Prezes TK: Przesadne zainteresowanie mediów nie sprzyja spokojnemu rozpoznaniu. Dlatego dziennikarze nie wejdą już na każdą rozprawę.
Trybunał Konstytucyjny miał rozpoznać wczoraj wniosek rzecznika praw obywatelskich dotyczący przepisów regulujących zasady biegu przedawnienia zobowiązania podatkowego. Do wydania wyroku jednak nie doszło. TK zdecydował bowiem, że rozprawa zostanie otwarta na nowo. Nie wiadomo jednak, kiedy to się stanie – przewodniczący postanowił bowiem odroczyć rozpoznanie bezterminowo. Zaskoczeniem dla uczestników wczorajszego postępowania była również zmiana składu orzekającego, do której doszło w ostatniej chwili. Tuż przed rozpoczęciem rozprawy na stronie internetowej TK można było wyczytać, że sprawą zajmie się następujący skład: Stanisław Rymar, Piotr Tuleja, Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski i Julia Przyłębska. Tymczasem na sali zamiast tej ostatniej pojawił się sędzia Mariusz Muszyński.
Decyzja o odroczeniu dziwi, zwłaszcza że przed zamknięciem rozprawy przewodniczący stwierdził, iż sprawę uznaje za dostatecznie wyjaśnioną do wydania orzeczenia. – Takie sytuacje się zdarzają, choć należą do rzadkości – przyznaje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z SWPS. Tak było w głośnej medialnie sprawie dotyczącej obniżenia emerytur przedstawicieli służb PRL. – Wówczas jednak głosy sędziów rozłożyły się po połowie i nie dało się wydać wyroku – przypomina prof. Chmaj.
O ile bowiem w sprawie ubeckich emerytur orzekało 14 sędziów (nie było sędziego Mariana Grzybowskiego), to wczoraj w orzekaniu udział brała nieparzysta liczba. Wspomniane zagrożenie zatem nie zaistniało.
– Być może chodziło o kwestie proceduralne. Może związane właśnie z tym, że doszło do zmiany składu orzekającego – snuje przypuszczenia konstytucjonalista.
Zaskoczenia tym, co się wydarzyło, nie kryje Mariusz Mrowicki, który reprezentował RPO. Jak mówi, decyzja TK o otwarciu rozprawy na nowo nie była skutkiem czynności podejmowanych przez uczestników postępowania.
Rumieńców sprawie dodaje fakt, że skład orzekający wyznaczył jeszcze poprzedni prezes TK Andrzej Rzepliński. On również zdecydował o dacie przeprowadzenia rozprawy. Julia Przyłębska pracę na stanowisku prezesa trybunału rozpoczęła właśnie od kasowania decyzji swojego poprzednika. Na pierwszy ogień poszła ta o niedopuszczeniu do orzekania trzech sędziów wybranych głosami PiS. I tak się składa, że wśród tej trójki znalazł się właśnie Mariusz Muszyński.
– Udział tego sędziego w składzie nadal budzi moje wątpliwości ze względu na jego niejasny status wynikający z orzeczeń TK – mówi jeden z sędziów sądu powszechnego.
Sytuacja może wzbudzać dodatkowe emocje także dlatego, że to właśnie Mariuszowi Muszyńskiemu Julia Przyłębska już w pierwszym dniu urzędowania udzieliła pełnomocnictwa do zastępowania jej w roli prezesa.
– Sędzia Muszyński urasta do roli swego rodzaju cenzora. Jak widać, ma on mieć oko na wszystko, co się dzieje w trybunale – mówi nam jeden z ekspertów.
To, co się stało wczoraj, świadczy także o tym, że na nic się zdały zaklęcia formułowane przez prezydenta oraz samą prezes TK. Jak widać, trybunał po odejściu prezesa Rzeplińskiego wcale nie zaczął działać sprawniej, a emocje wokół niego nie ostygły. Wręcz przeciwnie – decyzje nowej prezes wywołują coraz większe kontrowersje. Wczoraj bowiem okazało się, że wprowadziła ona nowe zasady dotyczące uczestnictwa mediów w rozprawach przed TK. Jak tłumaczyła w radiowej Jedynce, do realizacji obowiązku upublicznienia sprawy przez TK wystarczy transmitowanie rozpraw w internecie. Ponadto jej zdaniem udział mediów w każdej sprawie, ich „przesadne zainteresowanie” nie sprzyjają spokojnemu rozpoznaniu sprawy.
Zdaniem m.in. Wojciecha Klickiego z fundacji Panoptykon takie działania to ograniczanie prawa do informacji. I, jak zaznacza, trudno tutaj uniknąć analogii do tego, co działo się ostatnio w Sejmie, kiedy to marszałek Kuchciński także próbował wprowadzić zmiany w zasadach dotyczących pracy dziennikarzy na terenie izby.