Nieobecność oskarżonego nie będzie już wstrzymywała postępowania. Rezygnujemy też z odczytywania całości aktu oskarżenia na początku rozprawy: poprzestajemy na przedstawieniu zarzutów - mówi dr Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Rada Ministrów przyjęła wczoraj założenia do projektu ustawy zmieniającej kodeks postępowania karnego i kilka innych ustaw. Jaki jest zasadniczy cel tych zmian?
Jednym z podstawowych celów sformułowanych przez premiera Donalda Tuska w expose było usprawnienie procesów wymiaru sprawiedliwości. W konsekwencji minister sprawiedliwości podejmuje wysiłki dla nadania wymiarowi sprawiedliwości kształtu, jaki będzie sprzyjał właściwej regulacji stosunków społecznych: efektywnej egzekucji odpowiedzialności, precyzyjnego rozstrzygania sporów, sprawności w podejmowaniu decyzji. W proponowanym projekcie chodzi zatem przede wszystkim o przyspieszenie postępowań sądowych.
A konkretnie?
Zmiana kodeksu postępowania karnego realizuje cztery zamierzenia.
Po pierwsze, zwiększenie zaangażowania stron postępowania, które w naszej ocenie pozwala na lepsze i bardziej dynamiczne ustalenie stanu faktycznego, który ma być podstawą rozstrzygnięcia.
Po drugie, wzmocnienie elementów gwarancyjnych, takie jak ograniczenie stosowania tymczasowego aresztowania, których naruszanie jest jednym z podstawowych wytyków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Po trzecie, zmierza do likwidacji fasadowych rozwiązań, które powodują błędne koła w procesie karnym, przedłużające całkiem bezzasadnie postępowanie karne.
Na przykład?
Chodzi o uniknięcie na przyszłość sytuacji, że sąd apelacyjny kilkukrotnie uchyla rozstrzygnięcie w jakiejś sprawie i przekazuje ją do ponownego rozpoznania w sądzie niższej instancji. Temu ma służyć wprowadzenie konstrukcji wyroku reformatoryjnego, czyli zmieniającego wyrok pierwszej instancji.
Naprawdę z ogromnym bólem przyjmuję każde kolejne uchylenie wyroku pierwszej instancji w tak ważnych sprawach, jak te o zbrodnie komunistyczne, gdzie uchybienia formalne, które można naprawić w postępowaniu odwoławczym, blokowały możliwość rozstrzygnięcia co do meritum sprawy.
A czwarte zamierzenie zawarte w projekcie?
Po czwarte proponujemy zmiany w innych ustawach, które mają na celu osiągnięcie stanu, w którym zarówno sędzia, jak i prokurator będzie mógł w większym stopniu skupić się na sprawach trudnych, wymagających jego zaangażowania, a nie na prowadzeniu drobnicy. Co oczywiście nie oznacza braku ścigania tych czynów, lecz przeniesienie ich na prostsze reguły procesowe właściwe dla wykroczeń.
Osiągnięciu zarówno skrócenia postępowania, jak i odciążenia organów wymiaru sprawiedliwości służyć ma też wzmocnienie konsensualności postępowania karnego. Chodzi o możliwość uzgodnienia sposobu naprawienia szkody i zakończenia postępowania ugodą. Rozważamy wprowadzenie nowej konstrukcji w kodeksie karnym materialnym – umorzenia oportunistycznego, które umożliwiłoby prokuratorowi rezygnację ze ścigania przestępstwa w sytuacji naprawienia szkody i za zgodą pokrzywdzonego.
To wygląda na rezygnację z zasady legalizmu?
Rezygnacja z zasady legalizmu musiałaby oznaczać zmianę zadania organów ścigania w kodeksie postępowania karnego. Dziś prokurator musi prowadzić postępowanie w każdej sprawie, co do której ma uzasadnione podejrzenie, że doszło do przestępstwa. Umorzenie lub odstąpienie od podjęcia postępowania przygotowawczego wynika z zajścia jednej z negatywnych przesłanek procesowych, np. braku wypełnienia znamion czynu zabronionego.
Czasami jednak prowadzenie postępowania karnego jest niecelowe: bo sprawa jest zbyt błaha i albo nie ma powodu ingerencji państwa w to wydarzenie, ale rozsądniej jest przejść na odpowiedzialność z tytułu popełnienia wykroczenia. W pierwszym przypadku uważam, że gdy szkoda została naprawiona i pokrzywdzony wyraża na to zgodę, to w pewnej grupie mniej poważnych przestępstw możemy przyjąć, że nie ma potrzeby karania.
Ona się jednak pojawia natychmiast wtedy, gdy mimo naprawienia szkody pokrzywdzony nie ingeruje w publiczny interes w ściganiu sprawcy. W projekcie przewidujemy, żeby umorzenie oportunistyczne było możliwe wyłącznie wobec występków, zagrożonych karą do 5 lat pozbawienia wolności. Skłaniam się również ku drugiej z zarysowanych możliwości, aby rezygnacja ze ścigania karnego umożliwiała odpowiedzialność za czyn zabroniony, ale na podstawie zasad odpowiedzialności za wykroczenia.



W polskiej kulturze skojarzenie jest automatyczne: zacznie się zastraszanie ofiar, żeby zgłosiły prokuratorowi pojednanie się ze sprawcą.
To wszystko będzie się odbywać pod kontrolą prokuratora. Zgoda pokrzywdzonego musi być oczywiście wyrażona w sposób wolny. Ktoś, kto będzie do zgody przymuszał, popełniać będzie kolejne przestępstwo – groźby karalnej. Prokurator ma czuwać, by do tego nie doszło.
Projekt wprowadza też większą kontradyktoryjność postępowania przed sądem. A to oznacza, że nie tylko prokurator, lecz także oskarżony będzie ponosił większą odpowiedzialność za wynik postępowania.
Tak, ale nasz projekt idzie w tym samym kierunku, w jakim zdążają prace na forum europejskim nad dyrektywą o dostępie do adwokata. My proponujemy rozwiązanie, w którym każdy, niezależnie od statusu majątkowego, mógłby wystąpić o ustanowienie obrońcy z urzędu. W wypadku przegrania sprawy musiałby jednak ponieść koszt tej obrony. Wychodzimy z założenia, że skoro prawo do obrony jest prawem powszechnym, to powinno być w jakimś stopniu gwarantowane przez państwo, zwłaszcza gdy jednocześnie wzmacniamy kontradyktoryjność procesu, a więc aktywność jego stron.
To będzie generować gigantyczne koszty.
Koszty będą, ale nie gigantyczne. Obrońcy z urzędu są wykorzystywani raczej z konieczności. Zakładamy, że osoby, które na to stać, i tak będą opłacać własnych, wybranych przez siebie adwokatów. Chcemy jednak, by nie dochodziło do sytuacji, gdy komuś ze względu na niezłą sytuację majątkową nie przysługuje obrońca z urzędu, a jednak na obronę w jakimś stopniu go nie stać, bo jest zmuszony zaangażować pieniądze gdzie indziej.
Szukamy jednak sposobów na zbilansowanie się kosztów projektu. W kwestii obrony z urzędu będą one wyższe, ale oczekujemy oszczędności gdzie indziej. Przy zwiększaniu efektywności wymiaru sprawiedliwości jesteśmy również zainteresowani racjonalizacją jego kosztów finansowych.
To jest jedna z przyczyn propozycji np. umorzenia oportunistycznego czy podniesienia progu, od którego kradzież z wykroczenia staje się przestępstwem. Po to, by wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych zaangażować w pełni do spraw rzeczywiście trudnych i wymagających znacznego wsparcia merytorycznego.
To pomysł, który budzi spore dyskusje: by kradzież mienia o wartości niższej niż 1000 zł była regulowana w kodeksie wykroczeń. Dziś ten próg to 250 zł. Przeciwnicy zmiany argumentują, że dla wielu emerytów kradzież całości świadczenia spełniać będzie jedynie znamiona wykroczenia, a nie przestępstwa.
Propozycja tej zmiany zgłaszana była zarówno ze strony środowisk sędziów, jak i prokuratorów i policji. I środowiska profesjonalne mają co do tej propozycji absolutną zgodę. Weźmy pod uwagę, że próg 250 zł był ustalony 15 lat temu, w 1997 roku, kiedy kwota ta stanowiła 61 proc. pensji minimalnej. Dziś stanowi 16 proc. tej pensji. 1000 zł to jej dwie trzecie.
Przeciwników zmiany zaś uspokajam, że ściganie wykroczeń jest prostsze i szybsze. Karę grzywny wymierza się mandatem lub – powyżej pewnej kwoty – orzeczeniem sądu na podstawie wniosku o ukaranie sporządzanego przez policję. Zupełnie inaczej wygląda proces dowodzenia zamiaru popełnienia czynu oraz wielu innych elementów decydujących o bycie przestępstwa. Jak jedzie pani samochodem i przekracza dozwoloną prędkość, to nikt nie rozważa, czy chciała pani jechać za szybko, tylko, czy jechała pani za szybko.
W przypadku przestępstw drobnych kradzieży w większości orzeczeń sądy dość powściągliwie sięgają po grzywnę, decydując się na kary z zawieszeniem ich wykonania. Możliwa do orzeczenia za wykroczenie grzywna to 5 tys. zł. Może się więc okazać karą bardziej dolegliwą. A pokrzywdzonemu oczywiście należy się zwrot ukradzionej rzeczy.
A korzyści dla wymiaru sprawiedliwości?
Konstrukcja jest prostsza, tańsza, co najmniej równie efektywna, a w większości wypadków nie angażuje prokuratury.
Jakie jeszcze nowości zawiera projekt?
Dając podsądnym prawo do obrońcy z urzędu dajemy im też prawo – ale już nie obowiązek – uczestniczenia w procesie. Nieobecność oskarżonego nie będzie więc wstrzymywała postępowania.
Rezygnujemy też z odczytywania całości aktu oskarżenia na początku rozprawy. Poprzestajemy na przedstawieniu zarzutów. Dziś odczytanie aktu trwa nieraz kilka dni, bo odczytany musi być również materiał dowodowy, billingi itp. Akt oskarżenia ograniczamy jedynie do zespołu takich dowodów, które są istotne dla rozstrzygnięcia. Wprowadzamy zasadę przeprowadzania dowodów bezpośrednio przed sądem, a nie odtwarzania dowodów przeprowadzonych już wcześniej przez prokuraturę. Dzięki temu sąd będzie nadzorował tryb ich przeprowadzenia.
Wzmacniamy też zasadę domniemania niewinności oskarżonego. Dziś, ponieważ niedające się usunąć wątpliwości rozstrzygane są na jego korzyść, sędziowie próbują za wszelką cenę wątpliwości usunąć – czyli szukają dowodów winy. Chcemy tak zmienić akcenty w tym przepisie, by nieusunięte w procesie wątpliwości działały na korzyść podsądnego przez sam fakt, że prokurator nie zdołał ich rozwiać.
To zmieni sytuację na salach rozpraw, w której dziś to sędzia w dużym stopniu prowadzi postępowanie dowodowe przy dość dużej bierności prokuratora. Prokurator już nie będzie jedynie śledczym, lecz oskarżycielem publicznym w całym tego słowa znaczeniu.