Nie Stanisław Biernat, ale Mariusz Muszyński ma rządzić w trybunale w zastępstwie Julii Przyłębskiej. Decyzja ta może być traktowana jako obejście konstytucji, a przekazanie uprawnień odbyło się bez podstawy prawnej.
Nie Stanisław Biernat, ale Mariusz Muszyński ma rządzić w trybunale w zastępstwie Julii Przyłębskiej. Decyzja ta może być traktowana jako obejście konstytucji, a przekazanie uprawnień odbyło się bez podstawy prawnej.
21 grudnia 2016 r., a więc w tym samym dniu, w którym prezydent zdecydował, że to Julia Przyłębska stanie na czele Trybunału Konstytucyjnego, ta upoważniła sędziego TK Mariusza Muszyńskiego do zastępowania jej w realizacji wszystkich wynikających z przepisów prawa uprawnień prezesa TK. Co więcej, Julia Przyłębska postąpiła w taki sam sposób, gdy przez jeden dzień, a więc 20 grudnia 2016 r., pełniła obowiązki prezesa TK. Wówczas również scedowała swoje uprawnienia na Mariusza Muszyńskiego. Tak wynika z dokumentów, które DGP przekazał jeden z czytelników.
Pełnomocnictwa wystawione przez prezes Przyłębską budzą wątpliwości wśród ekspertów. – Prawnie wątpliwa jest sytuacja, kiedy osoba wybrana do piastowania urzędu natychmiast wszystkie swoje obowiązki przekazuje na czas nieokreślony komuś innemu. Takie zachowanie narusza standardy profesjonalnego działania i wyczerpuje znamiona działania „na słupa” – ocenia dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Obejście konstytucji
Artykuł 12 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (Dz.U. z 2016 r. poz. 2072) stanowi, że prezes TK do zastępowania go może upoważnić wiceprezesa TK, a jedynie w szczególnie uzasadnionych przypadkach takiego upoważnienia może udzielić także innemu sędziemu TK. Jednak w tym drugim przypadku może to polegać na przekazaniu jedynie niektórych kompetencji.
– Nie ma zatem wątpliwości, że standardowo to wiceprezes zastępuje prezesa, a nie jakiś inny sędzia TK. Dopiero gdy w stanie faktycznym jest niemożliwe, aby wiceprezes wykonywał kompetencje prezesa TK (np. z powodu hospitalizacji, urlopowania), dopiero wówczas inny sędzia TK może zostać wyznaczony do wykonywania obowiązków prezesa. W omawianym przypadku ten wyjątek mógł mieć miejsce w związku z zaległym, niewykorzystanym wielomiesięcznym urlopem wiceprezesa TK (Stanisława Biernata – red.) – tłumaczy dr Zaleśny.
Jednak pełnomocnictwa udzielone przez Julię Przyłębską Mariuszowi Muszyńskiemu budzą wątpliwości przede wszystkim ze względu na zakres przekazywanych obowiązków.
– W przypadku wiceprezesa może on zastępować prezesa TK w zakresie wszystkich jego kompetencji. Natomiast jeżeli w szczególnej sytuacji prezes TK upoważnia innego sędziego trybunału do wykonywania swoich obowiązków, to czyni to w zakresie materialnie ograniczonym. Może mu powierzyć wykonywanie jedynie niektórych kompetencji, tj. pojedynczych czynności wskazanych w pełnomocnictwie – tłumaczy dr Zaleśny.
Tymczasem w obu pełnomocnictwach Julia Przyłębska upoważniła Mariusza Muszyńskiego do wykonywania wszystkich swoich kompetencji. – W tym zakresie oba pełnomocnictwa naruszają art. 12 ust. 3 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK – kwituje Jacek Zaleśny.
Ponadto można uznać, że decyzje Julii Przyłębskiej uczyniły z instytucji wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego wydmuszkę. A to z kolei może być potraktowane jako obejście ustawy zasadniczej. Ta bowiem wymienia wiceprezesa trybunału. – Należy więc przypuszczać, że ustrojodawca chciał, aby to właśnie on stał na czele trybunału w sytuacji, gdy swoich obowiązków nie może pełnić prezes. To wynika z zasady, zgodnie z którą ustawodawca, a tym bardziej ustrojodawca, działa racjonalnie – podkreśla dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego.
O tym, że zgodnie z ustawą zasadniczą „funkcja kierowania trybunałem może być wypełniana tylko przez prezesa albo wiceprezesa”, przekonana jest również prof. Małgorzata Gersdorf, pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Brak podstawy
Kolejnym problemem jest to, że przepisy, na które powołuje się w pełnomocnictwach Julia Przyłębska, w dniu ich wystawiania, a więc 20 i 21 grudnia 2016 r., jeszcze nie obowiązywały. Zgodnie bowiem z ustawą wprowadzającą (Dz.U. z 2016 r. poz. 2074) weszły one w życie po upływie 14 dni od jej ogłoszenia. To zaś nastąpiło w Dzienniku Urzędowym 19 grudnia 2016 r. Wniosek jest więc prosty – przepis pozwalający prezesowi TK przekazać część swoich uprawnień innemu sędziemu trybunału zaczął obowiązywać dopiero 3 stycznia br.
– Udzielone pełnomocnictwa do zastępowania prezesa TK zostały wydane bez właściwej podstawy prawnej – stwierdza wprost dr Zaleśny.
Jak jednak zaznacza, nie chodzi tylko o to, że wskazane przez Julię Przyłębską przepisy nie obowiązywały w dniu ich zastosowania. W pełnomocnictwie z 20 grudnia 2016 r. przywołano bowiem regulację kompletnie nieadekwatną. Chodzi o art. 18 ust. 1 ustawy wprowadzającej. – Dotyczy on kompetencji sędziego TK, któremu prezydent powierzył pełnienie obowiązków prezesa TK, a nie przekazywania obowiązków prezesa TK wiceprezesowi lub innemu sędziemu TK. To zagadnienie jest uregulowane w innej ustawie – w ustawie o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym – kwituje dr Zaleśny.
Wątpliwe zgromadzenie
Zarzutów co do czynności podejmowanych przez obecnego prezesa TK jest jednak więcej. Jak bowiem wynika z ujawnionych przez Helsińską Fundację Praw Człowieka dokumentów, grudniowe Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, podczas którego wyłoniono kandydatów na prezesa TK, mogło się odbyć z naruszeniem prawa.
/>
Przypomnijmy, 20 grudnia Julia Przyłębska, pełniąca wówczas obowiązki prezesa trybunału, zwołała zgromadzenie, podczas którego przeprowadzono głosowanie. Problem jednak w tym, że zagłosowano jedynie nad kandydaturami. Tymczasem z przepisów wynika, że zgromadzenie ogólne powinno jeszcze zagłosować nad przyjęciem uchwały w tej sprawie. Przepisy prawa stanowią bowiem, że to właśnie w formie uchwały ZOS TK przedstawia prezydentowi kandydatów na prezesa. Problemem może być i to, że pod protokołem grudniowego posiedzenia widnieje wyłącznie jeden podpis – Julii Przyłębskiej.
Co ciekawe, ważność zgromadzenia zakwestionował także jeden z sędziów wybranych przez PiS, Piotr Pszczółkowski. Jego zdaniem było ono nieważne, gdyż nie wziął w nim udziału jeden z członków zgromadzenia (Stanisław Rymar był wówczas na urlopie). Tymczasem, jak podkreślił Pszczółkowski, w posiedzeniu w sprawie wyboru kandydatów na prezesa TK muszą brać udział wszyscy sędziowie, którzy złożyli ślubowanie wobec prezydenta. „Takich sędziów jest obecnie piętnastu” – podnosił w piśmie stanowiącym załącznik do protokołu obrad grudniowego zgromadzenia.
Mimo tych wszystkich wątpliwości prezydentowi zostały przedstawione dwie kandydatury – Mariusza Muszyńskiego i Julii Przyłębskiej. Spośród nich Andrzej Duda wybrał na prezesa tę drugą.
Sytuacja jednak jest taka, że nawet gdyby powyższe wątpliwości okazały się uzasadnione, to niewiele można już zmienić. Nie ma bowiem przepisów, które pozwalałby odwołać prezesa TK ze względu na błędy proceduralne w przebiegu obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. Jedynymi konsekwencjami mogłoby być wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi Przyłębskiej oraz postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu. Na to jednak szanse są raczej nikłe.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama