Osobom, które pozwały Google za nielegalne skanowanie ich e-maili może być jednak trudno wytoczyć sprawę z powództwa zbiorowego. Stawką jest ugoda na miliardy dolarów.

Sąd w kalifornijskim mieście San Jose wyraził wątpliwości, czy dziewięciu powodów, którzy zarzucają internetowemu gigantowi naruszenie prywatności, może złożyć pozew zbiorowy i razem walczyć o dużo wyższe odszkodowanie, niż gdyby każdy z nich procesował się o nie osobno.

Powodzi obwiniają Google o złamanie kilku praw, w tym przede wszystkim federalnych przepisów w zakresie ochrony przed podsłuchami. Globalna firma miała bowiem przechwytywać i przeglądać e-maile (zarówno przychodzące, jak i wysyłane) poprzez Google Apps dla Szkół i Uczelni, specjalny pakiet do obsługi poczty na Gmailu, kalendarzy i dokumentów. Umowy z Google o udostępnianie studentom i pracownikom naukowych tego darmowego oprogramowania mają podpisane uczelnie na całym świecie, m.in. Uniwersytet Warszawski. Zdaniem procesujących się, pozwala ono firmie z Mountain View na wykorzystywanie prywatnych danych użytkowników dla zysków.

Według „San Francisco Chronicle” każda osoba, która wystąpiła na drodze sądowej przeciwko takim praktykom, domaga się od Google 100 dolarów za każdy dzień skanowania ich poczty w ciągu ostatnich 5 lat. Dla korporacji oznaczałoby to wypłatę odszkodowania w wysokości wielu bilionów dolarów.

Jak zauważa Reuters, cała sprawa jest bacznie obserwowana przez firmy technologicznie, gdyż może doprowadzić do gruntownej zmiany sposobu, w jaki świadczą one usługi poczty elektronicznej.

Kalifornijski sąd uznał w zeszłym tygodniu, że powodom będzie ciężko udowodnić, że użytkownicy poczty elektronicznej innej niż Gmail mogą dołączyć do pozwu zbiorowego. Takie osoby są jednak kluczowe w całym procesie, gdyż jednym z argumentów, który przekonał sąd do przyjęcia sprawy, było to, że choć nie miały one możliwości wyrażenia zgody na praktyki Google, ich poczta była i tak skanowana. „Powodzi, którzy nie korzystają z Gmaila i Google Apps, nie udzielili Google wyraźnej zgody. Mimo to ich korespondencja jest przechwytywana, gdyż wymieniają się e-mailami z użytkownikami Gmaila” – pisała w uzasadnieniu odrzucenia wniosku Google o uchylenie sprawy sędzia Lucy Koh we wrześniu 2013 roku.

Prawnicy korporacji przekonują, że jeśli sąd dopuściłby pozew zbiorowy, dotyczyłby on praktycznie wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy korzystają z poczty elektronicznej innej niż Gmail oraz ponad 400 milionów ludzi korzystających z Gmaila i Google Apps. Zdaniem Google zbadanie, czy autorzy miliardów e-maili wiedzieli o ich automatycznym skanowaniu, wymagałoby zasobów, których nie ma do dyspozycji ani sąd, ani strony.