Sprawa dotyczyła powództwa o zapłatę, zgłoszonego przez właściciela luksusowego auta przeciwko powiatowemu zarządowi dróg. Jak twierdził mężczyzna pojazd został zniszczony przez gałąź, upadającą na dach i przednią szybę z przydrożnego drzewa.
W chwili zdarzenia z auta korzystał syn powoda, który od razy skontaktował się z ojcem, a następnie powiadomił funkcjonariusza Komendy Powiatowej Policji. Zamontowany w samochodzie moduł GPS pozwolił na szczegółowe określenie lokalizacji, w której powstała szkoda. Policjanci biorący udział w interwencji zauważyli uszkodzenie dachu i zarysowania przedniej szyby. Nie zauważyli, by na drodze znajdowały się gałęzie. Gałęzie i konary zlokalizowali jedynie w rowie. Pytany o zajście kierowca nie wiedział, w którym dokładnie miejscu miało dojść do zdarzenia, z którego drzewa spadła gałąź i która to była gałąź. Funkcjonariusze wszystkie spostrzeżenia ujęli w notatce służbowej.
Sąd Rejonowy badając sprawę ustalił, że w chwili zdarzenia „było ciemno, występowało zachmurzenie całkowite, bez opadów atmosferycznych, grunt był suchy, wiał wiatr słaby do umiarkowanego, panowały dobre warunki drogowe”. Sześć dni po zajściu powód wysłał do pozwanego zgłoszenie o uszkodzeniu pojazdu. Ówczesny drogomistrz zaproponował zgłaszającemu wspólne przeprowadzenie wizji lokalnej, ten jednak odmówił. Przedstawiciele jednostki nie znaleźli ani żadnej złamanej gałęzi, ani odłamków od szyberdachu pojazdu. Jak podkreśliła strona pozwana drzewostan, znajdujący się w okolicy wskazanego miejsca przechodził „systematyczne przeglądy w celu wytypowania tych drzew, które nadają się do wycinki oraz posiadających suche gałęzie”. Pracownicy zarządu dróg regularnie wycinali odrosty. Ostatnie cięcia miały miejsce około 2 tygodni przed datą zdarzenia.
Jak się okazało powód nie otrzymał odszkodowania od swojego ubezpieczyciela, mimo że posiadał ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej deliktowej i kontraktowej wynikającej z prowadzonej działalności i posiadanego mienia, z rozszerzoną odpowiedzialnością za szkody powstałe wskutek leżących (lub spadających) na jezdni lub poboczu drzew konarów, gałęzi.
Sąd rozpatrujący sprawę w pierwszej instancji przypomniał, że „warunkiem ponoszenia przez pozwanego odpowiedzialności odszkodowawczej na podstawie artykułu 415 Kodeksu cywilnego jest wykazanie przez powoda – zgodnie z ciężarem dowodu – wystąpienia zdarzenia szkodowego, bezprawności działania lub zaniechania i winy po stronie sprawcy oraz związku przyczynowego między bezprawnością działania lub zaniechania sprawcy, a szkodą”.
Sąd Rejonowy uznał, że właściciel auta nie spełnił tego obowiązku. „Powód nie wykazał w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości, że to gałąź spadająca na pojazd spowodowała w nim uszkodzenia” – czytamy w uzasadnieniu. Ponadto wskazano, że w zachowaniu pozwanego nie ma znamion umyślności.
Z uwagi na powyższe sąd oddalił powództwo. Powód złożył apelację żądając uchylenia zaskarżonego wyroku w zakresie objętym zaskarżeniem i przekazania do ponownego rozpoznania sądowi I instancji wraz z pozostawieniem temu sądowi rozstrzygnięcia o kosztach instancji odwoławczej, o zasądzenie których od pozwanego i interwenienta na rzecz powoda niniejszym wnosi się wg norm przepisanych.
Sąd Okręgowy podzielił ustalenia poprzednika, przyjął je za własne i uznał apelację za niezasadną i jako taką ją oddalił.
„Zgodnie z zasadą kontradyktoryjności procesu cywilnego, to na stronie powodowej spoczywał ciężar dowiedzenia, co spowodowało wystąpienie takich skutków. Innymi słowy, to powód winien wykazać zarówno fakt wystąpienia szkody, jak i związek przyczynowy pomiędzy konkretnym (ściśle określonym zdarzeniem) a zaistnieniem tej szkody, oraz winę strony pozwanej” – wyjaśniono.
Ze zgromadzonego materiału dowodowego nie wynikało, jakie zdarzenie spowodowało wystąpienie szkody. „Zachowanie syna powoda po rzekomym zaistnieniu zdarzenia było sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego. Syn powoda nie zrobił zdjęć, chociaż dysponował smartfonem (zawiadamiał za jego pomocą policję) . Biorąc pod uwagę jego wiek, tj. miał wówczas 27 lat, takie działania jawią się jako całkowicie nieracjonalne. Świadek winien co najmniej sfotografować uszkodzenia na pojeździe. Racjonalne wydawałoby się także natychmiastowe zatrzymanie się po upadku na samochód przedmiotu, który wywołałby tak daleko idące uszkodzenia pojazdu i sprawdzenie co było tego przyczyną oraz również udokumentowanie tego chociażby za pomocą zdjęć z telefonu” - wskazano .
Niestety kierowca pojazdu tego nie zrobił. Powód mimo spoczywającego na nim ciężaru nie wykazał, z jakiego konkretnego drzewa ułamała się konkretna gałąź. Dopiero wtedy biegły dendrolog mógłby określić czy gałąź odłamała się sama, czy było to wynikiem ingerencji osoby trzeciej czy też wreszcie doszło do tego zdarzenia wskutek zaniedbań po stronie pozwanej jak twierdził powód. Sędzia podważył także sensowność wykonywania dokumentacji fotograficznej półtora miesiąca od zdarzenia.
Jedynie z zeznań kierowcy auta, którym był syn powoda można było dowiedzieć się, że wypadek miał miejsce. Wezwani policjanci relacjonowali tylko to co od niego usłyszeli. Niestety wykazywany przez kierowcę brak szczegółów oraz irracjonalne zachowanie nie przekonują do uwierzenia w jego słowa. „Przeczą temu chociażby mało racjonalne zachowania syna powoda, który przy tak daleko idącym uszkodzeniu auta miałby nie dochować podstawowych wręcz aktów staranności wymaganej od każdej osoby dbającej o swoje interesy majątkowe, czy równie mało racjonalna odmowa udania się przez samego powoda na miejsce zdarzenia wraz z pracownikiem pozwanego, wkrótce po zdarzeniu. Nie można zatem w tych warunkach wykluczyć, że do uszkodzeń w pojeździe doszło w zupełnie innym czasie i miejscu oraz w zupełnie innych okolicznościach niż wskazywał to powód”.
Powód nie udowodnił wykazał przesłanek umożliwiających przypisanie odpowiedzialności pozwanemu, dlatego apelacja została oddalona.
Wyrok Sądu Okręgowego w Toruniu, sygn. akt VIII Ca 669/17