Przepisy nie zachęcają policji, aby zaostrzyła kontrole kierowców jeżdżących po środkach odurzających.
Narkotyki, niedoszacowany problem na drodze / Dziennik Gazeta Prawna
Aby mieć pewność, czy podejrzanie zachowujący się kierowca nie przyjął jakichś substancji narkotycznych lub nie zażył leków z listy tych, po których nie wolno prowadzić, standardowy narkotest nie wystarczy. Trzeba by zrobić badania krwi albo moczu. Ale to wymaga czasu, wizyty na pogotowiu lub w szpitalnej izbie przyjęć. A wyniki przychodzą zwykle po kilkunastu dniach. Więc się tego nie robi. Policjanci zasłaniają się przepisami ustawy – Prawo o ruchu drogowym. Krzysztof Hajdas, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji (KGP) tłumaczy, że jeśli chodzi o zakres badań wykonywanych w celu ustalenia w organizmie obecności środka działającego podobnie do alkoholu, preferuje ona metody niewymagające badania laboratoryjnego, czyli narkotesty.
Tyle że owe narkotesty są w stanie wychwycić ułamek z kilkuset zakazanych substancji odurzających. Niepokój ekspertów budzi brak danych, które obrazowałyby realną skalę zjawiska. Policyjnych kontroli trzeźwości w ubiegłym roku było ponad 1800 razy więcej niż kontroli na zawartość „środka działającego podobnie do alkoholu” (15,4 mln badań alkosensorami w stosunku do 8250 badań na obecność narkotyków). Niewykluczone, że gdyby te proporcje były wyrównane, okazałoby się, iż kierowców narkomanów trzeba liczyć nie w setkach – jak obecnie – lecz w tysiącach.
W latach 2006–2011 przeprowadzono w Polsce badania DRUID (z ang. Driving Under the Influence of Drugs, Alcohol and Medicines). Wśród 4,3 tys. zbadanych alkosensorem kierowców stężenie alkoholu przekraczające dopuszczalny limit stwierdzono u 44 osób (1,02 proc. ogółu), z czego tylko połowa z nich miała powyżej pół promila we krwi. Z kolei w grupie ponad 4 tys. przeanalizowanych toksykologicznie osób narkotyki znaleziono u 102 z nich (2,53 proc. ogółu). W 2010 r., opisując wyniki badania DRUID, Instytut Transportu Samochodowego (ITS) oszacował, że po polskich drogach porusza się nawet ok. 330 tys. kierowców prowadzących pojazd po spożyciu substancji psychoaktywnej innej niż alkohol (przy założeniu, że w Polsce prawo jazdy kategorii B miało wtedy ok. 13 mln osób). Najpopularniejszymi nielegalnymi substancjami są tetrakanabinole (czyli marihuana, haszysz) oraz amfetamina.
Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii ruszyło z kampanią informacyjną skierowaną do pracujących za kółkiem oraz ich pracodawców. – Kierowcy często przekraczają limity godzin pracy, więc niektórzy przyjmują psychostymulanty np. w postaci amfetaminy – zwraca uwagę dyrektor Biura Piotr Jabłoński. W dodatku Polska – poza Belgią i Holandią – jest największym producentem tego narkotyku w Europie, więc jest to u nas narkotyk tani. Gram amfetaminy kosztuje ok. 40 zł, kiedy kokainy już – 150–200 zł.
Kary za prowadzenie auta na haju są dość odstraszające.
– Kwalifikacja prawna uzależniona jest od miejsca popełnienia czynu, rodzaju prowadzonego pojazdu oraz stopnia intoksykacji środkiem odurzającym – wyjaśnia Krzysztof Hajdas z KGP. Od 18 maja 2015 r. także ci, którzy prowadzili pod wpływem środka odurzającego (nie tylko alkoholu), muszą się liczyć z tym, że stracą prawo jazdy najmniej na 3 lata i będą musieli wpłaty min. 10 tys. zł nawiązki na rzecz osoby poszkodowanej w wypadku.
Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii przestrzega też, że o ile alkohol jest wypłukiwany stosunkowo szybko z organizmu, a jego zaleganie łatwo zweryfikujemy alkomatem, o tyle w przypadku nawet lekkich narkotyków wygląda to zupełnie inaczej. Czas działania marihuany wynosi do kilku godzin (12 godzin po przyjęciu doustnym), jednakże w organizmie narkotyk może utrzymywać się przez wiele dni. Może więc się okazać, że sprawca wypadku jest nawet nieświadomy, że narkotyk wciąż zalega w jego organizmie. W takiej sytuacji ubezpieczyciel co prawda wypłaci rekompensatę poszkodowanym, ale będzie miał również możliwość wystąpienia do sprawcy zdarzenia z żądaniem zwrotu kwot wypłaconych tytułem odszkodowania. To jednak nie wszystko.
„Jeśli zakład ubezpieczeń wypłacił poszkodowanym odszkodowanie przed śmiercią kierowcy prowadzącego pojazd pod wpływem narkotyków, roszczenie zakładu przechodzi na spadkobierców zmarłego. Na najbliższej rodzinie będzie więc ciążył obowiązek zwrotu odszkodowania za wyrządzone szkody” – przestrzega Krajowe Biuro.

Nawet 330 tys. osób siada za kółko po narkotykach lub dopalaczach