Tak jak chciał tego prokurator generalny, TK uznał część przepisów ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa za niezgodną z konstytucją. To każe wątpić w jego niezależność – oceniają eksperci.
Trybunał zakwestionował przepisy, zgodnie z którymi:
/
Dziennik Gazeta Prawna
Wygląda na to, że po wczorajszym wyroku TK wstrzymywane od pewnego czasu prace nad dwoma najważniejszymi dla wymiaru sprawiedliwości projektami – zmian w ustawie o KRS oraz w prawie o ustroju sądów powszechnych – znowu ruszą z kopyta. Projekty przewidują m.in., że o składzie rady będą decydować tylko politycy, a minister sprawiedliwości będzie mógł swobodnie obsadzać najważniejsze stanowiska funkcyjne w sądach.
– Oba akty zostaną najprawdopodobniej uchwalone przez parlament do końca lipca – mówi DGP Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS.
Zdaniem posła wczorajszy wyrok rozwiewa wątpliwości co do konstytucyjności regulacji dotyczących KRS. Te formułował m.in. prezydent. Chodziło o plany wygaszenia obecnie trwających kadencji członków rady. Andrzej Duda obawiał się, że to niezgodne z ustawą zasadniczą, która stanowi, że trwają one cztery lata.
I choć TK we wczorajszym wyroku oceniał tylko obowiązujący stan prawny, to zdaniem posłów PiS orzeczenie czyni nieaktualnymi zarzuty zgłaszane wobec planowanych reform.
– TK uznał, że istniejącej od wielu lat praktyki polegającej na tym, że wybiera się członków KRS na indywidualne kadencje, nie da się pogodzić z ustawą zasadniczą. A skoro tak, czy nie podważa to prawomocności wyboru obecnych członków KRS? – pyta poseł Wróblewski. Zapewne przeważy pogląd, że byłoby systemowo niespójne, gdyby takie kadencje trwały nadal.
Mówiąc wprost: posłowie PiS skłaniają się ku poglądowi, zgodnie z którym kadencje obecnych członków KRS należy wygasić, bo zostali oni wybrani w niekonstytucyjnej procedurze.
Innego zdania są środowiska prawnicze.
– Wyrok TK może wywoływać skutki jedynie na przyszłość – uważa prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. A to oznacza, że ustawa wykonująca wyrok będzie mogła znaleźć zastosowanie po upływie trwającej kadencji rady.
– W przeciwnym wypadku mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której to wyrok TK uchyliłby konstytucję. A to wykluczone – mówi prof. Piotrowski.
Nie tylko sama treść wczorajszego wyroku TK budzi wątpliwości. Te bowiem wywołuje również data jego wydania oraz to, kto zasiadał w składzie orzekającym. Trybunał pochylił się nad wnioskiem PG w pierwszym dniu trzydniowych obrad Sejmu, podczas których miały być rozpatrywane projekty zmian w ustawie o KRS oraz prawie o ustroju sądów powszechnych. Te spadły co prawda z porządku obrad, ale posłowie PiS nie wykluczają, że jeszcze się w nim pojawią i zostaną uchwalone choćby w ten czwartek. Jeżeli chodzi o skład, to zastrzeżenia brały się stąd, że orzekali jedynie sędziowie wybrani głosami PiS, w tym trzej tzw. dublerzy.
– Choć nie powiem, żeby ta sytuacja była dla mnie zaskoczeniem, to jednak muszę przyznać, że napawa mnie ona głębokim smutkiem. Oto bowiem jesteśmy świadkami kolejnego etapu rozmontowywania fundamentów demokratycznego państwa prawnego. A co gorsza, tym razem cegłę z tych fundamentów wyjmuje nie rząd czy parlament, a właśnie trybunał – ocenia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Wczoraj sędziowie TK pochylili się nad wnioskiem złożonym przez prokuratora generalnego. I w większości podzielili jego wątpliwości co do niektórych zapisów ustawy o KRS. Uznali, że ustawodawca zwykły, kształtując w sposób „schodkowy” procedurę wyboru sędziów do KRS (patrz: grafika), przekroczył swoje kompetencje. W ten sposób bowiem, zdaniem TK, ograniczył sędziom sądów rejonowych przysługujące im bierne prawo wyborcze. A nie mógł tego robić, gdyż
konstytucja mu na to nie pozwala.
– Biorąc pod uwagę argumentację użytą przez trybunał, to parlamentarzystom nie pozostaje nic innego, jak uchwalić projekt przygotowany przez nasze stowarzyszenie. Tylko on gwarantuje wszystkim sędziom równe
prawa wyborcze, i to zarówno czynne, jak i bierne – komentuje Markiewicz. Jak przypomina, w projekcie stowarzyszenia była mowa o tym, że w wyborach do KRS będzie mógł wystartować każdy sędzia. Tymczasem projekt zaproponowany przez posłów PiS i procedowany w Sejmie pewne ograniczenia w tym zakresie wprowadza.
– Jako sędzia nie będę przecież mógł samodzielnie zgłosić się jako kandydat na członka rady. Zgłosić mnie będą mogły jedynie podmioty ściśle wskazane w ustawie – przypomina prezes Iustitii.
Z kolei według prof. Ryszarda Piotrowskiego nie ma podstaw do formułowania tezy o niekonstytucyjności obecnych rozwiązań. W jego opinii ustawodawca miał prawo ukształtować sposób wyłaniania spośród sędziów członków KRS tak, w jaki to uczynił.
– Zrobił to, aby zapewnić rzetelność i sprawność działania tego organu. KRS nie jest organem samorządowym sędziów. Ona jest powołana do tego, aby stać na straży niezależności i niezawisłości sędziów. Aby zagwarantować to, że będzie wykonywać te zadania w sposób prawidłowy, ustawodawca tak ukształtował procedurę wyborczą, by w radzie przewagę liczebną mieli właśnie sędziowie mający odpowiednie doświadczenie – uważa prof. Piotrowski.
TK zakwestionował również utrwaloną od wielu lat praktykę wyboru członków KRS polegającą na tym, że w momencie, gdy z pewnych przyczyn jakiś członek nie mógł dokończyć kadencji, to w jego miejsce wybierano nową osobę, a jej kadencja liczona była od nowa i trwała kolejne cztery lata. Tego, zdaniem TK, nie da się pogodzić z konstytucją, która mówi o czteroletniej kadencji całego organu.
Eksperci mają jednak wątpliwości, czy w tym wypadku mamy w ogóle do czynienia z orzeczeniem TK. A to dlatego, że w składzie orzekającym było trzech sędziów tzw. dublerów. Zwróciło na to uwagę m.in. prezydium KRS w stanowisku, jakie zajęło zaraz po ogłoszeniu przez TK wyroku. Czytamy w nim, że „w składzie orzekającym, który wydał to orzeczenie, zasiadały osoby wybrane do Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm obecnej kadencji na wcześniej obsadzone stanowiska sędziów TK, co stwierdził Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 3 grudnia 2015 r. o sygn. akt K 34/15”.
Na tym jednak zarzuty się nie kończą. Wątpliwości budzi również tempo rozstrzygnięcia tej sprawy przez TK. Ten zajął się nią wyjątkowo szybko i z pewnością nie bacząc na to, w której kolejności wniosek PG do niego wpłynął. A przecież to właśnie obecna większość w parlamencie wprowadzała w 2015 i 2016 r. przepisy, zgodnie z którymi TK miał rozpatrywać sprawy według kolejności wpływu, a sprawy miały trafiać do sędziów w sposób losowy. Przepisy te były jednak wówczas postrzegane jako hamulec mający uniemożliwić TK badanie aktów prawnych wprowadzanych przez obecną większość rządzącą. Wielkim orędownikiem takich zasad dotyczących sposobu procedowania przez TK był m.in. poseł Bartłomiej Wróblewski.
– Później niestety te przepisy zostały uchylone przez TK. Żałuję, że tak się stało. Uważam bowiem, że czyniłyby działanie sądu konstytucyjnego bardziej transparentnym. Ograniczyłyby powtarzające się od lat zarzuty dotyczące działań kolejnych prezesów i większości w trybunale – uważa Wróblewski.
Mimo to liczy on, że po wczorajszym wyroku TK emocje wokół procedowanych w Sejmie projektów ustaw dotyczących sądownictwa nieco opadną.
– A dzięki temu będzie możliwa lepsza merytoryczna praca nad zmianami w wymiarze sprawiedliwości. Praca, nad którą od miesięcy ciąży ostry polityczny spór – mówi poseł.