Sędzia nie może się skutecznie powołać na brak osobistego doświadczenia w zaskarżaniu orzeczeń, skoro codziennie ocenia takie sytuacje w swojej pracy.
Radosław Baszuk, adwokat / Dziennik Gazeta Prawna



Sprawa dotyczyła sędziego sądu rejonowego, który odwoływał się w swojej sprawie od orzeczenia sądu dyscyplinarnego. Wyrok, na mocy którego został uznany za winnego przewinienia służbowego i ukarany karą upomnienia, zapadł we wrześniu 2016 r. Sędzia złożył wniosek o doręczenie odpisu orzeczenia z uzasadnieniem, co nastąpiło 20 października 2016 r. Termin wniesienia apelacji upływał 3 listopada 2016 r. Apelacja została jednak nadana na poczcie 4 listopada. Zawarto w niej wniosek o przywrócenie terminu umotywowany zdaniem: „Wskutek awarii sprzętowej elektronicznego kalendarza nie jestem pewien, czy dochowałem terminu do złożenia apelacji”. Wniosek nie został uwzględniony przez sąd, który wskazał, że obwiniony w najmniejszym stopniu nie wykazał, by przyczyna niedochowania terminu była od niego niezależna (art. 126 par. 1 k.p.k.). Sędzia złożył zażalenie, , że z uwagi na miejsce zamieszkania, odległe od siedziby sądu o 70 km, obawiał się, że urząd pocztowy w jego miejscowości może być już zamknięty i dlatego zdecydował się̨ na wysłanie apelacji za pośrednictwem wydziału, w którym pracuje, uznając że będzie to „najmniej czasochłonne”.
Z kolei sporządzenie apelacji w ostatnim dniu terminu wynikało z awarii komputera, w którym prowadzi terminarz. Obwiniony oświadczył, że apelację przekazał do wysyłki 3 listopada, ale z całkowicie niezależnych od niego przyczyn Poczta Polska przyjęła ją dopiero w dniu następnym. Powodem uchybienia terminowi miał być „niekorzystny zbieg przypadkowych okoliczności , a nie niedbalstwo”. Dodał, że sąd pominął też „fakt incydentalności czynności, jaką jest składanie środka odwoławczego w jakimkolwiek postępowaniu sądowym”. Wniósł więc o przyjęcie apelacji.
Uzasadnienie
Sąd Najwyższy utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie (sygn. akt SNO 61/16). Wyjaśnił, że o przywróceniu terminu może być mowa tylko w sytuacji niedotrzymania go z przyczyn niezależnych od strony. Przyczyna wskazywana przez sędziego taką nie była. Ustalenia, że przesyłka została nadana 4 listopada 2016 r., nie mogło podważyć twierdzenie sędziego, że „przekazał ją do wysyłki” dzień wcześniej, zaś urząd pocztowy z niezależnych od niego przyczyn przyjął ją dopiero w dniu następnym. Sędzia powinien wszak mieć świadomość tego, że owo „przekazanie” nie było równoznaczne z „nadaniem”, o którym mowa w przepisach procedury karnej. W ramach zwykłej staranności niezbędne było sprawdzenie dalszych losów apelacji. Jedynie należyte udokumentowanie przyjęcia przesyłki przez pocztę jest równoznaczne ze złożeniem pisma z zachowaniem terminu.
Zaniechanie kontroli dalszego biegu przekazanego administracji sądowej pisma było wynikiem elementarnego braku dbałości o własny interes procesowy. Podobnie z tłumaczeniem dotyczącym awarii komputera. Okoliczność ta nie mogła mieć znaczenia z punktu widzenia wystąpienia niezależnej od strony przeszkody. Skarżący był świadom swoich obowiązków i uprawnień procesowych, w tym zawitego terminu do zaskarżenia wyroku, natomiast jego niezapamiętanie, bez względu na wskazywany powód, nie mogło być podstawą do przywrócenia terminu.
Wreszcie zupełnie bezzasadne było tłumaczenie niezłożenie środka odwoławczego w terminie incydentalnością tego rodzaju czynności. Sąd Najwyższy podkreślił, że już z racji pełnienia urzędu sędziego obwiniony nie może powołać się na brak osobistego doświadczenia w podejmowaniu tego rodzaju czynności, skoro w codziennej pracy niewątpliwie wielokrotnie takie sytuacje oceniał w odniesieniu do osób niemających żadnej prawniczej wiedzy.
KOMENTARZ
Szewc bez butów chodzi. Kiedy taka sytuacja dotyczy kogoś z nas osobiście, a nie w kontekście zawodowym, prawdopodobieństwo popełnienia błędu wzrasta. Wydawać by się przecież mogło, że przepisy kodeksu postępowania karnego o warunkach dochowania terminu zawitego dla czynności procesowej, a także zapis „nadane w placówce podmiotu zajmującego się doręczaniem korespondencji” nie powinny przysparzać obwinionemu sędziemu problemów interpretacyjnych. Znamienny jest fragment uzasadnienia postanowienia Sądu Najwyższego mówiący o tym, że z racji pełnienia urzędu sędziego obwiniony nie mógł skutecznie powołać się na brak doświadczenia w podejmowaniu tego rodzaju czynności procesowych. SN zasadnie uznał także, w kontekście instytucji przywrócenia terminu do wniesienia odwołania, że w realiach tej sprawy nie mamy do czynienia z niedotrzymaniem terminu z przyczyn od strony niezależnych, lecz z elementarnym brakiem dbałości o własny interes procesowy. Jak zaradzić takim sytuacjom? Sugeruję sprawdzone rozwiązanie. Powierzenie prowadzenia sprawy profesjonalnemu pełnomocnikowi procesowemu. Najlepiej adwokatowi oczywiście.