Brak oświadczenia klienta o rezygnacji z wniesienia apelacji nie musi oznaczać, że klient rzeczywiście chciał apelować. Dla sądu liczą się faktyczne okoliczności sprawy, w tym wieloletnie dobre relacje adwokata z daną osobą, świadczące o wzajemnym zaufaniu.
STAN FAKTYCZNY
K.U. pozwał adwokata, domagając się od niego zapłaty 307 tys. zł. Chodziło o odszkodowanie za nienależyte wykonanie obowiązków pełnomocnika polegające na zaniechaniu wniesienia apelacji w sprawie gospodarczej, błędnym poinformowaniu o dacie otrzymania wyroku z uzasadnieniem, nieangażowaniu się w sprawę, a także udzielaniu substytucji dwóm innym adwokatom, którzy uczestniczyli w rozprawach.
Adwokat wcześniej wielokrotnie reprezentował tego klienta i jego rodzinę. W sprawie gospodarczej, z którą związane było żądanie odszkodowania, K.U. został pozwany jako członek zarządu spółki przez J.W. Ten ostatni udzielił spółce pożyczek i wobec tych zobowiązań wydano przeciwko spółce nakaz zapłaty. Na etapie składania odpowiedzi na pozew K.U. udzielił adwokatowi pełnomocnictwa do reprezentowania go. W sprawie zapadł wyrok zasądzający od K.U. 285 tys. zł na rzecz powoda. Na wniosek adwokata sąd sporządził uzasadnienie wyroku, które doręczono 6 marca 2014 r. Termin apelacji upływał więc 20 marca. Sekretarka adwokata osobiście poinformowała klienta o dacie, do której powinna być złożona apelacja, oraz 11 marca przesłała mu e-mailem wyrok z uzasadnieniem. Nie wskazała mu daty otrzymania przez kancelarię wyroku z uzasadnieniem.
22 lutego, czyli jeszcze przed doręczeniem wyroku z uzasadnieniem, K.U. udzielił upoważnienia do przejrzenia akt sprawy dwóm innym adwokatom. Jeden wykonywał ich kopię. Następnie 21 i 24 marca K.U. nadał na poczcie dwie identyczne apelacje. Każda była sporządzona fachowo, podpisane były osobiście przez K.U. Sąd odrzucił je wobec złożenia ich po terminie. Klient listownie zażądał od adwokata wyjaśnienia, wskazując, że został wprowadzony w błąd co do daty wpływu wyroku z uzasadnieniem. Wysłał też prawnikowi przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Sąd okręgowy oddalił powództwo. Nie uwierzył K.U., który twierdził, że zapłacił adwokatowi za sporządzenie apelacji 5 tys. zł, a sekretarka mecenasa przekazała mu wiadomość, że uzasadnienie przyszło do kancelarii 10 marca. Sąd dał natomiast wiarę adwokatowi tłumaczącemu, że powód zdecydował się na skorzystanie przy pisaniu apelacji z pomocy innego prawnika. Tę okoliczność potwierdzały: przesłanie klientowi uzasadnienia wyroku oraz to, że choć K.U. złożył apelacje podpisane osobiście, to jednak sporządzone przez fachowego pełnomocnika. Na to, że apelację miał przygotowywać ktoś inny, wskazywało też udzielenie co najmniej dwóm innym prawnikom upoważnienia do przeglądania akt. Sąd zwrócił uwagę, że choć zdarza się, iż strona niezadowolona z pracy pełnomocnika dodatkowo pisze własną apelację, to jednak nie jest to apelacja sporządzona przez innego prawnika. Dowodem przeciwnym nie może być zaś brak pisemnego oświadczenia klienta o rezygnacji z apelacji oraz brak wypowiedzenia prawnikowi pełnomocnictwa. Sąd podkreślił, że strony łączył stosunek pełnomocnictwa z wyboru, wzajemne kontakty były wieloletnie i bardzo dobre, jeżeli więc rozstanie z pełnomocnikiem jest zgodne, to nie zawsze tego rodzaju formalności muszą być dopełniane. Sąd przyjął też, że ani adwokat, ani jego sekretarka nie mieli żadnego interesu, aby celowo wprowadzić klienta w błąd. Najbardziej prawdopodobna jest zatem omyłka po stronie samego K.U. Klient wniósł apelację.
UZASADNIENIE
Sąd apelacyjny oddalił apelację (wyrok SA w Łodzi z 19 lutego 2016 r., sygn. akt I ACa 1230/15). Zwrócił uwagę, że jeśli pozwany prawnik miałby rzeczywiście sporządzić i wnieść środek zaskarżenia (po wcześniejszym uzgodnieniu tego z klientem), to niezrozumiałe jest, po co K.U. interesował się terminami, zamiast zaufać swojemu adwokatowi. Okoliczności sprawy, takie jak zlecenie przejrzenia akt innym pełnomocnikom oraz wniesienie apelacji sporządzonej przez prawnika, wskazują zaś, że klient zrezygnował z usług pozwanego adwokata. Wprawdzie nie doszło do pisemnego wypowiedzenia pełnomocnictwa, to jednak strony współpracowały ze sobą od dłuższego czasu, zdaniem sądu należałoby więc przyjąć, że nie przywiązywały zbyt dużej uwagi do formalnych kwestii dotyczących wzajemnych stosunków.
Sąd apelacyjny nie uwierzył klientowi, że ten nie wiedział o terminie do wniesienia apelacji. Kolejni pełnomocny przeglądający akta mieli wgląd w znajdujące się w nich zwrotki z datą doręczenia wyroku wraz z uzasadnieniem pozwanemu adwokatowi. Złożenie apelacji po terminie mogło zatem wnikać z zaniedbań klienta. Wskazuje na to jeszcze jedna okoliczność: termin wniesienia apelacji upływał 20 marca. Tego też dnia K.U. otrzymał od innego pełnomocnika sporządzony przez niego środek zaskarżenia, który podpisał i przesłał dzień później. Gdyby zrobił to tego samego dnia, wówczas nie doszłoby do uchybienia terminu.
SA przypomniał też, że w orzecznictwie Sądu Najwyższego przyjmuje się jednolicie, iż adwokat i radca prawny odpowiadają za szkodę wyrządzoną mocodawcy na skutek swoich zaniedbań i błędów prowadzących do przegrania sprawy, której wynik byłby korzystny dla strony, gdyby pełnomocnik zachował należytą staranność ocenioną przy uwzględnieniu profesjonalnego charakteru jego działalności. Strona domagająca się od pełnomocnika odszkodowania za przegranie procesu powinna zatem wykazać, że przy dochowaniu przez pełnomocnika należytej staranności miałaby duże szanse na wygranie.
Nawet więc gdyby przyjąć, że pozwany został zobowiązany do wniesienia apelacji w imieniu K.U., to jednak nie wykazano, iż apelacja i zarzuty w niej zawarte miałyby jakiekolwiek szanse powodzenia.
KOMENTARZ
Wyrok sądu apelacyjnego oraz poprzedzający go wyrok sądu okręgowego realizują to, co w wymiarze sprawiedliwości najważniejsze – są sprawiedliwe. Zasługuje na pełną aprobatę pogląd, że o ocenie, czy adwokat należycie wykonał swoje obowiązki zawodowe, decydują faktyczne okoliczności sprawy, a nie kwestie formalne, takie jak np. pisemna rezygnacja klienta z wnoszenia apelacji. Oczywiście bezpieczniej dla adwokata byłoby, aby klient złożył pisemne oświadczenie, że rezygnuje z wniesienia apelacji. Doświadczenie życiowe jednak uczy, że zaufanie musi działać w obie strony. Często adwokat jest w takiej sytuacji, iż naruszałby zasadę zaufania, gdyby nie poprzestał na słownej decyzji klienta. Istotne w tej sprawie (i ustalone przez sądy obu instancji) jest to, że klient faktycznie zrezygnował z usług adwokata i nie oczekiwał, aby ten sporządził i wniósł w jego imieniu apelację. Skoro taka rezygnacja miała miejsce, to bez znaczenia jest, czy zachowano formę pisemną dla jej udokumentowania.
Wyrok SA wskazuje na jeszcze jedną ważną okoliczność. Odpowiedzialność adwokata za błąd w sztuce nie ma charakteru odpowiedzialności bezwzględnej. Nie każde zaniechanie zawodowe prowadzi do odpowiedzialności odszkodowawczej, gdyż nie każda czynność procesowa skutkować może sukcesem. W tej sprawie powód najwyraźniej przeoczył, że wyrok sądu, od którego apelacja została odrzucona, był prawidłowy, a apelacja, nawet wniesiona w terminie, nic by nie dała. Skoro klient nie wygrałby sprawy apelacyjnej, to nie poniósł żadnej szkody przez to, że apelacja została odrzucona. Paradoksalnie klient zyskał, oszczędzając np. na kosztach opłaty sądowej.