Dzisiaj istniejący system mediacji cywilnej po prostu nie działa. Polska niestety nie jest wzorem do naśladowania – przez prawie 10 lat wokół nas krajobraz mediacyjny się zmienił - pisze Maciej Bobrowicz.

Mamy sytuację niezwykłą, niepowtarzalną konstelację legislacyjną, która zdarza się raz na 50 lat! Takiego splotu sprzyjających okoliczności jeszcze nie było. Polska do połowy przyszłego roku musi implementować dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2013/11/UE z 21 maja 2013 r. w sprawie alternatywnych metod rozstrzygania sporów konsumenckich. Oznacza to, że nasz kraj musi zapewnić konsumentom dostęp do pozasądowych metod rozwiązywania sporów.
9 stycznia 2016 r. wejdzie też w życie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 524/2013 z 21 maja 2013 r. w sprawie internetowego systemu rozstrzygania sporów konsumenckich (ODR). Powstanie europejska platforma internetowego rozwiązywania sporów, stanowiąca punkt dostępu dla konsumentów i przedsiębiorców pragnących rozwiązywać bez udziału sądu spór wynikły z transgranicznej transakcji handlu elektronicznego.
Od jesieni br. rozpocznie działalność 6 centrów pozasądowego rozwiązywania sporów gospodarczych, uruchomionych przy współpracy z Ministerstwem Gospodarki, których powstanie i działalność finansowane będą poprzez fundusze unijne. Projekt bez precedensu w polskiej rzeczywistości szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości!
I ostatni element konstelacji – kilka dni temu Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Sprawiedliwości upubliczniły rekomendację dotyczącą zmian funkcjonowania mediacji cywilnej, która – jeśli wejdzie w życie i stanie się ustawą – stanowić będzie przełom w funkcjonowaniu mediacji.
Rekomendacja to pakiet rozwiązań zawierający stymulatory zachowań promediacyjnych. Jest w nich propozycja zwrotu całości opłaty sądowej w przypadku zawarcia ugody przed mediatorem sądowym. Jest zachęta dla pełnomocników procesowych: ci, którzy przed skierowaniem sporu na drogę sądową podejmowali próby polubownego jego rozwiązania, będą mieli prawo do wyższej niż minimalna stawki z tytułu zastępstwa procesowego.
Zniknie bariera hamująca rozwój tej niezwykle cennej instytucji, bo sędziowie nie będą ,,karani” za prowadzenie mediacji (dziś jej okres wlicza się do czasu trwania sprawy sądowej, co owocuje zarzutem przewlekłości). Projekt ma podnieść prestiż zawodu mediatorów - powstanie centralna lista mediatorów sądowych, która umieszczona będzie w internecie.
To tylko niektóre z licznych propozycji. Stajemy więc przed nieprawdopodobną szansą. Może powstać spójny system pozasądowego rozwiązywania sporów wspierany przez promocję, za którą stać będą instytucje państwowe i ministerstwa.
Taki system może powstać. Projekt tworzyli prawie przez rok ,,reformatorzy”: eksperci i praktycy, którzy na co dzień żyją mediacją. Rzetelna krytyka, której podlegać będzie rekomendacja, może projekt ulepszyć. Ale zapewne głos zabiorą też antyreformatorzy – przeciwnicy zmian i obrońcy status quo. Większość z nich jest dotknięta syndromem yeti. Yeti nikt nie widział, ale niektórzy potrafią na jego temat zażarcie i długo dyskutować. To ci, którzy mediacji nigdy nie widzieli, nie brali w niej udziału, znają ją jedynie z artykułów prasowych i... są „przeciw”.
Problem tylko w tym, że nie ma czego bronić. Dzisiaj istniejący system mediacji cywilnej po prostu nie działa. Polska niestety nie jest wzorem do naśladowania – przez prawie 10 lat wokół nas krajobraz mediacyjny się zmienił. Wiele krajów zreformowało swoje systemy wymiaru sprawiedliwości. Powstały ustawy o mediacji w wielu państwach, m.in. w Niemczech. Włosi zaś, mający najgorsze sądownictwo na naszym kontynencie (proces sądowy trwał tam średnio ponad 2200 dni), wprowadzili mediację obowiązkową. Europa się zmienia. Chciałbym, by Polska nie była na przysłowiowym szarym końcu końcu zmian; byśmy mieli nowoczesne regulacje dotyczące alternatywnych metod rozwiązywania sporów.
Apeluję więc do wszystkich, którzy brać będą udział w procesie legislacyjnym: nie zabijajcie mediacji.
Drugiej takiej szansy już nie będzie!