Projekt zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa pojawił się znienacka, wzbudzając w sędziowskim środowisku niemałe poruszenie. W imię – jak podnosi się w uzasadnieniu – „urzeczywistnienia zasady reprezentatywności wszystkich grup zawodowych sędziów” znacząco reorganizuje się w nim strukturę rady. Organu, który – jak stanowi konstytucja – powołany jest do stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Krajowa Rada Sądownictwa nadal będzie miała wyłączną kompetencję do przedstawiania kandydatów do pełnienia urzędu sędziego. Nie będzie jednak już jednolitym tworem. Składać będzie się z dwóch struktur: Pierwszego Zgromadzenia złożonego z ministra sprawiedliwości, I prezesa SN, prezesa NSA, osoby powołanej przez prezydenta oraz czterech posłów i dwóch senatorów; natomiast w skład Drugiego Zgromadzenia wchodzić będzie piętnastu sędziów.
I tu pojawia się pierwszy zgrzyt.
– Artykuł 187 konstytucji precyzyjnie określa strukturę Krajowej Rady Sądownictwa jako jednolitą. Ustawodawca nie może zatem wprowadzić bikameralizmu wewnątrz KRS, a czyni tak, powołując dwa wzajemnie ze sobą konkurujące zgromadzenia – zwracał uwagę dr Tomasz Zalasiński, konstytucjonalista, radca prawny z kancelarii DZP.
Podkreśla, że projekt sygnowany przez resort sprawiedliwości jest w sposób oczywisty niezgodny z literalnym brzmieniem ustawy zasadniczej. Co więcej, oba wyżej wymienione ciała będą mogły wzajemnie się blokować. Zgodnie z projektem rada będzie mogła bowiem wydać pozytywną ocenę o kandydacie na stanowisko sędziowskie jedynie wtedy, gdy Pierwsze oraz Drugie Zgromadzenie Rady wydadzą w tej sprawie pozytywne uchwały.
– To może spowodować paraliż pracy rady – podkreślał sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa.
Jednak nie ten pomysł budzi największe emocje, lecz ten dotyczący sposobu rekrutacji sędziów do KRS. Do tej pory decyzje w tej sprawie zapadały wewnątrz środowiska. Teraz sędziów ma wybierać parlament. Nowa procedura w ocenie MS zwiększy m.in. stopień demokratyzacji trybu wyboru kandydatów (każdy sędzia będzie miał również szanse dostać się do rady). Co z kolei wpłynie na to, kto zostanie wskazany przez KRS jako kandydat na stanowisko sędziego.
Skąd wybór takiej ścieżki?
– Nierzadkie są sytuacje, kiedy młode osoby czekają po 10 lat na wejście do zawodu sędziego. W tym czasie muszą pełnić funkcje asystentów sędziów, tylko dlatego, że sędziami mają zostać inne osoby. Docierają do nas sygnały o tym, że konkursy na sędziów są ustawiane – odpowiedział dr Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Okazuje się jednak, że dotąd – jak podkreślał Waldemar Żurek – nie toczyło się żadne postępowanie dotyczące ustawiania konkursów. – Mówienie o takich praktykach to pomawianie konstytucyjnego organu państwa. Proszę ważyć słowa – zareagował rzecznik rady. – Każdy konkurs można zdyskredytować anonimem. Jeśli jednak – tak jak w przypadku dużych sądów – na jedno miejsce startuje kilkadziesiąt osób, mają prawo odwołania się do SN i tam przegrywają, normalną ludzką reakcją jest, że skarżą się do resortu. Jeśli na tej podstawie chcą państwo burzyć cały system prawny, to gratuluję. W zeszłym roku zaufanie do sądów powszechnych wyniosło 43 proc., do parlamentu 23 proc. Czy to oznacza, że parlament powinien się samorozwiązać – pytał retorycznie.
– Jeżeli doprowadzimy do tego, że sędziów wchodzących w skład rady będzie wybierać parlament, politycy zyskają kontrolę nad nominacjami sędziów, postępowaniem dyscyplinarnym i trybem naszego dalszego awansu. I ktoś mi wtedy powie, że w takim systemie będziemy mieć niezależne sądy, gdzie sędziowie są niezawiśli – pytał sędzia Dariusz Mazur z Sądu Okręgowego w Krakowie, członek Stowarzyszenia Sędziów Themis.
I przypomniał, że ze wszelkich unijnych zaleceń wynika, iż takie organy jak KRS powinny być maksymalnie odpolitycznione, a nie upolitycznione – zarówno co do składu, jak i trybu powoływania.
Ryzyka, że polityka wejdzie do sądów, nie wykluczył zresztą również sędzia Dariusz Pawłyszcze z departamentu legislacyjnego MS. Podkreślił, że niezdrowe relacje między sędziami a politykami, jeśli się w ogóle pojawią, to najwcześniej za kilkanaście lat. A zagrożenia dla niezawisłości, które generuje obecny system zarządzania sądami, są już teraz. Bo w jego opinii sądy przeszły na ręczne sterowanie przydziałem spraw przez przewodniczących wydziałów.