Straż Graniczna będzie gromadziła wszelkie dane o klientach linii lotniczych. I udostępni je innym służbom, jeśli te będą podejrzewały, że ktoś może być terrorystą. To nowy projekt ustawy autorstwa MSWiA.
Kto będzie mógł otrzymać dane o pasażerach? / Dziennik Gazeta Prawna
Do informacji o pasażerach dostęp będzie miało 11 podmiotów, w tym prokurator krajowy, komendant główny policji i szef Krajowej Administracji Skarbowej.
Jeśli po pozyskaniu danych służby ustalą, że ktoś co prawda nie jest terrorystą, ale popełnił inne przestępstwo – i tak będą mogły je wykorzystać.
Czego dowiedzą się służby? Przede wszystkim tego, kto i dokąd lata. Ustalenie, że np. Jan Kowalski 1 marca leciał z Warszawy do Waszyngtonu, a 5 marca z Krakowa do Berlina – zajmie chwilę. Informacje do systemu wprowadzać będą – jeszcze przed odlotem pasażera – przewoźnicy lotniczy. Dla jasności: już teraz służby mogą pozyskiwać dane. Ale po pierwsze, jest to znacznie żmudniejsza procedura, należy występować o nie do poszczególnych przedsiębiorców. Będzie łatwiej, bo powstanie jedna wielka baza. Po drugie, teraz udostępnianych jest mniej informacji. Po wejściu w życie nowej ustawy prokurator krajowy będzie mógł się dowiedzieć nawet tego, co kto jadł na pokładzie samolotu, jeśli tylko miał specjalne życzenia przed odlotem. W ten sposób będzie można z pewną dozą prawdopodobieństwa określić np. wyznanie pasażera. Przed Wielkim Bratem nie uciekną też dzieci. Z projektowanego prawa wynika, że rejestrowane będą, oprócz tak oczywistych kwestii jak ich imiona i nazwiska oraz dane kontaktowe opiekuna, znajomość języków obcych przez małoletniego oraz to, kto go odbierze z lotniska. Przewoźnik, który nie udostępni takich informacji, może być ukarany finansowo (od 12 do 20 tys. zł za każdy lot).

Projekt ustawy o przetwarzaniu danych dotyczących przelotu pasażera nie jest wymysłem ministra Mariusza Błaszczaka. To nasze zobowiązanie unijne wynikające z konieczności wdrożenia dyrektywy nazywanej potocznie dyrektywą PNR (od Passenger Name Records). Prace nad nią trwały od 2011 r. Gdy wydawało się, że temat umarł (uznano przepisy za zbyt ingerujące w prawa obywatelskie), we Francji dokonano masakry w redakcji satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo”. Walka z terroryzmem wróciła na unijną agendę. Dyrektywę uchwalono, a polski rząd ją teraz wdraża.

Projekt MSWiA jest w większości wykonaniem jej postanowień. Zatem pola do dyskusji o przepisach w zasadzie nie ma.
– Za to warto już teraz rozmawiać o praktyce ich wykorzystywania. Niestety obecna władza pokazała, że wszelkie przepisy rozszerzające uprawnienia służb są groźne dla obywateli – alarmuje poseł Borys Budka (PO), cień ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Unijne dylematy
Mało który projekt na plenum unijnym budzi tyle wątpliwości, co dyrektywa PNR. Prace nad nią zaczęły się w 2011 r. Orędownikami powszechnego dostępu państw do danych pasażerów lotniczych były Komisja Europejska oraz Rada Europejska. Sceptyczny był europarlament, w którym dostrzeżono, że nie warto w imię walki z terroryzmem wyzbywać się jeszcze bardziej prawa do prywatności. Wysoki komisarz ds. praw człowieka stwierdził, że system PNR to nie szukanie igły w stogu siana, lecz poszukiwanie igły pośród milionów innych igieł.
Projekt trafił do szuflady. Został z niej wyjęty wkrótce po ataku terrorystycznym we Francji na redakcję „Charlie Hebdo”, w którym zginęło 12 osób. Nadal budził wiele emocji – o czym najlepiej świadczy wynik głosowania (461 posłów za, 179 przeciw) – ale został przyjęty. Radości nie krył przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który przekonywał, że „nowe przepisy pozwolą wytropić niebezpieczne osoby”.
Dyrektywa obliguje państwa członkowskie do wybrania jednej instytucji, która będzie gromadziła dane o pasażerach i nimi administrowała. Polski projektodawca postanowił, że będzie to krajowa jednostka ds. informacji o pasażerach, będąca komórką organizacyjną wewnątrz straży granicznej. To właśnie ona będzie przekazywała dane szefom uprawnionych do ich pozyskiwania służb (patrz ramka).
Zgodnie z projektowanym art. 15 ust. 1 dane otrzymane od przewoźników lotniczych będą mogły być przetwarzane „wyłącznie w celu zapobiegania i zwalczania przestępstw o charakterze terrorystycznym i poważnej przestępczości, ich wykrywania oraz ścigania ich sprawców”. Wykaz przestępstw zaliczonych do „poważnych” będzie stanowił załącznik do ustawy. Urzędnicy podlegli Mariuszowi Błaszczakowi sugerują, by były to przestępstwa, których górna granica ustawowego zagrożenia karą wynosiła przynajmniej trzy lata pozbawienia wolności. W ten sposób system PNR będzie mógł być wykorzystywany nie tylko do wykrywania zabójców, lecz także osób oskarżonych np. o oszustwo.
Iluzoryczna ochrona
– Oczywiście ustawy nie mogą być pisane z myślą o ochronie przestępców. Ale model, w którym mówi się obywatelom, że „nie ma się czego bać, bo uczciwym się nic nie stanie”, mi się nie podoba. Prawo do prywatności jest wartością samą w sobie – przekonuje Borys Budka. I dodaje, że z tego względu kluczowa będzie praktyka postępowania nowo utworzonej jednostki.
Ta bowiem będzie mogła udostępnić dane szefom służb, ale nie będzie musiała. Jeśli funkcjonariusze obsługujący system PNR uznają, że np. prokuratura chce pozyskiwać dane masowo bez związku z prowadzonymi postępowaniami albo policja żąda przekazania informacji, nie uzasadniając swych potrzeb – zastosowanie znajdzie art. 17 ustawy, pozwalający na odmowę przekazania danych.
O tym, jaka będzie praktyka udostępniania danych służbom, wiele mówiono na forum Parlamentu Europejskiego. Przeciwnicy dyrektywy zwracali uwagę, że doświadczenia związane z udostępnianiem danych z innych, już istniejących, rejestrów pokazują, iż w praktyce żądania ze wskazaniem, że „dokładniejsze uzasadnienie potrzeby pozyskania danych jest niemożliwe ze względu na dobro śledztwa”, okazują się wystarczające. Przez to system kontroli służb jest iluzoryczny. Tak jak iluzoryczna – zdaniem europejskiego inspektora ochrony danych osobowych – jest wiara, że system PNR pomoże w walce z terroryzmem. Niewielu notowanych w policyjnych kartotekach terrorystów podróżuje bowiem samolotami pod swymi prawdziwymi danymi osobowymi.
Liniom, które nie udostępnią danych, grozić będzie kara
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach