"Paralizatory są niewątpliwie skutecznym środkiem obezwładniania, dzięki nim nie trzeba używać broni palnej. Są jednak bardzo niebezpieczne, co pokazuje nie tylko historia Igora Stachowiaka, ale i Roberta Dziekańskiego, który zmarł w 2007 r. na lotnisku w Vancouver" - podkreślił Bodnar.
W piśmie RPO powołuje się na statystki Amnesty International, z których wynika, że od 2001 r. do lutego 2012 r. w Stanach Zjednoczonych śmierć w wyniku użycia tych urządzeń poniosło 500 osób.
Jak wskazuje Bodnar, choć paralizatory nie stanowią raczej zagrożenia dla zdrowych dorosłych, to inaczej jest w przypadku osób osłabionych, chorych czy będących pod wpływem narkotyków.
Z danych AI wynika, że cykl stosowania paralizatora nie może przekraczać 5 sekund – po tym czasie ryzyko wywołania trwałych zmian w organizmie znacznie wzrasta. Większość ofiar umiera na miejscu w wyniku zatrzymania akcji serca i oddychania zaraz po porażeniu. Część ofiar śmiertelnych nie skarżyła się wcześniej na dolegliwości, trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że w momencie rażenia paralizatorem były dodatkowo unieruchamiane i przyduszane.
Dlatego Amnesty Inetrnational postuluje, by: używać paralizatorów wyłącznie w przypadkach bezpośredniego, poważnego zagrożenia życia lub zdrowia, zakazać ich używania ich wobec dzieci i osób starszych, a także zakazać ich używania wyłącznie w celu zadawania bólu. Postuluje też przeprowadzenie szerszych badań wpływu użycia taserów na zdrowie psychiczne, szeroko zakrojonych szkoleń funkcjonariuszy oraz prowadzenia szczegółowych statystyk użycia tego środka.
Bodnar zwrócił uwagę, że użycie paralizatorów lub taserów wywołuje silny ból, co w pewnych sytuacjach może kwalifikować takie działanie jako tortury. Przypomniał, że w 2007 r. Komitet przeciwko Torturom ONZ uznał, że stosowanie tych urządzeń – jako zadających poważny ból i potencjalnie niebezpieczne dla życia - może stanowić tortury, sprzeczne z Konwencją w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych 10 grudnia 1984 r.
"Nie ulega wątpliwości, że polski ustawodawca zdaje sobie sprawę z potencjalnego niebezpieczeństwa używania omawianego rodzaju urządzeń. A mimo to dochodzi do tragedii. Najgłośniejszą ostatnio sprawą jest śmierć p. Igora Stachowiaka. RPO zajmował się jednak wyjaśnianiem innych podobnych zdarzeń – na przykład użycia prywatnego paralizatora wobec obywatela Francji w czerwcu bieżącego roku w Lublinie, a także użycia paralizatora na Komisariacie Policji w Trąbkach Wielkich wobec zatrzymanego w grudniu 2015 r., w styczniu 2013 r. w pomieszczeniach Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku oraz w grudniu 2013 r. w sali wykładowej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu" - wskazał RPO.
Jak podkreślił, wszystko to dzieje się, mimo że na posiadanie takich urządzeń wymagane jest w Polsce pozwolenie, prawo zakazuje używania paralizatorów m.in. wobec osób w kajdankach.
Według Bodnara problemem może być to, że użycie paralizatora musi być opisane w notatce tylko wtedy, gdy skutkiem było zranienie osoby lub wystąpienie innych widocznych objawów zagrożenia życia lub zdrowia tej osoby albo jej śmierć. Tymczasem - jak zwraca uwagę Bodnar - w przypadku użycia broni palnej funkcjonariusz musi sporządzić i przekazać przełożonemu notatkę zawsze, niezależnie od skutków jej użycia lub zastosowania.
Dlatego zdaniem RPO nałożenie na funkcjonariuszy obowiązku przedstawienia przełożonemu szczegółowej notatki z użycia paralizatora oraz nałożenie na przełożonych obowiązku analizowania tego pod względem legalności, zasadności i prawidłowości, może przyczynić się do rozważniejszego i zgodnego z obowiązującymi przepisami używania przez policjantów.
Za wskazane RPO uznaje także prowadzenia statystyk używania tych urządzeń, uwzględniających skutki podjętych przez policjantów działań.