Wiceszef resortu sprawiedliwości był pytany, czy jego resort wycofa się z reformy Krajowej Radzie Sądownictwa, po tym, jak pojawiły się wątpliwości u prezydenta ws. wygaszania mandatów członków KRS. W czwartek wieczorem prezydent Andrzej Duda przyjął grupę posłów PiS z sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i rozmawiała z nimi na ten temat.
Przyjęty przez rząd 7 marca projekt zmian ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa rząd przyjął 7 marca. Przewiduje on m.in. powstanie w KRS dwóch izb oraz wygaszenie, po 30 dniach od wejścia noweli w życie, kadencji jej 15 członków-sędziów; ich następców wybrałby Sejm. Wygaszona miałaby zostać także kadencja rzecznika dyscyplinarnego sądów. Według MS, ma to zobiektywizować tryb wyboru kandydatów, bo dotąd o wyborze członków Rady "decydowały w praktyce sędziowskie elity".
"Nie wiem, jakie są wątpliwości dotyczące wygaszania mandatów. Dzisiaj mam wątpliwości, czy wszyscy członkowie Krajowej Rady Sądownictwa zasiadają w niej zgodnie z Konstytucją" - powiedział Wójcik. "To jest wątpliwość natury konstytucyjnej" - dodał.
Zwrócił uwagę na pojawiające się w opinii publicznej głosy, z których wynika, że jeśli teraz rząd PiS doprowadzi do sytuacji wygaszania mandatów osobom zasiadającym w KRS, to będziecie mógł także wygaszać je innym konstytucyjnym organom.
"Oczywiście, że to jest całkowita nieprawda, bo wybór np. posłów, senatorów jest określony w Konstytucji, a jeśli chodzi o KRS, to szczegóły są określone w ustawie zwykłej. Więc to jest bardzo istotna różnica" - podkreślił wiceminister sprawiedliwości.
Według niego wygaszanie mandatów jest "konieczne". Jak argumentował, "jeżeli mamy mieć organ, który jest takim rzeczywistym głosem środowiska sędziowskiego, to trudno czekać kilka lat, aż wygaśnie ostatni mandat osobie, która zasiada w Krajowej Radzie Sądownictwa".
"Reforma sądownictwa będzie prowadzona, zostanie zakończona sukcesem. Rozpoczyna się proces legislacyjny" - zapewnił Wójcik.
Projekt ws. KRS miał być w tym tygodniu przedmiotem obrad sejmowej komisji sprawiedliwości, jednak posiedzenie komisji zostało odwołane. Szef komisji tłumaczył to m.in. prośbami posłów. "Były przeszkody po stronie członków komisji; mówili, że nie będą mogli wziąć udziału w posiedzeniu" - powiedział Piotrowicz w środę PAP. "Poza tym sugerowano mi też, że w ciągu kilku godzin nie rozpoznamy tego projektu i właściwy byłby inny termin" - dodał.
Pytany, czy ma to związek z wątpliwościami prezydenta wobec części zapisów noweli, Piotrowicz odparł, że nie. "To stanowisko pana prezydenta też będzie rozważane podczas dyskusji, która nas czeka w komisji. Myślę, że i z tego punktu widzenia (przełożenie) to służy dobru tej sprawy" - powiedział przewodniczący komisji.
Według MS, nowela ustawy o KRS ma zobiektywizować tryb wyboru kandydatów, bo dotąd o wyborze członków Rady "decydowały w praktyce sędziowskie elity".
Według projektu, jeżeli obie izby będą miały różne opinie o kandydacie na sędziego, wówczas ta, która wydała o nim opinię pozytywną, może wnioskować o decyzję Rady w pełnym składzie. Wówczas za kandydatem musiałoby się opowiedzieć 17 członków Rady: I prezes SN, prezes NSA i członkowie Rady wybrani spośród sędziów.
Resort sprawiedliwości podkreśla, że podobne rozwiązania "z powodzeniem funkcjonują w Europie", np. w Niemczech o powoływaniu sędziów sądów federalnych decyduje minister federalny wraz z komisją złożoną z ministrów krajowych i członków powoływanych przez parlament.
PO, Nowoczesnej i PSL wskazywały w debacie, że rządowy projekt jest niekonstytucyjny i mówiły o "kolonizacji sądownictwa przez PiS" i "typowym skoku na instytucję". Rządowy projekt budzi też krytykę m.in. w środowiskach sędziowskich. W marcu przedstawiciele sędziów podkreślili, że projekt zmierza "do upolitycznienia sądów i naruszenia ich niezależności". "Iustitia" apelowała do sędziów, aby w razie uchwalenia noweli nie brali udziału w wyborach do nowej Rady.