Stowarzyszenia, których członkami są podmioty nieposiadające w Polsce zezwolenia na urządzanie zakładów wzajemnych, mają pretensje o stworzenie strony internetowej RejestrDomenZakazanych.pl. Inicjatywą legalnie działających w Polsce firm najprawdopodobniej zajmą się sądy i prokuratorzy.
Chodzi o sprawę, o której informowaliśmy w styczniu. Otóż od lipca, na podstawie nowelizacji ustawy o grach hazardowych (Dz.U. z 2017 r. poz. 88), resort finansów będzie prowadził wykaz stron, za pośrednictwem których granie jest niedozwolone. A to za sprawą braku stosownego zezwolenia. Rzecz w tym, że zanim jeszcze powstał rejestr państwowy, stworzony został prywatny. Jako żywo przypomina on witrynę prowadzoną przez państwowy podmiot. W lewym górnym rogu znajduje się nawet godło Rzeczypospolitej. W wykazie znaleźć można 61 nazw domen, które „znajdują się na liście zakazanych” (lub znajdowały, ale już dostosowały się do polskiego prawa; ich nazwy są widoczne, ale przekreślone). To dzieło jednego ze stowarzyszeń związanego z bukmacherami, którzy posiadają zezwolenia na prowadzenie biznesu nad Wisłą. Jak słyszymy od przedstawiciela jednej z firm, chodzi o uświadomienie społeczeństwu, że za grę u podmiotów bez licencji grożą wysokie kary. I że wspiera się tym samym obcy kapitał.
Aktywność ta doczekała się reakcji. Stowarzyszenia EGBA oraz RGA, których członkami są bukmacherzy bez polskiego zezwolenia, żądają od Milenium, Totolotka, Fortuny, STS i Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich (SPiPFB) usunięcia strony z sieci i zaprzestania naruszeń. Wskazują, że stworzenie RejestrDomenZakazanych.pl uderza nie tylko w dobre imię wielu przedsiębiorców, stanowi nie tylko czyn nieuczciwej konkurencji, lecz także może być karalne na podstawie art. 227 kodeksu karnego. Przepis ten penalizuje podawanie się za funkcjonariusza publicznego lub wyzyskiwanie błędnego przeświadczenia o tym innej osoby. Bukmacherzy twierdzą, że umieszczenie – bez zezwolenia – godła oraz stworzenie witryny w czasie, gdy dużo mówi się o państwowym rejestrze, stanowią chęć podszycia się pod publiczny organ, a w efekcie przestępstwo. I że poinformują o tym prokuraturę. Wniosą też stosowne powództwa do sądów cywilnych, jeśli w ciągu najbliższych kilku dni nieoficjalny rejestr nie zniknie.
Co na to adresaci? – Otrzymane pismo pokazuje hipokryzję podmiotów działających w Polsce nielegalnie. Zagraniczne firmy zrzeszone w stowarzyszeniach EGBA i RGA przez lata łamały polskie prawo, nie płacąc podatków, wyprowadziły z kraju setki milionów złotych. Większość z nich robi to nadal. Tracą na tym budżet państwa, polski sport, a także firmy uczciwie prowadzące działalność – podkreśla Paweł Rabantek z SPiPFB. I dodaje, że przecież nikt nie utrudniał nielegalnym operatorom zalegalizowania swojej działalności nad Wisłą.
– Najwyraźniej zabolały ich prawdziwe informacje zawarte na stronie. Za tę sytuację obwiniają jednak uczciwych i legalnych przedsiębiorców, strasząc ich sądami i bezpodstawnie przypisując im naruszenie zasad uczciwej konkurencji – zaznacza Rabantek.