- Nie zmienia się wystawy przygotowywanej przez 8 lat ot tak, natychmiast po jej po otwarciu, tylko dlatego, że przywódca polityczny partii rządzącej dał takie hasło – broni stanowiska twórców wystawy głównej w Muzeum II Wojny Światowej prof. Paweł Machcewicz. I zapewnia, że on i pozostali twórcy ekspozycji głównej są przekonani, że jest ona dziełem, utworem objętym i chronionym prawami autorskimi.
Około 2 tys. eksponatów, 240 stanowisk multimedialnych, 18 sekcji tematycznych, starannie przemyślana koncepcja wystawy rozlokowanej na prawie 5 tys. m2.Tak w liczbach prezentuje się ekspozycja główna Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Jest – jak mówił prof. Paweł Machcewicz, były już dyrektor muzeum i współautor wystawy – hołdem dla zamordowanych. Jest opowieścią o dramacie wojny. Wyłącznie o dramacie. Bo innej opowieści nie ma. Doświadczenie wojny nie niesie żadnych pozytywów; wojna to przekleństwo, a nie idealna okazja do wykazania się heroizmem. Zwiedzający MIIWŚ poznają więc jej genezę i konsekwencje; poznają bohaterów i zwykłych ludzi, cywilów, którzy często w narracji wojennej byli pomijani.
U podstaw tworzenia muzeum, jedną z najważniejszych była idea utworzenia instytucji, która ukazywałaby drugą wojnę światową, łącząc perspektywę polską z doświadczeniami innych narodów europejskich. To co jest największym atutem tego miejsca, dla niektórych stało się problemem.
Muzeum otwarto 23 marca, a 5 kwietnia NSA wydał postanowienie w sprawie połączenia Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939. Tego od dawna oczekiwał minister kultury i dziedzictwa narodowego, Piotr Gliński, który już we wrześniu 2016 roku zapowiedział, że od 1 grudnia Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 oraz Muzeum II Wojny Światowej będą jedną instytucją – Muzeum II Wojny Światowej. W odróżnieniu od realnego bytu jakim jest MIIWŚ, to drugie muzeum istnieje na razie jedynie na papierze. Ale minister Gliński mógł mianować nowego dyrektora, oficjalnie uzasadniając połączenie placówek słowami: „Funkcjonowanie dwóch muzeów o podobnej tematyce i profilu na terenie jednego miasta nie było uzasadnione ze względów ekonomicznych i organizacyjnych”.
Nowy dyrektor, dr Karol Nawrocki objął stanowisko już 6 kwietnia i od razu zadeklarował, że: „Historię przeżywa się raz, a pisze wiele razy. […]Ustawienie narracji, że nic nie można zmienić jest niestosowne”.
Trzy tygodnie później w rozmowie z gazetaprawna.pl opinię podtrzymuje. - Nadal tak uważam. W nauce nie ma dzieł skończonych. A w działalności publicznej należy liczyć się z faktem, że dysponujemy na czas pełnienia funkcji dobrem wspólnym – w tym wypadku pochodzącym z pieniędzy polskich podatników, które zainwestowano w tę wystawę, do którego nie nabywamy praw prywatnej własności. Po jednym urzędniku przychodzi drugi i dalej realizuje misję państwa – przekonuje dyr. Karol Nawrocki.
Autorami wystawy głównej w Muzeum II Wojny Światowej są: prof. dr hab. Paweł Machcewicz (pierwszy dyrektor muzeum), dr hab. Piotr Majewski, dr Janusz Marszalec (obaj byli już wicedyrektorzy) oraz dr hab. Rafał Wnuk. Prof. Machcewicz w rozmowie z gazetaprawna.pl przyznaje, że wystawy oczywiście zmienia się, ale po latach, gdy np. pojawiają się nowe informacje, nowe eksponaty, potrzeba świeższego spojrzenia. - Na przykład otwarta w 1993 roku wystawa główna w Muzeum Holocaustu dopiero teraz będzie poddawana zmianom, po tym jak obejrzało ją już kilkadziesiąt milionów ludzi.
Tymczasem dyr. Nawrocki zapowiada zmiany już: - Zauważam coraz więcej elementów, o które należy wzmocnić wystawę: nowe eksponaty z Westerplatte, pamiątki, które zamierza nam przekazać pani Anna Maria Anders, fragmenty, które należy poprawić na wniosek pracowników Muzeum. W końcu szereg rzeczy, które w moim uznaniu, należy nieco bardziej wyeksponować, przypomnieć o nich lub poddać je pod dyskusję. To standard wszelkich działań edukacyjno-naukowych – uważa Nawrocki.
Prof. Jacek Sobczak, z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS, podkreślając, że nie odnosi się konkretnie do wystawy głównej w MIIWŚ przypomina: - Każda wystawa objęta jest prawami autorskimi. Zazwyczaj jest to dzieło współautorskie więc na zmiany w ekspozycji musi się zgodzić autor oraz współautorzy. Prof. Sobczak podkreśla, że jeśli zmian w wystawie dokonano by wbrew woli autorów, to zostaną naruszone autorskie prawa osobiste i wtedy otwierają się możliwości roszczeń w ramach sprawy cywilnej. I przypomina jeszcze jeden istotny zapis: „Następca prawny, choćby nabył całość autorskich praw majątkowych, nie może, bez zgody twórcy, czynić zmian w utworze, chyba że są one spowodowane oczywistą koniecznością, a twórca nie miałby słusznej podstawy im się sprzeciwić”. (Art. 49, ust 2, ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych).
Prof. Sobczak zwraca uwagę, że dokonanie zmian można też zaproponować autorom dzieła. - To się zdarza. Może to np. dotyczyć zrealizowanego projektu architektonicznego, w którym inwestor chce dokonać jakichś zmian, choć miał szansę widzieć wcześniej projekt.
- Nawet gdyby ktoś się do nas zwrócił z prośbą o takowe, otrzyma odpowiedź odmowną. Nie zmienia się wystawy przygotowywanej przez 8 lat ot tak, natychmiast po jej po otwarciu, tylko dlatego, że przywódca polityczny partii rządzącej dał takie hasło – broni stanowiska twórców wystawy prof. Machcewicz. I zapewnia, że on i pozostali twórcy ekspozycji głównej są przekonani, że jest ona dziełem, utworem objętym i chronionym prawami autorskimi.
Doktor Piotr Piesiewicz z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS, komentując dla gazetaprawna.pl przypomina, że jeśli wystawa została opracowana przez pracownika muzeum w ramach wykonywania obowiązków ze stosunków pracy, zgodnie z art. 12 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych pracodawca (muzeum), którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron (o ile umowa nie stanowi inaczej). Przyznaje jednak, że w literaturze odnoszącej się do utworów pracowniczych, istnieje też pogląd zgodnie z którym, o ile umowa nie stanowi odmiennie, zakresem przeniesienia objęte jest wyłączne prawo zezwalania na wykonywanie zależnego prawa autorskiego, czyli do dokonywania przeróbek utworu. Jeśli przyjąć taki pogląd (choć są też poglądy odmienne), oznacza to, że pracodawca, czyli muzeum może ingerować w integralność wystawy dowolnie ją przerabiając. - Należy jednak poczynić jedno zastrzeżenie - dodaje dr Piesiewicz i potwierdza opinię prof. Sobczaka: - Niezależnie od prawa autorskiego, twórczość chroniona jest także na podstawie prawa cywilnego jako dobro osobiste (art. 23 i 24 kodeksu cywilnego). Oznacza to, że jeżeli manipulacja wystawą przez muzeum naruszałaby dobra osobiste autora, autor taki mógłby się właśnie powołać na naruszenie swoich dóbr osobistych.
Dyrektor Nawrocki pytany przez nas, czy ma świadomość, że wprowadzenie zmian nie będzie takie oczywiste z racji objęcia wystawy prawami autorskimi odpowiada krótko: - Będzie to przedmiotem analizy prawnej.
- Oczywiście minister Gliński może zniszczyć całą wystawę, nie bacząc na koszt jej przygotowania (55 mln zł), ale dokonywać zmian w niej bez naszej zgody nie można – mówi prof. Machcewicz. I dodaje: - Już zresztą działamy. Będzie nas reprezentować mec. Maciej Ślusarek, który przygotowuje ekspertyzę. Jest on wybitnym specjalistą od prawa autorskiego, współpracował z wieloma muzeami. Niestety, nie mam wątpliwości, że działania MKiDN to czysta polityka. Jeśli nowy dyrektor w pierwszej rozmowie ze mną zapowiada zmianę wystawy, ale przyznaje jednocześnie, że jeszcze jej nie widział, i że bazuje na opinii Jana Żaryna, to znak, że nie chodzi o rzetelną debatę, tylko o politykę.
Profesor Machcewicz podsumowuje: - Można obecnie niewykorzystaną przestrzeń wystaw czasowych (ok. 1000 m2) przeznaczyć na ekspozycję, która będzie polemiką, uzupełnieniem naszej. Inna wizja tak, ale nie wolno ingerować w istniejącą i niszczyć jej, bo byłoby to barbarzyństwo na niespotykaną skalę.