Obciążenie gruntów warszawskich
/
Dziennik Gazeta Prawna
W dokumentach Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy jednak fragment kluczowego dla wydawanych decyzji zwrotowych przepisu wygląda inaczej. Dowód? Strona 427 „Białej Księgi
reprywatyzacji warszawskich nieruchomości”, która w ocenie ratusza stanowi najbardziej kompleksowe opracowanie poświęcone stołecznej reprywatyzacji.
Zgodnie z miejskim dokumentem podmiotami uprawnionymi w myśl art. 7 dekretu Bieruta byli „dotychczasowy właściciel gruntu, prawni następcy właścicieli będący w posiadaniu gruntu (...)”. Mówiąc wprost: usunięto jeden przecinek.
– I poprzez tę drobną na pozór zmianę otworzono szeroko furtkę dla żądających zwrotów – twierdzi Jan Śpiewak, warszawski
radny, przewodniczący stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa.
Chodzi o to, że zgodnie z oryginalnym brzmieniem przepisu dotychczasowy właściciel gruntu powinien być w jego posiadaniu (szerzej pisaliśmy o tym we wczorajszym DGP). Zgodnie z „nową” wersją dekretu, stworzoną w zarządzanym przez
prezydent Gronkiewicz-Waltz ratuszu, w posiadaniu musieli być już jedynie prawni następcy właścicieli. Sam właściciel – nie. Podobna interpretacja art. 7 ust. 1 dekretu znajduje się także w instrukcjach dla urzędników rozpatrujących sprawy zwrotowe.
– To takie „lub czasopisma”. Tylko na znacznie większą skalę. Hanna Gronkiewicz-Waltz z dekretu Bieruta, który miał charakter wywłaszczeniowy, stworzyła zupełnie nowy dekret o charakterze uwłaszczeniowym. I w ten sposób wielu kombinatorów uwłaszczyło się na naszym wspólnym majątku – uważa Jan Śpiewak.
Piotr Rodkiewicz, dyrektor biura spraw dekretowych w urzędzie m.st. Warszawy, twierdzi jednak, że mamy do czynienia z mało istotnym, niezamierzonym błędem. Który na dodatek jest bez większego znaczenia.
– Niezależnie od tego błędu i częstości jego występowania w dokumentach pisanych organ dokonujący czynności i wydający decyzje opiera się na treści przepisu, która znajduje się w oficjalnym publikatorze. W tej sprawie mogło być też tak, że ktoś popełnił raz błąd, którego nikt nie zauważył, a potem metodą kopiuj-wklej ten błąd powielany był bezwiednie w różnych dokumentach – tłumaczy dyrektor Rodkiewicz. Przy czym zastrzega, że to ostatnie jest wyłącznie jego domniemaniem.
Błąd urzędników mógłby mieć znaczenie tylko pod jednym warunkiem. Byłoby nim badanie posiadania przed wydaniem decyzji zwrotowej. We wczorajszym DGP, powołując się na Wolne Miasto Warszawa, wskazaliśmy, że w miejskim ratuszu tej przesłanki w ogóle nie weryfikowano. Aktywiści z WMW wnioskują tak na podstawie sprawdzenia 105 decyzji zwrotowych wydanych za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz. W ani jednym przypadku posiadanie nie było sprawdzone. To, że tego nie robiono, przyznawali też byli pracownicy urzędu wezwani przed komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. W takiej sytuacji rzeczywiście pomyłka z przecinkiem traci na znaczeniu. Bo i tak wszelkie decyzje były wydane wadliwie.
Piotr Rodkiewicz na zorganizowanym wczoraj spotkaniu prasowym przekonywał jednak, że to nieprawda, iż przesłanka posiadania nie była badana.
– Prawo własności oznacza również prawo posiadania – stwierdził. I dodał, że ratusz „badał tę kwestię w sposób racjonalny”. Czyli weryfikując przede wszystkim to, czy ktoś był właścicielem gruntu. Jeśli zaś tak było, przyjmowano, że był także posiadaczem.
O to stanowisko ratusza pytaliśmy już wczoraj prof. Ewę Łętowską, sędzię Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Stwierdziła wyraźnie: „– Jeden z prawników obsługujących ratusz mówi: »Badano własność, a własność to przecież więcej niż posiadanie«.
– Jeśli idzie o ujęcie cywilistyczne – zgoda. Ale przecież tutaj nie o to chodzi. Chodzi o stan faktyczny. Warunkiem do wydania decyzji zwrotowej było i to, by być właścicielem, i to, by być w posiadaniu. Jedno i drugie. Nie można badać jednego i mówić, że drugie jest bez znaczenia” – wskazała prof. Ewa Łętowska.
Artur Bilski, associate w kancelarii Hogan Lovells i prawnik w Instytucie Prawa Cywilnego Uniwersytetu Warszawskiego, wyjaśnia, że posiadanie i własność mogą, ale nie muszą, się pokrywać.
– Przykładowo kiedy kupujemy produkt w sklepie, nabywamy zarówno jego własność, jak i posiadanie. Właściciel nieruchomości, który wyjechał na stałe za granicę i nie sprawuje nad nieruchomością kontroli, nie utrzymuje jej, nie posiada też nad nią władztwa faktycznego, w konsekwencji nie jest jej posiadaczem, choćby miał do niej tytuł prawny. Z drugiej strony złodziej znajduje się w posiadaniu skradzionej rzeczy, ale oczywiście nie dysponuje prawem własności, należy ono bowiem do właściciela, któremu rzecz skradziono – wyjaśnia różnicę mec. Artur Bilski.
W praktyce zwrotowej mogły więc być przypadki, w których ktoś był właścicielem gruntu, ale nie był jego posiadaczem.
Artykuł 7 ust. 1 dekretu Bieruta
Dotychczasowy właściciel gruntu, prawni następcy właściciela, będący w posiadaniu gruntu, lub osoby prawa jego reprezentujące, a jeżeli chodzi o grunty oddane na podstawie obowiązujących przepisów w zarząd i użytkowanie – użytkownicy gruntu mogą w ciągu 6 miesięcy od dnia objęcia w posiadanie gruntu przez gminę zgłosić wniosek o przyznanie na tym gruncie jego dotychczasowemu właścicielowi prawa wieczystej dzierżawy z czynszem symbolicznym lub prawa zabudowy za opłatą symboliczną.