Czy będziemy mieć dwa rodzaje nowych procesów karnych w zależności od przyzwyczajeń sędziego? Czy jedną z ofiar zmian stanie się zasada prawdy materialnej – spierali się uczestnicy debaty DGP.
Kto skorzysta, a kto straci na reformie procedury karnej, która obowiązuje od 1 lipca?
Tomasz Szafrański Jak w praktyce będzie wyglądać reforma, dowiemy się tak naprawdę dopiero, gdy przepisy zostaną zinterpretowane przez praktyków, zwłaszcza sądy. Może się okazać, że nowelizacja zaowocuje odejściem od zasady prawdy materialnej na rzecz zasady prawdy formalnej. Niewykluczone, że sędziowie staną się jedynie strażnikami sprawiedliwości proceduralnej. Ale może się też zdarzyć, że przyzwyczajeni do tego, że najistotniejsze jest nie szybkie rozstrzygnięcie, lecz sprawiedliwe, będą jak dotychczas przeprowadzać dowody; to, co miało być wyjątkiem, stanie się zasadą. Dopiero po zajęciu stanowiska w kluczowych kwestiach przez Sąd Najwyższy będziemy mogli odpowiedzieć, kto na tych zmianach skorzysta, a kto straci. Niewątpliwie jednak widać, że ta reforma jest związana z liberalizacją odpowiedzialności karnej, co wiąże się z radykalnym poszerzeniem trybów konsensualnych. Zlikwidowano tryb uproszczony, nie ograniczono dotychczasowych obowiązków prokuratora w postępowaniu przygotowawczym, w efekcie prokuratura zostanie ustawiona w roli petenta, dążąc do tego, aby większość spraw kończyć w trybach konsensualnych. Nie sądziłem nigdy, że dożyję czasów, w których sprawca zabójstwa będzie mógł negocjować karę dla siebie w trybie dobrowolnego poddania się karze. We Francji możliwe jest to tylko w przypadku kary pozbawienia wolności do 1 roku, w Estonii przy karach do 4 lat, a w niektórych krajach jest to w ogóle zakazane przy zbrodniach. U nas poświęca się wszystkie zasady w imię szybkości procesu, a gdzie miejsce na sprawiedliwość?
Michał Królikowski Wokół nowelizacji narosło wiele mitów. Choćby ten, że będzie 20 proc. uniewinnień. Będzie ich zapewne do 5–6 proc., licząc także sprawy załatwiane w trybach konsensualnych, a więc w stosunku do wszystkich osób osądzonych. Nie będę też nieszczęśliwy, jak część spraw będzie kończyła się umorzeniem. Obserwuję jako adwokat, że do sądu trafiają sprawy przed momentem, w którym można uznać, że sprawa została dostatecznie wyjaśniona. Nie rozumiem, że można wysłać do sądu sprawę nieprzygotowaną, bo sąd ją ogarnie. Nie można zamykać sprawy pod presją statystyczną i wysyłać akty oskarżenia, które potem musi uzupełniać – albo zwracać – sąd. To się skończy.
Idea reformy nie sprowadza się jednak do zachwytu nad kontradyktoryjnością, ale do tego, aby każdy ponosił odpowiedzialność za funkcję, w jakiej występuje w procesie. Skorzystają więc ci, którzy poszukują sprawiedliwości. Sprawy będą rozpatrywane skuteczniej i sprawniej. W interesie społeczeństwa i pokrzywdzonego jest, aby dochodziło do skazania sprawcy w ciągu 1,5 roku, a nie po 10 latach. Choć zgadzam się, że do końca nie wiemy, jak ta reforma zafunkcjonuje, bo największą niewiadomą jest niezawisłość sądów.
Jacek Skała Prof. Królikowski sam kiedyś wskazywał, że nowa procedura przyniesie ok. 20 proc. uniewinnień. Dziś jest ich mniej niż 2 proc. Co to oznacza? To, że na reformie skorzystają osoby z zarzutami karnymi, i niekoniecznie dlatego, że są niewinne. Skorzystają także prywatni biegli i detektywi, bo będą z ich usług korzystać szeroko sprawcy, którzy mają na to środki. Beneficjentami zmian będą też ci, którym prokurator będzie musiał umorzyć postępowanie tylko dlatego, że doszło do pojednania się sprawcy z ofiarą. W ten sposób część sprawiedliwości wyjdzie z sądowych sal i przeniesie się na ulicę. A kto straci? Nie my, prokuratorzy. Stracą obywatele. Proces sądowy będzie dłuższy, osobom niezamożnym będzie trudniej się bronić i dochodzić sprawiedliwości. Martwię się też o prokuraturę, bo zgadzam się z prof. Piotrem Kruszyńskim, że mamy wciąż sowiecki model prokuratury z armią działaczy i nadzorców. Martwię się o policję, bo przeciętny funkcjonariusz dochodzeniówki nie ma pojęcia o tej reformie.
Sławomir Posmyk Jeśli procesy będą toczyły się szybciej, mniej będzie uchylanych wyroków i spraw przekazywanych do ponownego rozpoznania, to skorzystamy wszyscy. Jeśli tak się nie stanie, to wszyscy stracimy. Wiele będzie zależało od tego, jak będzie wykładana treść kluczowego art. 167 k.p.k.: czy sąd będzie ingerował w proces dowodowy jak dotychczas, czy nie. Ograniczając bowiem rolę sądu w zakresie postępowania dowodowego, zachowano równocześnie zasadę prawdy materialnej. Trudno przewidzieć, jak to zafunkcjonuje w praktyce. Martwię się też o to, jak sobie z reformą poradzą prokuratorzy. Przybywa nam bowiem obowiązków. Sam pomysł pełnego zaangażowania prokuratora w proces sądowy oceniamy pozytywnie. To jakaś część idei prokuratury sądowej. Prokurator ma być aktywny na rozprawie i popierać swój akt oskarżenia: bardzo dobrze. Ale nie ubywa mu obowiązków w postępowaniu przygotowawczym. I w tym problem. Nie zgodzę się też z tezami, że prokuratorzy będą dość swobodnie umarzać sprawy. Ich decyzje będą bowiem nadal podlegać nie tylko kontroli sądu, ale też przełożonych.
Krzysztof Stępiński Nie będzie żadnej kontradyktoryjności. Przy tych przepisach, które zostały wprowadzone – niekiedy rzutem na taśmę – nie ma na to szansy. W znowelizowanym kodeksie jest mnóstwo wytrychów, które kontradyktoryjność zabiją. Bo co to znaczy, że sąd będzie przeprowadzał dowód w wyjątkowych przypadkach uzasadnionych szczególnymi okolicznościami? Obawiam się, że będziemy mieć dwa rodzaje procesów: jeden, kontradyktoryjny, w przypadku sędziów, którzy ów przepis odczytają literalnie i ograniczą swą rolę w postępowaniu dowodowym; i drugi, niekontradyktoryjny, w przypadku sędziów, którzy nie zrezygnują z aktywnej roli na rozpraw. Jeśli dodamy do tego nowy art. 427 par. 4 k.p.k., który uniemożliwia wykorzystanie jako podstawy odwoławczej biernej postawy albo nadgorliwości sędziego, to obawiam się, że o kontradyktoryjności możemy zapomnieć.
I paradoksalnie, szybciej z tą nowelizacją poradzi sobie prokuratura niż adwokatura. Jeśli prokurator będzie mógł de facto prowadzić śledztwo w czasie, gdy trwa rozprawa główna, to obawiam się, że nie będzie od początku przedstawiał wszystkich dowodów: będzie czekał i przedstawiał je z zaskoczenia. Będzie też drożej dla klientów. Bo koszty obrony wzrosną. I jeszcze jedna kwestia: dotycząca obrońcy na żądanie i obrońcy z urzędu. Z niewolnika nie ma pracownika: stawki dla adwokatów są ustalone na oburzająco niskim poziomie. To zaprzecza całej idei obrońcy z urzędu lub na żądanie.
Piotr Rogoziński Zasadnicza wada dotychczasowego modelu postępowania polegała na tym, że mieliśmy pomieszane funkcje procesowe. Funkcjonująca w praktyce zasada inkwizycyjności procesu powodowała szereg patologii: choćby bierność stron postępowania. Dlatego celem tej reformy było przywrócenie właściwych funkcji procesowych. Role obrony, oskarżenia, i sądzenia nie mogą się mieszać. W efekcie skorzystają na zmianach wszyscy uczestnicy postępowania. Zyska proces karny na czytelności. Zyska dobry prokurator, który wykonuje swoją pracę rzetelnie, zyska sędzia, który chce być obiektywny, i zyska obrońca, który w żywiole kontradyktoryjnym będzie mógł najpełniej przedstawiać swe racje. Sąd dotąd na etapie postępowania jurysdykcyjnego powtarzał to, co było przedmiotem postępowania przygotowawczego. To absurd.
Tomasz Darkowski W dotychczasowych postępowaniach sądowych widzieliśmy praktycznie zerową aktywność prokuratora. Sąd wyręczał oskarżyciela w procesie dowodowym, przejmując inicjatywę. Celem tej reformy jest zerwanie z tą fikcją. Podobne zmiany wprowadzono w szeregu krajów Europy. Nie tylko we Włoszech, ale też w Finlandii, gdzie najmocniej protestowali sędziowie. Wniosek jest jeden: wszędzie efekty zmian są pozytywne. Wszyscy są zadowoleni z modelu, w którym strony procesu dokładnie wiedzą, za co odpowiadają. Poziom skazywalności wynosi tam 92 proc., co pokazuje, że nawet w modelu kontradyktoryjnym wymiar sprawiedliwości może być skuteczny. Szerokie działania reformatorskie z zakresu procedury karnej i prawa karnego materialnego skrócą oczekiwanie na sprawiedliwość. Reforma wymusi większą odpowiedzialność za swoje role na wszystkich uczestnikach procesu. Zyska więc społeczeństwo.
Marcin Warchoł Po reformie pewnie będzie u nas podobnie jak we Włoszech ze wszystkimi zaletami, ale i wadami. Jedno jest pewne: sala sądowa ożyje. We Włoszech każdy uczestnik procesu zna swoją rolę, jak aktor na scenie. Obie strony – prokurator i obrońca – znają niemal na pamięć akta. Same sądy w Polsce domagały się większej kontradyktoryjności w procesie. Także po 1 lipca nie będziemy mieć rewolucji, ale urzeczywistnienie idei, która już żyje w naszych sądach, a która rodziła się oddolnie. Reforma nie została jednak dokończona i trzeba dokonać zmian w postępowaniu przygotowawczym.
Co do wzrostu liczby uniewinnień, to jest to pewien mit. Zaletą tej reformy jest natomiast poszerzenie prawa do dochodzenia odszkodowań wypłacanych za błędy sądów i prokuratury. Nie może być tak, że ktoś rzuca kamieniem i nie ponosi odpowiedzialności. Pojawia się tylko pytanie, czy odszkodowanie powinno należeć się też obywatelowi, którego postawiono w stan oskarżenia, ale postępowanie zostało umorzone, gdyż państwo „nie wyrobiło się” w terminie. Uważam, że tak. Podstawa umorzenia nie ma znaczenia dla obywatela, któremu stawiane są zarzuty i pozostaje w stanie oskarżenia przez dwa, trzy lata, a często prokuratura nie wykonuje wielu niezbędnych czynności, kompletnie nie przejmując się sytuacją tego człowieka.
Czy państwo jest przygotowane do reformy procesu?
Michał Królikowski Reforma nie weszła w życie w całości 1 lipca. Będzie wchodziła w życie stopniowo, w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Państwo jest wciąż w fazie przygotowywania się do zmian. Wiele zależy od dobrej woli uczestników procesu. Ale zadajmy sobie pytanie, czy dotąd państwo było prawidłowo przygotowane do procesów? Bo gdyby było, to ta reforma nie byłaby potrzebna.
Tomasz Darkowski Oczywiście, gdyby przeprowadzono reformę k.p.k. wraz z uchwaleniem nowej ustawy – Prawo o prokuraturze, mielibyśmy optymalny model. Jednak szereg problemów, na które zwracają uwagę prokuratorzy, nie wynika z samych przepisów ustawowych, ale z problemów organizacyjnych w tej instytucji, czy wręcz panującego w niej prawa zwyczajowego. Przykład? Regulamin ministra sprawiedliwości przewiduje, że co do zasady autor aktu oskarżenia popiera go przed sądem. Co z tego, jak w praktyce zasada nie obowiązuje?
Tomasz Szafrański Ale w wielu wypadkach nie jest to możliwe ze względów organizacyjnych. Nie zsynchronizowano prac prokuratury i sądów. Nie zredukowano wielu obowiązków nałożonych na prokuratorów. Prokuratura podejmuje heroiczny wysiłek, aby maksymalnie przygotować się do nowych zadań. Ustawodawca nie dopełnił wielu obowiązków. We wrześniu 2014 r. został podpisany nowy regulamin prokuratury, ponad 200 paragrafów, a już 18 grudnia była jego nowelizacja, obejmująca 76 punktów. Dlaczego? Bo pierwszy regulamin napisał ktoś, kto widział prokuraturę w telewizji; ktoś, kto nigdy nie wykonywał nawet jednej czynności procesowej. Szansą na powodzenie tej reformy jest to, aby przychodził na rozprawy prokurator będący autorem aktu oskarżenia – pełna zgoda. Ale prokurator generalny nie ma inicjatywy ustawodawczej. Nie może zmienić regulaminu prokuratur czy sądów. To leży w rękach ministra sprawiedliwości. PG powołał zespół, który w oparciu o rozwiązanie opracowane w Sądzie Rejonowym w Rudzie Śląskiej i prowadzony tam pilotaż zajął się przygotowaniem podstaw normatywnych wdrożenia Systemu Organizacji Terminarza Rozpraw, pozwalającego na synchronizację pracy sądów i prokuratur w zakresie terminów rozpraw i posiedzeń. Wystąpiliśmy do MS o poszerzenie pilotażu tego rozwiązania i niemal przez trzy miesiące nie otrzymywaliśmy odpowiedzi.
Sławomir Posmyk W maju KRP przeprowadziła debatę z udziałem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Dyskutowaliśmy na temat przesunięcia terminu wejścia w życie zmian. Przyjęliśmy uchwałę, która do tego nawoływała i wskazywała ryzyka związane z nieprzygotowaniem prokuratury do zmian. Podobne stanowisko zajął PG. Przed pochopnym decydowaniem się na reformę ostrzegała także pierwsza prezes Sądu Najwyższego. Głosy rozsądku dobiegały ze strony jednego z twórców tej zmiany, sędziego SN Stanisława Zabłockiego, który wskazywał, że skoro na trzy miesiące przed wejściem w życie reformy wprowadzane są w niej gruntowne zmiany, to nie jest to w porządku wobec adresatów tych zmian. Zastrzeżenia zgłaszała adwokatura krakowska, Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zabrakło czasu, aby w pełni przygotować oskarżycieli do nowych obowiązków. Trwały uzgodnienia dotyczące systemu terminarza rozpraw. Miało to doprowadzić do zmian w regulaminie sądów i prokuratury, bo to sędzia decyduje przecież o tym, kiedy sprawy będą rozpoznawane. Bez zakończenia tych prac zdecydowano się jednak na wprowadzenie reformy. Zapomniano o tym, że prokuratorzy w kontradyktoryjnym procesie muszą być przygotowani, muszą mieć dostęp na rozprawie do akt. Rozwiązaniem jest digitalizacja akt, która jest kosztowna i wymaga dodatkowych środków.
Odezwy na stanowisko KRP nie było. Do dziś nie wiemy, jakie racje zadecydowały, że nie uwzględniono naszych postulatów.
Tomasz Darkowski Zawsze się można zastanawiać, czy nie moglibyśmy być lepiej przygotowani. Czy nie da się zrobić więcej. Jednak od 2013 r. było sporo czasu, by do reformy przygotować się zarówno merytorycznie, jak i organizacyjnie. Niestety, prokuratura i policja podjęły najbardziej intensywne działania na finiszu. Jeśli teraz znów byśmy przesunęli reformę, to najprawdopodobniej przygotowania do niej znowu zostawione zostałyby na ostatnią chwilę.
System organizacji terminarza rozpraw to dobry pomysł. Podczas pilotażu aż 99 proc. rozpraw udało się zsynchronizować z kalendarzami prokuratorów. Sądom nie można jednak narzucić obligatoryjnego uwzględniania w każdym przypadku terminarzy prokuratorów przy wyznaczaniu wokand. Sąd przestałby być wówczas gospodarzem postępowania. Pamiętajmy, że minister sprawiedliwości zmienił regulaminy prokuratury i sądów, uwzględniając szereg postulatów PG i KRP. Apeluję o trochę więcej zaufania do sądów, w Rudzie Śląskiej się udało.
Krzysztof Stępiński Obserwując wszystkie działania związane z wprowadzeniem reformy, mam wrażenie, że jakość tego państwa pozostawia wiele do życzenia. Mam dużo obaw, jak to wszystko zadziała. Byłem zwolennikiem wydłużenia vacatio legis. Nowelizacja k.p.k. z września 2013 r. zakładała 21-miesięczne vacatio legis. W tym roku 20 lutego cała nowelizacja została gruntownie zmieniona, tak naprawdę mieliśmy cztery miesiące na przygotowanie się do obszernych zmian w k.k. i k.p.k. Stanę w tym sporze o stan przygotowań państwa po stronie prokuratury: najpierw trzeba było dać oskarżycielom narzędzia do funkcjonowania w nowej rzeczywistości, a dopiero potem zmieniać procedurę karną. Jestem nie tylko adwokatem, ale też obywatelem i chcę żyć w normalnym, bezpiecznym kraju. Te wszystkie niedociągnięcia pokazują, że zdecydowano się wprowadzić reformę na zasadzie rozpoznania bojem.
W Rudzie Śląskiej udał się program pilotażowy dotyczący synchronizacji pracy sądów i prokuratury, ale to nie znaczy, że uda się to także w wielkomiejskiej jednostce.
Tomasz Darkowski Nowelizacja z lutego nie zmieniła modelu postępowania. To były drobne zmiany. Usunięto kilka nieścisłości i dokonano zmian w postępowaniu przygotowawczym.
Piotr Rogoziński Prokuratura miała blisko dwa lata na podjęcie działań organizacyjnych i technicznych dostosowujących tę instytucję do zmian. W prokuraturze obowiązuje zasada jednolitości, organizacyjnie to prokuratura odpowiada za to, aby w sądzie pojawiała się osoba obeznana z daną sprawą. Dlatego nie jest możliwe wprowadzenie w regulaminie przepisu, który zobliguje sędziów do wyznaczania terminów zgodnie z rozkładem pracy oskarżycieli. Należy do tego dążyć, współpracować, ale nie da się tego wprowadzić przepisem.
Całość debaty na www.prawnik.pl