Po przeczytaniu artykułu red. Piotra Szymaniaka pt. „Za zabawy z prawem płacą oskarżeni. Czasem słono” (DGP z 8 sierpnia 2018 r.) czuję się zobowiązany wyrazić stanowisko niejako drugiej strony. Na omawianą problematykę patrzę bowiem z perspektywy sędziego korzystającego z kwestionowanych regulacji.

Cytowane w tekście wypowiedzi, krytyczne wobec obowiązujących przepisów kodeksu postępowania karnego, które co do zasady nie przewidują obowiązku doręczania oskarżonym wyroków, jak również zawiadamiania ich o terminie rozprawy przerwanej, w mojej ocenie nie uwzględniają wielu innych aspektów. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że zaprezentowana w artykule troska o procesowe prawa oskarżonych i lansowanie przez to konieczności wyeliminowania istniejących rozwiązań prawnych może doprowadzić wręcz do pogorszenia sytuacji podsądnych w konkretnych postępowaniach karnych.

O zmianie adresu należy informować

Obecnie w związku z brzmieniem art. 374 par. 1 k.p.k. stanowiącym, iż oskarżony ma prawo (a nie obowiązek) brać udział w rozprawie, sąd nie ma żadnych przeszkód do rozpoznania sprawy pod jego nieobecność.
Może to uczynić przy spełnieniu dwóch przesłanek, tj. po uznaniu, iż obecność oskarżonego na rozprawie nie jest obowiązkowa oraz dokonaniu prawidłowego zawiadomienia go o rozprawie. Zawiadomienie to nie musi być odebrane osobiście przez zainteresowanego, a może zostać uznane za doręczone po dwukrotnym, prawidłowym awizowaniu, jak również może być odebrane przez np. dorosłego domownika, mieszkającego w miejscu podanym przez oskarżonego jako adres korespondencyjny (art. 132 par. 2 k.p.k., 133 par. 1 i 2 k.p.k.).
Podsądni płacą słono nie za zabawy z prawem, lecz za własne, świadome działania
Powyższy sposób doręczenia, w przypadku awizowania przesyłki, może oczywiście powodować, że oskarżony nieposiadający obrońcy może nie wiedzieć o rozprawie, a gdy zostanie ona następnie przerwana, o kolejnym jej terminie w ogóle może nie być zawiadomiony. Na rozprawie tej może zostać wydany wyrok, o którym oskarżony dowie się np. z wezwania do stawienia się w zakładzie karnym. Szanse na ewentualne przywrócenie w takiej sprawie terminu do złożenia wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku, co otwiera drogę do jego zaskarżenia, z powołaniem się jedynie na brak wiedzy o rozprawie, uznać należy za nikłe. Rację mają tutaj cytowani w artykule komentatorzy. Trudno bowiem uznać, że w powyższej sytuacji procesowej zaistniała jakaś niezależna od oskarżonego przeszkoda uniemożliwiająca mu stawiennictwo na rozprawie czy dotrzymanie terminu zaskarżenia wyroku. Niewiedza była wynikiem wyłącznie jego zaniedbań.
Jeśli oskarżony nie odebrał zawiadomienia o pierwszej rozprawie to znaczy, że nie chciał tego zrobić albo naruszył podstawowy, ciążący na nim obowiązek określony w art. 75 par. 1 k.p.k. Przepis ten stanowi, że oskarżony musi informować organ prowadzący postępowanie o każdej zmianie miejsca swojego zamieszkania lub pobytu trwającego dłużej niż 7 dni, w tym także z powodu pozbawienia wolności w innej sprawie, jak również o każdej zmianie danych umożliwiających kontaktowanie się, wskazanych w art. 213 par. 1 k.p.k. Jeśli zatem ktoś nie odbiera zawiadomienia sądu o rozprawie dlatego, że nie chce tego uczynić albo nie przebywa pod podanym przez siebie adresem do korespondencji, to czyni to na własne ryzyko.

Pouczenie jest jasno sformułowane

Oskarżony już na etapie postępowania przygotowawczego, kiedy to występuje jeszcze w roli podejrzanego, otrzymuje pouczenie o swoich prawach i obowiązkach, w tym o treści cytowanego art. 75 par.1 k.p.k, jak również o możliwości uznania kierowanej do niego korespondencji za doręczoną po jej dwukrotnym awizowaniu. Przytoczony w artykule argument, że oskarżony (podejrzany) z pouczenia rozumie niewiele albo nic, opiera się zapewne na osobistych odczuciach komentatora. Trudno bowiem prościej i w bardziej jasny sposób zapisać w pouczeniu podstawowy obowiązek oskarżonego (podejrzanego), zawarty w cytowanym wyżej art. 75 par. 1 k.p.k. Praktyka wskazuje, że oskarżeni (podejrzani) nie tyle nie rozumieją treści pouczenia, co raczej nie podejmują minimalnego wysiłku, aby choć pobieżnie zapoznać się z nim.
Takie zachowanie jest następstwem ich świadomego wyboru, którego konsekwencją jest niewiedza, jak będzie procedował w ich sprawie sąd. Ani policjant, ani prokurator na etapie dochodzenia czy śledztwa nie zmusi podejrzanego, aby przeczytał wręczone mu pouczenie.
Po wpływie aktu oskarżenia do sądu wraz z jego odpisem oskarżony jest ponownie pouczany o swoich prawach i obowiązkach, w tym o treści art. 402 par.1 k.p.k., dającym sądowi prawo niezawiadamiania oskarżonego o rozprawie przerwanej. Jeśli następnie sąd zawiadamia oskarżonego o pierwszej rozprawie, a ten nie odbiera korespondencji bądź zmienia miejsce zamieszkania, o czym nie informuje sądu, to jasne jest, że nie dokłada staranności, aby dopilnować swoich spraw. Zwykle na pierwszej rozprawie, po otwarciu przewodu sądowego oskarżony składa wyjaśniania.
Jeśli jednak w wyniku własnego zachowania o terminie tym nie wie, to nie sposób uznać, że jego prawa procesowe narusza się nie informując go o rozprawie przerwanej, skoro skuteczne doręczenie w tej sytuacji zawiadomienia przed kolejnym terminem jest nierealne.
Gdyby oskarżony dopełnił ciążącego na nim obowiązku, przebywał pod adresem korespondencyjnym, odebrał przesyłkę z sądu, wówczas wiedziałby o pierwszej rozprawie, na której byłby poinformowany w przypadku zarządzenia przerwy o kolejnym terminie. Nawet gdyby zdecydował, że nie stawi się na pierwszą rozprawę, wówczas mógłby po niej skontaktować się telefonicznie czy e-mailowo z sądem i uzyskać informację o kolejnym terminie. Nie można oskarżonych, których poczytalność w procesie karnym nie budzi wątpliwości, traktować jak dzieci we mgle, które nie rozumieją pouczenia i za które trzeba pilnować ich spraw. Nie sposób zaakceptować poglądu, że wskazane byłoby zawiadamianie oskarżonego o rozprawie przerwanej w sytuacji, gdy to on sam nie wykazuje zainteresowania własną sprawą.

Mają wrócić areszty i listy gończe?

Podobnie odnieść się należy do kwestii doręczania oskarżonym odpisów wyroków. Na rozprawie, po otwarciu przewodu sądowego, oskarżony jest pouczany o treści art. 100 par. 3 k.p.k., który stanowi, że wyrok nie jest z urzędu doręczany oskarżonemu. Gdyby zatem uczestniczył w pierwszej rozprawie, wówczas miałby świadomość tego, że powinien dopełnić kardynalnej staranności, aby dowiedzieć się, kiedy w jego sprawie został wydany wyrok, gdyż sąd jego odpisu mu nie prześle. Krytycy obowiązujących obecnie w procedurze rozwiązań zdają się nie zauważać, że w poprzednim stanie prawnym konieczność zawiadamiania oskarżonego i nieodbieranie przez niego korespondencji, naruszanie przez oskarżonego art. 75 par.1 k.p.k. i związany z tym brak możliwości jego osobistego zawiadomienia o rozprawie często prowadził do stosowania wobec niego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania oraz poszukiwania go listem gończym. Postępowania w takich sprawach były zawieszane do czasu ustalenia jego miejsca pobytu. Obecnie dzięki art. 374 par. 1 k.p.k. stosowanie aresztów i listów gończych praktycznie ustało, rzadko bowiem sędziowie uznają obecność oskarżonego na rozprawie za obowiązkową. Pamiętajmy, że nie ma on obowiązku składania wyjaśnień czy odpowiadania na pytania, a tym samym dążenia do wyjaśnienia sprawy.
Podobnie należy spojrzeć na kwestię zawiadamiania oskarżonego o rozprawie przerwanej. Czy rzeczywiście realizacją jego gwarancji procesowych będzie zawiadamianie go o kolejnym terminie tylko po to, aby do akt sprawy włożyć awizowaną i następnie zwróconą korespondencję z sądu? Wszak skoro oskarżony już na wstępie nie odebrał korespondencji z sądu, zlekceważył obowiązek opisany w art. 75 par. 1 k.p.k. i przez to nie wiedział o pierwszej rozprawie, która przecież mogła zakończyć się wyrokiem, to jakie jest prawdopodobieństwo, że odbierze zawiadomienie o kolejnym terminie?
Można sobie również wyobrazić sytuację, w której sąd – stojąc przed koniecznością zawiadamiania oskarżonego o przerwanej rozprawie i widząc, że ten nie odbiera korespondencji, a wreszcie ustalając w drodze wywiadu policji, że nie przebywa on w podanym miejscu – uznaje, że podsądny utrudnia postępowanie. A w konsekwencji podejmuje decyzję o jego tymczasowym aresztowaniu, tak jak bywało to do niedawna. Wydaje się, że obecne rozwiązania prawne sprawdzają się w praktyce i powinny się ostać.
Czas najwyższy zmienić myślenie o tym, jaką świadomość swoich praw i obowiązków procesowych mają oskarżeni. Procedura karna nakłada zarówno na organy postępowania przygotowawczego, jak i na sąd tak wiele obowiązków informacyjnych w stosunku do stron, że nie sposób mówić, aby jakiekolwiek prawa procesowe oskarżonego były w procesie naruszane.
Mówiąc wprost: jeśli oskarżony o czymś w postępowaniu karnym nie wie, to wynika to zwykle z jego własnych zaniechań, czego konsekwencją może być konieczność odbycia orzeczonej w wyroku kary. Odnosząc się zaś do tytułu artykułu – oskarżeni płacą słono nie za zabawy z prawem ale za własne, świadome działania.