Przybywa cyberprzestępstw przeciwko młodzieży. Rząd przenosi odpowiedzialność za walkę z nimi na fundacje
W 2014 r. zarejestrowano o 302 przestępstwa związane ze stalkingiem i kradzieżami tożsamości więcej niż rok wcześniej. Przybyło też tych związanych z posiadaniem i udostępnianiem pornografii z udziałem nieletnich. Tak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jak przekonują eksperci, pokazują one jedynie wierzchołek góry lodowej, bo większości cyberprzestępstw po prostu się nie zgłasza. Nie ma też mechanizmów, które pozwalają je wykrywać.
W sprawie cyberprzestępczości przedstawicieli MSW wywołali do odpowiedzi posłowie z sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży. W materiałach przekazanych przez resort parlamentarzystom jest jednak niewiele konkretów. Z przytoczonych komentarzy można się dowiedzieć, że między 2013 a 2014 r. cyberprzestępczość wzrosła, ale precyzyjne ustalenie skali tego wzrostu jest trudne, bo niektóre paragrafy dotyczą zarówno dorosłych, jak i dzieci, a policyjne statystyki nie uwzględniają wieku ofiary. Pewność co do skali można mieć w przypadku tych paragrafów, które odnoszą się wprost do nieletnich.
Na pewno wiadomo na przykład, że w 2014 r. popełniono 129 przestępstw związanych z namawianiem dziecka przez internet do kontaktów seksualnych. O tym, że to tylko nieznaczny odsetek, mogą świadczyć badania, które przeprowadziła uczelnia Pedagogium na zlecenie rzecznika praw dziecka oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej. Co trzeci z 1235 przebadanych gimnazjalistów przyznał w nich, że zna kogoś, kto wysłał swoje roznegliżowane zdjęcia przez internet. Co dziesiąty sam otrzymał propozycję rozebrania się przed kamerką internetową. Dwóch na stu to zrobiło. W Polsce jest ponad milion gimnazjalistów, więc problem mógł dotknąć nawet 20 tys. dzieci.
Seksting, czyli udostępnianie erotycznych zdjęć w sieci, to tylko jedna z odmian cyberprzemocy. Nastolatki mogą także paść ofiarą flamingu, czyli agresywnej wymiany zdań w ramach otwartego forum czy grupy dyskusyjnej, poniżania i prześladowania. Wiele z form wirtualnej przemocy spotyka je ze strony rówieśników. Tak jest z wykluczaniem, w którym ofiara zostaje celowo usunięta z grupy kontaktów, upublicznianiem tajemnic, czyli internetowym odpowiednikiem kradzieży i skopiowania pamiętnika. Czy wreszcie z happy slappingiem, w którym ofiarę prowokuje się, nagrywa film z jej reakcją, a następnie go upublicznia.
Cyberprzestępczość wobec nieletnich bardzo trudno wykryć także dlatego, że dzieci korzystają z internetu głównie we własnym pokoju. Robi tak 63 proc. młodocianych internautów. Są oni poza kontrolą rodziców i szkoły. – Na ponad 30 odwiedzonych przeze mnie szkół w żadnej nie było procedur związanych z reagowaniem na cyberprzemoc – mówi pedagog i edukator seksualny Wojciech Ronatowicz. Nasz rozmówca dodaje, że na zagrażające dzieciom zjawiska jest tym trudniej reagować, że możliwości, które daje internet, zmieniają się niemal z dnia na dzień.
– Przy sekstingu pojawiło się zjawisko sponsoringu. Młode osoby oferują własne zdjęcia erotyczne w zamian za korzyści finansowe (np. doładowanie telefonu). Prezentowanie swojego ciała przy użyciu kamerki internetowej na serwisach erotycznych także może przynosić gratyfikację w postaci tzw. napiwków albo kredytów, czyli realnych pieniędzy przekazywanych za pośrednictwem serwisu obsługującego dany wideoczat. Sprzyjają temu łatwość rejestracji na takich portalach i brak rzetelnej weryfikacji wieku użytkowników. Takie zachowanie może się stać preludium do świadczenia usług seksualnych w świecie realnym w późniejszym wieku – ostrzega Ronatowicz.
Fundacja Dzieci Niczyje kompleksowo zajmuje się problemami młodzieżowych ofiar przestępstw. Jej wolontariusze corocznie odbierają ponad 70 tys. połączeń na telefon zaufania. Około 300 zgłoszeń trafia później na policję. MSW w ubiegłym roku przekazało fundacji na prowadzenie takiej linii telefonicznej 100 tys. zł. Podczas ostatniego posiedzenia komisji edukacji takie rozwiązanie krytykowali jednak niektórzy posłowie i eksperci. Obecny podczas posiedzenia seksuolog prof. Zbigniew Izdebski przypomniał, że choć FDN ma na tym polu wielkie zasługi, obrona dzieci przed przemocą to obowiązek organów państwa, a nie organizacji pozarządowych.
Profesor Izdebski zwrócił też uwagę na inną słabość. – Koncentrujemy się na dzieciach w wieku szkolnym. A sygnały, które mamy, pokazują, że już w wieku przedszkolnym dzieci są narażone na takie zagrożenia – mówił. Pełnomocnik premiera ds. bezpieczeństwa w szkołach Urszula Augustyn replikowała jednak, że działania związane z cyberbezpieczeństwem zostały zapisane w programie „Bezpieczna i przyjazna szkoła”, którego szczegóły wkrótce ma ujawnić resort edukacji. Resort realizował już podobny program. W 2012 r. z kontroli przeprowadzonej przez kancelarię premiera wynikało jednak, że w latach 2008–2011 nie osiągnął zakładanego celu. Przemocy w placówkach nie udało się ograniczyć.

Nastolatki padają ofiarą flamingu, czyli agresywnej wymiany zdań