Na poziomie wyroków polska praktyka przestrzegania konwencji wygląda całkiem dobrze. Jeśli uwzględni się ugody i jednostronne deklaracje, już nie.
Pełnomocnik prawny zawsze się cieszy, gdy odnosi zwycięstwo w prowadzonej przez siebie sprawie. Powinienem więc być zadowolony, gdy 15 grudnia 2016 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ogłosił decyzję w sprawie Wygoda przeciwko Polsce (skarga nr 6738/12). W decyzji jest mowa o naruszeniu przez Polskę prawa do życia – najważniejszego z praw gwarantowanych przez europejską konwencję praw człowieka. Dodatkowo skarżący dostaną 12,5 tys. euro tytułem słusznego zadośćuczynienia. Orzeczenie jest jednak tylko decyzją, a nie wyrokiem. Trybunał zaakceptował w decyzji jednostronną deklarację polskiego rządu, który chcąc uniknąć przegranej, zaproponował zamknięcie skargi w „cichszy sposób”.
Byłem pierwszym pełnomocnikiem Jacka i Katarzyny Wygodów. Musiałem się jednak wycofać z tej roli, gdy zostałem sędzią ad hoc w trybunale na lata 2014–2016. Sprawę przekazałem więc dr. Adamowi Bodnarowi, a ten – gdy objął funkcję rzecznika praw obywatelskich – dr. Piotrowi Kładocznemu z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Orzeczenie wydane przez trybunał powinno więc sprawić satysfakcję kilku osobom – przede wszystkim skarżącym, a i trójce ich pełnomocników. Ta satysfakcja co prawda jest, ale bardzo niepełna.
Okoliczności sprawy
Monika, córka skarżących, przyszła na świat 28 kwietnia 2005 r. w Krakowie. Jej stan zdrowia został oceniony w skali Apgar najwyżej, na dziesiątkę. Podczas późniejszego rutynowego badania osłuchowego lekarz pediatra stwierdził jednak niepokojące sygnały świadczące o zaburzeniach w pracy serca. Polecił przeprowadzenie specjalistycznej diagnozy przez kardiologa dziecięcego. Ten specjalista potwierdził nieprawidłowe objawy, ale nie zalecił żadnej terapii. Po upływie kilku dni zaniepokojonym rodzicom udało się przenieść dziewczynkę do specjalistycznego szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu, dzięki pomocy kardynała Franciszka Macharskiego i rektora UJ Franciszka Ziejki, jednak w prokocimskim szpitalu też nie podjęto czynności leczniczych. 15 maja u dziewczynki nastąpiła zapaść. Dopiero wtedy zdiagnozowano, że dziecko cierpi na syndrom niedorozwoju lewej komory serca (HLHS). Jest to ciężka wada wymagająca wykonania skomplikowanej operacji (zabieg Norwooda), ale przede wszystkim podawania – do czasu zabiegu – leku zawierającego prostaglandynę. W prokocimskim szpitalu pracował wówczas prof. Edward Malec, światowej sławy chirurg dziecięcy, specjalizujący się w zabiegach Norwooda (obecnie kieruje kliniką kardiologii dziecięcej w Münster). Profesor Malec dokonał operacji na sercu dziewczynki, ale u dziecka zaszły już przed zabiegiem nieodwracalne zmiany w zdrowiu fizycznym i psychicznym. Monika nie mogła chodzić, używać rąk, mówić. Doszło też do zaniku mózgu, co spowodowało zaburzenia neurologiczne, m.in. częste ataki padaczki. Później dziecko zostało uznane za całkowicie niepełnosprawne. Po siedmiu latach dziewczynka zmarła.
Postępowania prawne
Na początku 2006 r. prokuratura podjęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa polegającego na narażeniu dziewczynki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 156 par. 1 pkt 2 i art. 160 par. 2 w związku z art. 11 par. 2 kodeksu karnego). Już pierwsza biegła wyznaczona w sprawie wskazała, że jej zdaniem ze względu na bardzo wąski w Polsce krąg osób, które mogłyby sporządzić ekspertyzę, uzyskanie niezależnej oceny wymaga zwrócenia się do biegłego spoza Polski. Po dwóch latach prokuratura postanowiła jednak wystąpić do jednego z polskich ośrodków akademickich. Wyznaczony w sprawie biegły kilkakrotnie prosił o przedłużenie terminu na sporządzenie ekspertyzy, by wreszcie oznajmić – po dwóch latach – że nie może dokonać oceny, gdyż opinia dotyczyłaby osoby, z którą łączą go bliskie związki towarzyskie. Opinia kolejnego biegłego wyznaczonego w sprawie nie zawierała oceny procesu diagnozowania i leczenia dziewczynki. Nie przeszkodziło to jednak prokuraturze w umorzeniu śledztwa.
Po zażaleniu rodziców sąd uchylił postanowienie o umorzeniu śledztwa, wskazując, że przedłożona ekspertyza nie udzielała odpowiedzi na postawione przez prokuratora pytania. Po serii kolejnych ekspertyz postępowanie prokuratorskie, które nie wyszło poza stadium „w sprawie”, zostało ponownie umorzone w roku 2013.
W toku prokuratorskiego śledztwa rodzice dziewczynki dwa razy wnosili skargi na przewlekłość postępowania. Obie odrzucono.
W Strasburgu
Skarga do trybunału trafiła jeszcze w roku 2012, a więc gdy córka państwa Wygodów nadal żyła, a śledztwo ciągle się toczyło. Rodzice nie mieli jednak wątpliwości, że nawet jeśli w prowadzonym przez cały czas „w sprawie” śledztwie prokurator ostatecznie zdecydowałby się na postawienie zarzutów lekarzowi, do ścigania nie doszłoby wskutek przedawnienia. W samej skardze skierowanej do trybunału postawiony został natomiast zarzut braku skutecznego postępowania wyjaśniającego, a więc złamania proceduralnego aspektu prawa do życia.
Skargę rządowi polskiemu zakomunikowano już w 2013 r. Skoro jednak polski rząd zdecydował się na zamknięcie sprawy jednostronną deklaracją, można zadać pytanie, dlaczego strasburskie postępowanie trwało aż tak długo – 3,5 roku. Przyczyna znajduje się jednoznacznie po stronie Strasburga. Otóż trybunał, komunikując skargę rządowi, zadał pytanie o skuteczność postępowania wyjaśniającego, ale nie w kontekście prawa do życia (art. 2), lecz... zakazu złego traktowania (art. 3). Inaczej mówiąc, niezwykle poważną degradację zdrowia fizycznego i psychicznego wskutek możliwego błędu lekarskiego trybunał był gotów nowatorsko potraktować jako akt poniżającego i nieludzkiego traktowania. Rząd polski nie zgadzał się z taką kwalifikacją, argumentując, że art. 3 konwencji nie może znaleźć zastosowania w przypadku błędu lekarskiego, a tym samym skarga powinna zostać odrzucona jako przedmiotowo niewłaściwa (ratione materiae). Mnie także krok trybunału zaskoczył, ale odpowiedź prawną skarżących pisałem akceptując kwalifikację prawną dokonaną przez strasburskich sędziów. Inna sprawa, że wymagane przez konwencję parametry postępowania wyjaśniającego decydujące o jego skuteczności są w ramach art. 2 i 3 zasadniczo identyczne.
W 2015 r. trybunał postanowił jednak potraktować skargę państwa Wygodów jako związaną z prawem do życia – brakiem skutecznego śledztwa w sprawie śmierci, zadając stronom sporu dodatkowe pytanie o skuteczność postępowania, tym razem już w ramach art. 2. Skarżący (reprezentowani już przez dr. Adama Bodnara) przesłali swoje stanowisko, a polski rząd, nie przedkładając własnej odpowiedzi, zaproponował zawarcie ugody.
Zamiast zakończenia
Ze sprawą córeczki państwa Wygodów połączyła mnie nie tylko prawnicza rola, lecz także emocje. Monika zapewne żyłaby, gdyby rozpoznano na czas symptomy choroby. W tej samej klinice, w której znalazło się dziecko, pracował i przeprowadzał operacje prof. Malec. Widziałem ponadto ewidentne braki śledztwa.
Gdybym pisał skargę dzisiaj, byłaby o wiele mocniejsza. Od roku trybunał posługuje się nowatorską konstrukcją pozytywnego obowiązku państwa polegającego na odpowiedniej organizacji placówek służby zdrowia. Są to na razie trzy wyroki: Lopes de Sousa Fernandes przeciwko Portugalii (wyrok z 15 grudnia 2015 r., skarga nr 56080/13), Elena Cojocaru przeciwko Rumunii (wyrok z 22 marca 2016 r., skarga nr 74114/12) i Aydogdu przeciwko Turcji (wyrok z 30 sierpnia 2016 r., skarga nr 40448/06). Konstrukcję pozytywnego obowiązku, mającego zasadniczy (materialny) charakter, trybunał stosuje do tych sytuacji, w których medyczna diagnoza coś niepokojącego wykazywała, ale nie nastąpiła po niej należyta reakcja terapeutyczna. A tak właśnie zdarzyło się w przypadku córeczki państwa Wygodów.
Wydobycie z art. 2 konwencji w kontekście „skarg medycznych” nowego obowiązku państwa polegającego na zapewnieniu adekwatnej organizacji i koordynacji służby zdrowia to bardzo istotne i ważkie poszerzenie standardu prawnego. Tę olbrzymią zmianę wprowadziły wyroki siedmioosobowych izb, a nie Wielkiej Izby – największego składu orzekającego złożonego z 17 sędziów. Dlatego niektórzy sędziowie nie zgadzali się z takim scenariuszem. Jeśli rewolucja, to niech zrobi ją Wielka Izba. Co ważne, sędziowie wyrażający sprzeciw (Węgier András Sajó i Gruzinka Nona Tsotsoria) zaliczają się do sędziów aktywistów, gotowych do „mocnego” czytania konwencji.
Dobrze się stało, że sprawą Lopes de Sousa Fernandes przeciwko Portugalii zajmie się jednak ponownie Wielka Izba, bo połączy to strasburski standard z wyrokiem największego i najważniejszego strasburskiego składu. Sam natomiast spoczywający na państwie obowiązek zapewnienia adekwatnej organizacji służby zdrowia wydaje się przesądzony. Nie tylko dlatego, że w nowych sprawach dotyczących błędów lekarskich, w tym kierowanych z Polski (Zwierz przeciwko Polsce), trybunał pyta o realizację nowego obowiązku. Co jednocześnie ważne, w przypadku nowych skarg związanych z błędami lekarskimi, które nie doprowadziły do śmierci jednostki, lecz skutkowały poważnymi następstwami dla zdrowia pacjenta, trybunał stawia państwu pytania w kontekście zakazu poniżającego i nieludzkiego traktowania (art. 3). Początkowa perspektywa prawna ze sprawy państwa Wygodów, później zmieniona, okazuje się więc nieprzypadkowa, co świadczy o gotowości trybunału do nadania skutkom błędów lekarskich niezwykle mocnej kwalifikacji prawnej. I jeszcze jedno: obowiązek zapewnienia wymaganej organizacji służby zdrowia będzie się pojawiał nie tylko wtedy, gdy błąd lekarski doprowadzi do śmierci, lecz także w razie wystąpienia innych poważnych następstw dla jednostki.
Nowego wątku dotyczącego należytej organizacji (koordynacji) służby zdrowia nie dało się już „dopisać” do skargi Jacka i Katarzyny Wygodów. Gdyby to jednak możliwe, inaczej wyglądałyby też konsekwencje finansowe orzeczenia stwierdzającego naruszenie konwencji. W trzech wcześniej wskazanych nowatorskich wyrokach trybunał zasądzał wyższe sumy zadośćuczynienia z tytułu bólu moralnego (krzywdy niematerialnej) – było to 39 tys. euro (Lopes de Sousa Fernandes i Elena Cojocaru), a nawet 65 tys. euro (Aydogdu), podczas gdy w przypadku jedynie braku wymaganego postępowania wyjaśniającego suma ta oscylowała w granicach 15 tys. euro.
Wyrok w sprawie państwa Wygodów, inaczej niż „cicha” decyzja, mógł mocno zwrócić uwagę na braki polskich postępowań w sprawie domniemanych błędów lekarskich. I w najmniejszym stopniu nie dlatego, że w Strasburgu na braki prokuratorskiego śledztwa skarżył się... prokurator. Jacek Wygoda to były szef pionu lustracyjnego IPN, a obecnie prokurator Prokuratury Krajowej. Wyrok jest zawsze zauważany i komentowany, może powodować zmianę praktyki prawnej; decyzję o skreśleniu sprawy z listy skarg po zaakceptowaniu deklaracji rządu mało kto dostrzeże.
Zamknięcie skargi ugodą stron lub jednostronnym oświadczeniem polskiego rządu powtarza się w wielu polskich sprawach. W 2015 r. trybunał wydał 29 wyroków w postępowaniach przeciwko Polsce, a co najmniej jedno naruszenie konwencji dostrzegł w 19 wyrokach. Jednocześnie w tym roku liczba ugód ze skarżącymi lub jednostronnych deklaracji rządu, przyznających, że doszło do złamania konwencji, wyniosła 146. Na poziomie wyroków polska praktyka przestrzegania konwencji wygląda całkiem dobrze. Ale jeśli uwzględni się ugody i jednostronne deklaracje, jest już inaczej.
Od roku ETPC posługuje się nową konstrukcją pozytywnego obowiązku państwa polegającego na odpowiedniej organizacji placówek służby zdrowia. To bardzo istotne poszerzenie standardu prawnego
Wyrok w sprawie państwa Wygodów, inaczej niż „cicha” decyzja, mógł mocno zwrócić uwagę na braki polskich postępowań w sprawie domniemanych błędów lekarskich. I w najmniejszym stopniu nie dlatego, że w Strasburgu na braki prokuratorskiego śledztwa skarżył się... prokurator