/2017), w której nie ma regulowanego zawodu rzecznika patentowego, a tego typu usługi może świadczyć każdy dorosły obywatel? Wskazuje jedynie, że nawet w sytuacji braku rzeczników patentowych tamtejszy ustawodawca nie dostrzegł kluczowej roli samej wiedzy prawniczej w procesie zgłaszania wynalazków i w tym zakresie nie wyróżnił kompetencji radców prawnych i adwokatów ponad umiejętności reszty społeczeństwa.
Nie można przejść obojętnie nad stwierdzeniami, że np. rzecznicy obawiają się odebrania pracy lub że zamiarem pomysłodawców deregulacji jest zwiększenie liczby zgłoszeń patentowych z 5500 do 55 tys. Po pierwsze, ci którzy uważają, że wesprą innowacyjność, dopuszczając do sporządzania zgłoszeń patentowych ludzi bez specjalistycznego przeszkolenia, bardzo się mylą. Po drugie, ci którzy uważają, że zwiększenie liczby zgłoszeń patentowych jako takich razy 10 wspiera innowacyjność – jeszcze bardziej się mylą. Można przecież sztucznie wygenerować 550 tys. zgłoszeń, ale chyba lepiej mieć ich tylko 550, lecz naprawdę wartościowych (dotychczasowe ciężko wdrożyć, a jeszcze ciężej sprzedać). Po trzecie, wydaje mi się, że rzecznicy nie obawiają się „odebrania” pracy, tylko wręcz odwrotnie – nadmiaru pracy ze zgłoszeniami, które zostaną dokonane nieprofesjonalnie, a z którymi później niezadowoleni wynalazcy zwrócą się do rzeczników patentowych.
90 proc. wadliwych zgłoszeń
Pojawiają się argumenty, że rzeczników patentowych jest za mało w stosunku do potrzeb wynalazców. Jednak wyniki wyrywkowej ankiety (w trakcie pisania tego artykułu) przeprowadzonej przeze mnie wśród rzeczników z różnych kancelarii i z różnych stron Polski temu przeczą; aż 77 proc. stwierdziło, że klientów chcących dokonać zgłoszeń patentowych w 2017 r było mniej niż 2016 r., 8 proc. uznało, że było tyle samo, a jedynie 15 proc., że liczba takich klientów się zwiększyła. Ponadto wszyscy zapytani rzecznicy nie odmówili ze względu na nadmiar pracy w 2017 r. dokonania zgłoszenia patentowego żadnemu klientowi.
Ponieważ tzw. III ustawa deregulacyjna umożliwiła już adwokatom i radcom prawnym reprezentację klientów przed Urzędem Patentowym RP przy zgłaszaniu znaków towarowych, można się spotkać ze stwierdzeniem, że odpowiednio się oni przygotowali i świadczą swoje usługi profesjonalnie. Natomiast fragment oceny przedstawionej przez Urząd Patentowy RP w trakcie opiniowania projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego działalności innowacyjnej (opiniowanie z 4 lipca 2017 r. na stronie Rządowego Centrum Legislacji) brzmiał: „Obecnie 16 proc. zgłoszeń znaków towarowych dokonywanych przez profesjonalnych pełnomocników pochodzi od adwokatów i radców prawnych, z czego aż 90 proc. jest wadliwych. Konsekwencje błędów dokonanych w postępowaniu w sprawie znaków towarowych są nieporównywalne z przypadkami nieprawidłowo dokonanych zgłoszeń wynalazku lub wzoru użytkowego”. Taka jest ocena wystawiona przez UPRP z „egzaminu” ze znaków towarowych. Aż strach myśleć, jaka będzie ze zgłaszania wynalazków. Nie trzeba być prorokiem, żeby wiedzieć, iż należy przygotować się na dużą dawkę emocji przeplatanych czarnym humorem.