Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Izby Radców Prawnych
Sytuacja, że przed Wysokim Sądem staje strona bez profesjonalnego pełnomocnika, jest w naszym kraju znacznie częstsza niż gdzie indziej. Prawo przewiduje, że w takich przypadkach sąd ma obowiązek tę osobę pouczać, jakie prawa w procesie jej przysługują, czy i kiedy winna coś zrobić – na przykład się odwołać.
Sytuacja, że przed Wysokim Sądem staje strona bez profesjonalnego pełnomocnika, jest w naszym kraju znacznie częstsza niż gdzie indziej. Prawo przewiduje, że w takich przypadkach sąd ma obowiązek tę osobę pouczać, jakie prawa w procesie jej przysługują, czy i kiedy winna coś zrobić – na przykład się odwołać.
Ze skutkami takich pouczeń różnie jednak bywa. Sąd posługuje się formułami, które nie są zupełnie zrozumiałe dla podsądnych, mimo że mówią tym samym językiem ojczystym. Cóż więc z tego, że osoba na sali sądowej otrzymała komunikat od sędziego, skoro nawet tego komunikatu nie zrozumiała. Czy z niewiedzy, czy z targających nią emocji, czy po prostu z niezrozumienia specyficznego języka prawniczego. Czy zatem cel, jakim jest pouczenie osoby stającej przed sądem, aby w pełni mogła korzystać z przysługującego jej prawa, został osiągnięty? Nie. Sąd pouczył wprawdzie podsądnego, ale skąd podsądny miał wiedzieć, że termin na apelację czy zażalenie biegnie od dnia ogłoszenia orzeczenia (chyba że zwróciłby się o jego uzasadnienie – wtedy termin biegnie od otrzymania takowego). Nie wiedział tego, bo po prostu nie zrozumiał.
Podaję to jako przykład jednego z tych pouczeń, które naprawdę nimi nie są. Lege artis wszystko jest zgodnie z przepisami, ale najważniejsze nie zostało osiągnięte. Najważniejszym w tym wypadku jest bezpieczeństwo prawne obywateli, ich świadomość prawna i rzeczywisty dostęp do wymiaru sprawiedliwości.
To nie tylko problem sądów. Spójrzmy na to szerzej. Ileż to razy zdarzyło nam się słyszeć, że wizyta w urzędzie czy podpisywanie umów z bankami, operatorami telekomunikacyjnymi czy innymi usługodawcami powoduje kłopoty. Większość nie rozumie zapisów umów, które podpisuje, godząc się tym samym na ich konsekwencje. Ileż to razy słyszeliśmy skargi zrozpaczonych ludzi, którzy twierdzą, że zostali zmanipulowani przy składaniu oświadczeń woli. Jak to zmienić? Znamy powiedzenie „lepiej późno niż wcale”. Ja zaś twierdzę, że „lepiej wcześniej niż później”. Tylko w ostateczności lepiej późno niż w ogóle... Lepiej więc zacząć jak najwcześniej edukować, aby inne powiedzenie „mądry Polak po szkodzie” stało się tylko wspomnieniem. To trudne zadanie i praca na lata. To rola polityki publicznej, zmierzającej do podnoszenia kultury prawnej i świadomości prawnej społeczeństwa. To zadanie dla polityków, ministrów, szkół, organizacji pozarządowych, ale i samorządów prawniczych.
Wyobraźmy sobie przez chwilę inną rzeczywistość. Wyobraźmy sobie świat, w którym obywatele naszego kraju podczas wizyt w urzędach, sądach, a nawet u usługodawców wiedzą, jak mają się zachować, rozumieją treść przedstawianych umów, a także pamiętają, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Korzystają z pomocy prawników już na etapie przedsądowym, ufając, że takie podejście skutkuje w ostatecznym rozrachunku tańszym rozwiązaniem sprawy. To mrzonka?
Powtórzę jeszcze raz: lepiej zapobiegać, niż leczyć. W innych obszarach zapobieganie już ma miejsce. Monitorujemy swój stan zdrowia, choć wciąż niewystarczająco – z uwagi na niedostatki służby zdrowia. Dbamy o swoje samochody, korzystając z usług wyspecjalizowanych serwisów i wykupując nie najtańsze polisy autocasco. Dlaczego więc nie korzystamy z pomocy prawnej? Z badań wynika, że 86 proc. Polaków nigdy nie korzystało z usług prawnika. Rozpropagowanie wiedzy na temat tych dziedzin prawa, z którymi „normalny” człowiek może się spotkać i spotyka w swoim życiu na co dzień, jak np. prawo cywilne, prawo rodzinne czy – na szczęście rzadziej – prawo spadkowe, powinno się stać celem polityki edukacyjnej państwa. Powinno się położyć nacisk na uświadamianie tego, jakie możliwości tkwią w prawie, jeżeli korzysta się z niego w sposób właściwy.
Niezwykle niepokoi zjawisko wykluczenia prawnego. W mojej ocenie jest ono problemem poważniejszym niż np. wykluczenie informatyczne. Obywatel musi być świadomy swoich praw – tak by nim nie sterowano jak bezładną masą. I musi być świadomy swoich obowiązków, tak by wiedział, w którym momencie może wejść w konflikt z prawem.
Samorząd radców prawnych nie tylko dostrzega ten problem. Krajowa Rada Radców Prawnych wielokrotnie już była inicjatorem przedsięwzięć, które mogłyby stanowić elementy wspomnianej polityki edukacji prawnej. Znajdowała nawet deklaratywnych partnerów takiej polityki, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Edukacji Narodowej. Czas najwyższy, aby z etapu deklaracji przejść do etapu budowania systemu. Taką okazję stwarzają możliwe do wykorzystania dotacje z funduszy unijnych w ramach Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój (POWER).
Bo lepiej nauczać, niż pouczać. Korzyści dla nauczanych są niewątpliwie interesem publicznym. Korzyści nauczających są w interesie grupowym również radców prawnych i adwokatów. To nie są interesy sprzeczne, tylko synergetyczne.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama