- Biura informacji gospodarczej będą potężne, ale uważam, że są bardzo dobrze przygotowane do bycia takimi siłaczami na rynku wierzytelności. Nie widzę w nowych przepisach przekroczenia delegacji - uważa Piotr Gajda, radca prawny w kancelarii Król i Gajda, Intrum Justitia.
ikona lupy />
Piotr Gajda, radca prawny w kancelarii Król i Gajda, Intrum Justitia / Dziennik Gazeta Prawna
Sejm uchwalił niedawno tzw. pakiet wierzycielski. Ambitne założenie: poprawa sytuacji wierzycieli. Wytrzymuje ono zderzenie z rzeczywistością?
Niestety nie do końca. Ustawa nowelizująca szereg aktów prawnych rzecz jasna poprawi sytuację wierzycieli. Odnoszę jednak wrażenie, że można ją postrzegać w kategoriach straconych szans. Projektodawcy w uzasadnieniu wskazywali, że jedną z kluczowych kwestii jest zadbanie o prawa dłużników. Trudno to kwestionować. Tyle że przyjęte rozwiązania sprawiają gdzieniegdzie wrażenie takich, które z jednej strony nie pomogą dłużnikowi, a z drugiej znacząco utrudnią życie wierzycielowi.
Jakiś przykład?
Pakiet wierzycielski w szczegółowy sposób określa procedurę wnoszenia sprzeciwu od umieszczenia wpisu o zaleganiu z płatnościami oraz przekazywania wezwań do zapłaty, które muszą poprzedzić umieszczenie informacji w bazie biura informacji gospodarczych. I jeśli (w przeciwieństwie do niektórych) nie kwestionuję samego faktu istnienia instytucji sprzeciwu – bo zakładam, że to istotny element gwarancyjny dla dłużników – tak nie podoba mi się sposób wysyłania wezwań do zapłaty. Przyjęto bowiem, bardzo rozsądnie, że w obecnych czasach wysyłanie listu poleconego to przeżytek. I dopuszczono możliwość przekazania wezwania do zapłaty drogą elektroniczną. W oczywisty sposób przyspieszy to procedurę, a i trudno uznać, by w jakimkolwiek stopniu uderzało w prawa dłużników. Ale ustawodawca ograniczył możliwość wysyłania wezwań przez e-mail wyłącznie do osób niebędących konsumentami. Dlaczego tak? Trudno zrozumieć.
Może dlatego, żeby za kilka lat sądy nie zostały zalane falą sporów typu „trafiło do spamu, nie zauważyłem wezwania” bądź „nie jestem biegły w obsługiwaniu komputera, a poza tym w telewizji mówili, że te całe e-maile to głównie oszustwa”.
To na pewno jakiś argument i zapewne ustawodawca doszedł do podobnego wniosku co pan. Ale przecież można by określić w przepisach, że wezwania do zapłaty e-mailem wysyła się tylko tym dłużnikom, którzy wyrazili zgodę na ten sposób komunikacji. Takie regulacje byłyby wygodne nie tylko dla wierzycieli, lecz także właśnie dla dłużników. Procedura przesyłania sobie listów poleconych jest czasochłonna. W wielu przypadkach zaś osoba, która otrzymuje wezwanie, nie zgadza się z nim, chce wyjaśnić sprawę, a potem być może wnieść sprzeciw wobec przekazania informacji do BIG. Na rękę więc także konsumentom byłoby to, aby obieg informacji był szybszy.
Skoro mówimy o przekazywaniu informacji do BIG i sprzeciwach, to czy pana zdaniem biura informacji gospodarczej nie będą zbyt potężne? Ustawodawca przyznał im wiele nowych uprawnień, jak choćby możliwość dokonywania analiz przyszłych zachowań płatniczych danej jednostki na podstawie informacji już zgromadzonych.
To prawda, że BIG-i będą potężne, ale uważam, że są bardzo dobrze przygotowane do bycia takimi siłaczami na rynku wierzytelności. Zresztą gdy mówimy o wyważeniu interesów dłużnika i wierzyciela, to wydaje się, że właśnie BIG-i mogą skutecznie pełnić funkcję tego, kto zadba o to, aby nikt nie był poszkodowany.
Przepraszam, że wchodzę w słowo, ale to jeden z zarzutów wobec ustawodawcy. Niektórzy wskazują, że BIG-i zaczną rozstrzygać spory pomiędzy wierzycielami i dłużnikami, a tym samym pełnić funkcję orzeczniczą. Ta zaś, jak wiemy, jest konstytucyjnie zastrzeżona dla sądów i trybunałów.
Nie zgadzam się z tymi, którzy dopatrują się w nowych przepisach przekroczenia delegacji, którą ustawodawca może przyznać BIG-om. Rzeczywiście w wąskim zakresie będą one podejmowały decyzje, bo za taką należy uznać np. uznanie sprzeciwu dłużnika za bezzasadny. Ale gdybyśmy uznali, że jest to już pełnienie funkcji orzeczniczej zastrzeżonej dla sądów, to stałoby się nią niemal wszystko. Każda najdrobniejsza sprawa – i nie mam na myśli tylko spraw z zakresu rynku wierzytelności – musiałaby trafiać do sądu. Co nie przysłużyłoby się nikomu.
A wracając do analizy moralności płatniczej dokonywanej przez biura, to uważam to za świetny pomysł. BIG-i starają się od pewnego czasu przekonywać, że prowadzone przez nich rejestry nie są wcale rejestrami dłużników. Gromadzone są przecież informacje nie tylko o tym, że ktoś nie zapłacił raty kredytu, opóźnia się ze spłatą karty kredytowej, lecz także to, iż reguluje wszystkie swoje zobowiązania terminowo. I jeśli np. pan redaktor będzie chciał kupić mieszkanie, to widniejąc w rejestrze BIG jako solidny płatniczo obywatel, będzie pan miał łatwiej.
I te analizy prawdopodobnych przyszłych zachowań płatniczych to krok w kierunku większego docenienia informacji pozytywnej. Tyle że i tu, nie wiedzieć czemu, zatrzymano się w pół drogi. Analizy będą mogły być bowiem przeprowadzane tylko w stosunku do przedsiębiorców. Czyli BIG-i o tym, że pan redaktor najprawdopodobniej bezproblemowo spłaci kredyt, który chce zaciągnąć, poinformować nie będą mogły.
Zakładam, że chodzi o prawo do prywatności. Analizy przyszłych zachowań płatniczych kojarzą mi się z profilowaniem klienta. A to jest w ostatnim czasie niemile widziane przez ustawodawców na terenie całej Unii Europejskiej.
Tak, sądzę, że to legło u podstaw przyjęcia okrojonego rozwiązania. Ale w takim razie pakiet wierzycielski jako narzędzie ułatwienia życia wierzycielom musi być opatrzony gwiazdką. A moim zdaniem często za tą gwiazdką wcale nie kryje się potrzeba ochrony praw dłużnika, lecz nie w pełni zrozumiałe asekuranctwo. Tak samo było z notarialnymi nakazami zapłaty.
Wyjaśnijmy czytelnikom. Wstępna wersja pakietu wierzycielskiego przewidywała, że nakazy zapłaty będą mogli wystawiać rejenci. Po fali krytycznych uwag rozwiązanie to jednak wyrzucono z projektu, zapowiadając, że resort rozwoju wróci do prac nad nim w stosownym czasie. Czyli najprawdopodobniej nigdy.
A to był świetny pomysł. Gdy się mnie szefowie pytali, o co chodzi z tym pakietem wierzycielskim, to odpowiadałem najczęściej, że w uproszczeniu polega on na tym, że notariusz będzie mógł wystawiać nakazy zapłaty. I nie znajduję racjonalnego uzasadnienia, dlaczego pomysł ten wypadł w toku prac nad ustawą. Był jednym z kluczowych, jeśli nie najważniejszym.
Wypadł, bo media co rusz informują o nierzetelnych rejentach. I można mieć obawy o to, czy nie znaleźliby się tacy, którzy po prostu tłukliby nakazy jeden za drugim, bez patrzenia na ich zasadność.
Ten zarzut jest dla mnie niezrozumiały. Z mojej praktyki wynika, że spośród zawodów prawniczych to właśnie do notariuszy można mieć szczególne zaufanie. Zawód zaufania publicznego z prawdziwego zdarzenia. Ponadto, co tu dużo kryć, rola nakazu zapłaty jest przeceniana. To, jak ktoś ładnie ujął, uprzejme wezwanie do zapłaty. Potrzebne w systemie, dlatego procedura jego wydawania powinna zostać uproszczona, ale nieprzesądzające samo w sobie o niczym. Mimo wszystko mielibyśmy przecież kontrolę sądową, w związku z czym błędnie wystawiony nakaz zapłaty nie utrzymałby się długo w mocy.
Pół żartem, pół serio mówi się, że notarialne nakazy zapłaty wypadły z projektu, bo ktoś zwrócił uwagę, że podobne rozwiązanie istniało za Gomułki.
W takim razie – pół żartem, pół serio – w tej jednej kwestii można by z Gomułki wziąć przykład.
Czy nie jest tak, że minister rozwoju dał wierzycielom do ręki mimo wszystko przyzwoity pakiet wierzycielski, a minister sprawiedliwości poprzez zmiany dotyczące okresów przedawnienia i badania go z urzędu wytrąci wam z ręki wszystkie argumenty? I w efekcie masowi wierzyciele będą mieli gorzej, a nie lepiej?
Niestety dokładnie tak będzie. Gdy patrzę na pomysł badania przedawnienia przez sąd z urzędu, to tu należałoby przypomnieć sobie czasy słusznie minione. I warto zastanowić się, jak sąd ma stać pośrodku, rozstrzygać spór między wierzycielem a dłużnikiem, jeśli – o ile propozycja Ministerstwa Sprawiedliwości wejdzie w życie – zostanie ustawiony po jednej ze stron. Wówczas sąd stanie się stronnikiem dłużnika. I o kontradyktoryjności procesu trudno będzie mówić. ⒸⓅ
Nie znajduję racjonalnego uzasadnienia, dlaczego pomysł, by notariusz mógł wystawiać nakazy zapłaty, wypadł w toku prac nad ustawą. Był jednym z kluczowych, jeśli nie najważniejszym