Państwo polskie jest dziś stroną 11 arbitraży inwestycyjnych, które toczą się przed międzynarodowymi trybunałami. W grę wchodzą gigantyczne roszczenia: zagraniczni przedsiębiorcy dochodzą tą drogą od naszego kraju 4,1 mld zł
Podstawą żądań są BIT-y (Bilateral Investment Treaty), czyli umowy o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji, które Polska – podobnie jak kraje całej Europy Środkowej – szczególnie chętnie zawierała w latach 80. i 90. Na ich podstawie inwestorzy zagraniczni mogą pozywać państwo za przejawy wywłaszczenia, nacjonalizacji lub dyskryminację. Ale rządy są też pozywane za niekorzystne dla zagranicznego przedsiębiorcy zmiany prawa, błędne zapewnienia urzędników państwowych, a nawet orzeczenia sądów.
Wiceminister Skarbu Państwa Mikołaj Wild zapowiedział przed kilkoma dniami w Sejmie wypowiedzenie BIT-ów. Czy sam taki sygnał może odstraszyć zagranicznych inwestorów albo nawet gorzej: spowodować lawinę arbitraży?
Kij ma dwa końce
BIT-y służyły ściąganiu inwestycji zagranicznych. Ale oprócz zalet miały też podstawową wadę: dla wielu koncernów zagranicznych stały się furtką do dochodzenia gigantycznych odszkodowań od państw. Część firm zaczęła nawet celowo kształtować swą strukturę tak, aby mieć możliwość skorzystania z arbitrażu inwestycyjnego (np. zakładając firmy na Cyprze). BIT-y zaczęto traktować jak darmowe ubezpieczenie. Ale dla państwa nawet wygrane arbitraże oznaczają wielkie koszty związane z obsługą prawną.
– Z jednej strony zawarte przez Polskę umowy BIT są w pewnym zakresie podstawą wiarygodności i atrakcyjności naszego kraju jako miejsca otwartego na inwestycje zagraniczne. Z tej perspektywy wypowiedzenie umów BIT może być kryterium branym pod uwagę przez inwestorów zagranicznych podczas wyboru punktu docelowego inwestycji – uważa Marek Furtek, wspólnik i szef Departamentu Postępowań Sądowych, Arbitrażu i Mediacji w FKA Furtek Komosa Aleksandrowicz.
– Wypowiedzenie BIT-ów postawi polskich inwestorów w gorszej sytuacji niż sytuacja inwestorów z państw trzecich – ostrzega z kolei Filip Balcerzak, adwokat, associate w kancelarii SSW Spaczyński, Szczepaniak i Wspólnicy.
Polscy inwestorzy prowadzący działalność zagraniczną utracą bowiem możliwość bezpośredniego działania wobec państwa, które naruszy ich interesy.
– Będą mogli podważać działania państwa jedynie przed jego sądami powszechnymi, które z oczywistych względów często nie budzą zaufania inwestorów zagranicznych, lub za pośrednictwem polskiego rządu, w trybie ochrony dyplomatycznej – wskazuje mec. Furtek.
Tyle że BIT-y – mimo wielu wysiłków ze strony rodzimych kancelarii – co do zasady nie są wykorzystywane przez polskie firmy do ochrony inwestycji za granicą.
Które do wypowiedzenia
Kluczowe znaczenie ma też to, czy ewentualne wypowiedzenie BIT-ów dotyczyłoby tylko umów z państwami UE, czy także pozostałych kontraktów. Jakiś czas temu Wenezuela zdecydowała się na wypowiedzenie wszystkich wiążących ją BIT-ów. Zalała ją wówczas lawina nowych postępowań, wszczętych przez inwestorów niejako na zapas.
– Wypowiedzenie umów BIT zawartych pomiędzy Polską a krajami członkowskimi UE budzi mniejsze kontrowersje z uwagi na zwiększone standardy ochrony inwestycji zagranicznych obowiązujące w prawie unijnym – tłumaczy mec. Marek Furtek.
Jak przypomina, Polska nie byłaby pierwszym państwem unijnym, które dokonałoby wypowiedzenia umów BIT zawartych z państwami UE. Wszystkie takie umowy wypowiedziały już np. Włochy.
Tyle że z BIT-ów nie tak łatwo zrezygnować. Wiele z nich ma klauzule zapewniające ochronę istniejącym inwestycjom przez pewien okres po wypowiedzeniu umowy (np. 10–20 lat).
– Wypowiedzenie BIT-ów będzie miało dla Polski minimalny wpływ na krótko- i średniofalowy koszt z nimi związany. Umowy te zawierają tzw. klauzule przetrwania, obejmujące ochroną inwestycje przez 10 lub więcej lat od chwili wygaśnięcia traktatu – potwierdza Alexander Uff, wspólnik w kancelarii Shearman & Sterling LLP.
– Inne umowy, takie jak Karta Energetyczna czy umowa handlowa między UE a Kanadą, pozostaną w mocy, podczas gdy następne – TTIP czy UE-Singapur FTA – są w przygotowaniu. W konsekwencji Polska prawdopodobnie pozostanie stroną ewentualnych roszczeń jeszcze przez wiele lat, bez względu na wypowiedzenie BIT-ów – wyjaśnia mec. Uff.
60 umów o ochronie inwestycji zawarła Polska
Polska pozostanie stroną ewentualnych roszczeń jeszcze przez wiele lat