Co piąte odwołanie wnoszone przez przedsiębiorcę w przetargu jest uwzględniane. W rzeczywistości jednak dwa razy częściej racja jest po stronie wykonawców
Patrząc na ubiegłoroczną statystykę Krajowej Izby Odwoławczej, można dojść do wniosku, że większość odwołań wnoszonych przez firmy jest pozbawiona podstaw. Tylko 21 proc. z nich zostało uwzględnionych na rozprawie. Trzeba jednak pamiętać, że prawie drugie tyle odwołań nie jest rozpoznawanych. W minionym roku aż 18 proc. spraw zostało umorzonych, gdyż zamawiający przed otwarciem rozprawy uwzględnili wszystkie zarzuty wykonawców.
– Bez wątpienia liczby te należy zsumować, gdyż tylko wówczas poznamy rzeczywisty odsetek spraw, w których racje firm zostały uwzględnione, czyli tych, w których to przedsiębiorcy mieli rację – uważa dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.
– 39 proc. wygranych spraw to naprawdę dobry wynik, który pokazuje, jak bardzo potrzebny jest system odwoławczy i jak wielu nieprawidłowościom udaje się dzięki niemu zapobiec. Z drugiej jednak strony zarzut zarzutowi nierówny, a statystyka nie pokazuje, które z nich są najczęściej uwzględniane – dodaje.
Jego zdaniem dane te wskazują na potrzebę przywrócenia pełnego prawa odwoławczego przy zamówieniach o wartości niższej niż progi unijne. Od 2006 r., kiedy weszła w życie nowelizacja ustawy (Dz.U. z 2006 r. nr 79, poz. 551), w przetargach tych można kwestionować tylko cztery – niekoniecznie najistotniejsze – czynności podejmowane przez zamawiających. Przedstawiona przez Urząd Zamówień Publicznych koncepcja nowej ustawy o systemie zamówień publicznych zakłada przywrócenie pełnej ochrony prawnej także w tańszych przetargach.

Unikanie kosztów

Po zsumowaniu odwołań uwzględnionych przez KIO na rozprawie i tych umorzonych z powodu wcześniejszego uwzględnienia zarzutów przez samych zamawiających okazuje się że odsetek spraw, w których rację mieli wykonawcy, od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. W 2013 r. było to 39 proc. (odpowiednio 24 proc. i 15 proc.), a w 2012 r. – 40 proc. (25 proc. i 15 proc.).
Rośnie liczba spraw, w których zamawiający decydują się przed rozprawą przyznać rację wykonawcom. W 2010 r. umorzono z tego powodów 10 proc. z nich, w ubiegłym już 18 proc.
– Powód jest prosty – zamawiający coraz częściej kalkulują i nie chcą ryzykować pokrywania kosztów związanych z przegraną sprawą. Jeśli przewidują, że choćby część zarzutów może zostać uwzględniona przez KIO, to wolą samemu uwzględnić wszystkie, by nie tracić pieniędzy – tłumaczy Dariusz Ziembiński, ekspert Grupy Doradczej KZP.
Koszty związane z odwołaniem mogą być liczone nawet w dziesiątkach tysięcy złotych. Sam wpis, pokrywany początkowo przez wykonawcę, a w razie jego wygranej zwracany przez zamawiającego, wynosi od 7,5 tys. do 20 tys. zł. Do tego należy doliczyć również koszty zastępstwa procesowego czy dojazdu na rozprawę.
Unikaniem kosztów należy też tłumaczyć wzrost odsetka odwołań umarzanych z powodu wycofania przez wykonawcę. W 2011 r. wynosił on 12 proc., a 2014 r. już 19 proc.
– Chodzi tu o sytuacje, gdy wykonawca podejrzewa, że w przetargu dzieje się coś niedobrego i chce na to zwrócić uwagę zamawiającemu. Nie jest jednak na tyle pewny swych racji, aby zaryzykować konieczność pokrycia kosztów postępowania. Dlatego wykonawca wnosi odwołanie, czasem nawet pokrywa wpis i czeka na reakcję zamawiającego, licząc, że uwzględni on zarzuty. Jeśli jednak tak się nie stanie, to wycofuje odwołanie i odzyskuje 90 proc. wpisu – wyjaśnia dr Włodzimierz Dzierżanowski.

Stabilizacja prawa

Radykalnie zmalała liczba odwołań odrzucanych z powodów błędów formalnych (np. niezachowanie terminu czy wniesienie odwołania przez podmiot nieuprawniony). W 2009 r. KIO odrzuciła z tych powodów 12 proc. odwołań, w 2011 r. – 6 proc., w 2015 r. już tylko 3 proc.
Z jednej strony pokazuje to, że wykonawcy wnoszący odwołania i ich pełnomocnicy zdążyli dobrze poznać procedury i dotyczące ich orzecznictwo. Z drugiej strony zaś – jak ważna jest stabilizacja prawa. Chociaż przepisy o zamówieniach publicznych są często nowelizowane, to akurat część dotycząca procedury odwoławczej w zasadzie pozostaje niezmienna od lat. Efekt jest taki, że wykonawcy popełniają bez porównania mniej błędów.