Samo dopuszczenie do odrzucenia apelacji z powodu jej nieopłacenia przez radcę nie oznacza wyrządzenia szkody, z której dałoby się wywieść odpowiedzialność odszkodowawczą prawnika wobec klienta.
STAN FAKTYCZNY
Wszystko zaczęło się od sprawy cywilnej, w której P.J., były student Akademii Rolniczej, domagał się w związku z doznanym wypadkiem zasądzenia od ubezpieczyciela zadośćuczynienia, odszkodowania i renty. Mężczyzna argumentował w pozwie, że gdyby nie nieszczęśliwe zdarzenie, wkrótce ukończyłby studia, podjął pracę i świetnie sobie radził finansowo. A tak został skreślony z listy studentów, co zniweczyło jego plany. Sąd Okręgowy w Lublinie zasądził na jego rzecz 18 tys. zł tytułem skapitalizowanej renty za okres od 1 marca 2003 r. do 30 kwietnia 2007 r., a ponadto na dalszy okres przyznał rentę w wysokości 725,40 zł.
Z takim rozstrzygnięciem niedoszły inżynier się nie zgodził, uznając, że sąd błędnie ustalił datę spodziewanego końca jego edukacji i wysokość przewidywanych późniejszych zarobków. Pełnomocnik P.J. wniósł apelację, która jednak została odrzucona. Była bowiem nieopłacona.
Sprawa – już ta dotycząca błędu radcy prawnego – trafiła najpierw do sądu dyscyplinarnego, który ukarał prawnika upomnieniem. Następnie P.J. wystąpił do ubezpieczyciela radcy, ale jego żądanie nie zostało uwzględnione. Mężczyzna pozwał więc owego ubezpieczyciela, domagając się 32 tys. zł w związku ze szkodą, którą wyrządził mu radca, działając jako jego profesjonalny pełnomocnik. Zdaniem byłego studenta gdyby nie zaniedbania prawnika, jego apelacja przyniosłaby oczekiwany efekt.
Sąd Rejonowy w Lublinie oddalił powództwo. Wskazał, że P.J. wcale nie był dobrym studentem, bo choć naukę rozpoczął w 1999 r., w dniu wypadku, czyli trzy lata później, miał w całości zaliczony tylko pierwszy semestr. Z przebiegu jego studiów nie można zatem wnioskować, że edukację zakończyłby tak szybko, jak zapewniał.
Sąd uznał zatem powództwo wywodzone z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej radców prawnych za niezasadne. Wskazał, że nieopłacenie apelacji z pewnością było zachowaniem nieprofesjonalnym, nie da się jednak wykazać związku między nim a hipotetyczną szkodą. Mężczyzna wniósł apelację.
UZASADNIENIE
Sąd Okręgowy w Lublinie w wyroku z 13 stycznia 2016 r. (sygn. akt II Ca 780/15) oddalił apelację. Uznał, że sąd I instancji prawidłowo ocenił, iż powód nie udowodnił, aby zachowanie jego pełnomocnika wyrządziło mu szkodę. P.J. z radcą łączyła umowa o świadczenie usług prawnych, do której odpowiednio stosuje się przepisy o zleceniu. Była to zatem umowa starannego działania, a nie rezultatu, którego pełnomocnik nie mógł zagwarantować. Jak podkreślił sąd, wykazanie szkody w tego rodzaju sprawach jest trudne, gdyż wymaga oceny całokształtu innej sprawy cywilnej oraz przeprowadzonych w niej dowodów, i na tej podstawie ustalenia, czy apelacja zostałaby uwzględniona i ewentualnie w jakim zakresie. Z założenia jest to proces hipotetyczny, oparty na przewidywaniu. Nie zdejmuje to jednak z powoda ciężaru wykazania, że istniało duże prawdopodobieństwo, iż jego racje zostałyby uwzględnione.
W tym zaś konkretnym przypadku było inaczej. Dokumentacja świadczyła o kłopotach P.J. z systematycznym wywiązywaniem się z obowiązków studenckich. Przedstawiony dopiero wraz z apelacją dowód w postaci zaświadczenia wskazującego na planowy termin ukończenia studiów był dowodem spóźnionym (powód mógł uzyskać takie zaświadczenie znacznie wcześniej i złożyć je sądowi I instancji), wobec tego podlegał pominięciu. Pozostałe dokumenty pozwalają sądzić, że P.J. nie zakończyłby nauki zgodnie z planami. Sąd przypomniał też o istniejącym bezrobociu, dotykającym młodych ludzi bez doświadczenia, w tym osoby legitymujące się lepszym wykształceniem niż to, które zamierzał zdobyć powód.
W konkluzji SO podkreślił, że P.J. wiązał odpowiedzialność odszkodowawczą swojego pełnomocnika tylko z faktem odrzucenia apelacji, nie wykazał zaś istnienia innych uchybień radcy w należytym prowadzeniu procesu.
KOMENTARZ
Nie ulega wątpliwości, że takie błędy zawodowym pełnomocnikom nie powinny się zdarzać. Klienci chcą mieć pewność, że ich sprawy będą poprowadzone w sposób należycie staranny, i dlatego zlecają takie działania nam. Z drugiej strony nie myli się ten, kto nic nie robi.
Naturalne jest oczekiwanie, że ktoś, kto popełnił błąd, poniesie odpowiedzialność. Znajdą się pewnie i tacy, którzy bez zawahania wzywać będą do przykładnego linczu albo honorowego seppuku. To jednak nie jest sprawa emocji. Kwestię odpowiedzialności regulują odpowiednie przepisy, a prawo rozstrzygania o jej istnieniu i zakresie mają odpowiednie podmioty. Potrzebna jest chłodna ocena oraz wszechstronne rozważenie okoliczności sprawy. Z uzasadnienia wyroku sądu wynika, że pełnomocnik poniósł odpowiedzialność. Przede wszystkim dyscyplinarną. Takie zdarzenie podaje rownież w wątpliwość jego kompetencje w oczach klientów.
W analizowanym orzeczeniu mamy jednak do czynienia z rozstrzygnięciem w przedmiocie odpowiedzialności odszkodowawczej. Z całą stanowczością należy poprzeć tezę sądu okręgowego. Pełnomocnik obowiązany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, a nie szkody hipotetycznej albo wszelkich szkód. Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 19 grudnia 2012 r. (sygn. akt II CSK 219/12) trafnie wskazał, że adwokat i radca prawny odpowiadają za szkody wyrządzone mocodawcy wskutek własnych zaniedbań i błędów prowadzących do przegrania sprawy, której wynik byłby korzystny dla strony, gdyby jako pełnomocnicy zachowali należytą staranność, ocenioną przy uwzględnieniu profesjonalnego charakteru ich działalności. Odpowiedzialność pełnomocnika powstanie, jeżeli spełnione zostaną przesłanki: 1) powstała szkoda klienta w postaci uszczerbku majątkowego; 2) szkoda musi być spowodowana niewykonaniem lub nienależycie wykonanym zobowiązaniem przez pełnomocnika; 3) istnieje związek przyczynowy między faktem nienależytego wykonania lub niewykonania zobowiązania a poniesioną szkodą. Zasadnie wskazywał F. Zoll, że wobec braku szkody odpowiedzialność wyrównująca uszczerbki byłaby nieuzasadniona, a przy wyeliminowaniu związku przyczynowego, jako podstawy odpowiedzialności, okazałaby się odpowiedzialnością na chybił trafił i zamiast łagodzić poczucie niesprawiedliwości, jedynie tylko by je potęgowała. Nie można więc w tym przypadku domniemywać, że skutkiem błędnie złożonej apelacji jest brak zasądzenia dochodzonego roszczenia oraz wszelkie możliwe tego następstwa. Ta okoliczność wymaga zbadania.