Członkowie komisji kodyfikacyjnej pod szyldem zmian w prawie karnym postanowili przeforsować przepisy, które odpowiadają ich osobistym przekonaniom religijnym
prof. Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego w latach 1998–2010 / Dziennik Gazeta Prawna
W połowie października brałem udział w konferencji naukowej zorganizowanej przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego. Dotyczyła ona proponowanych przez komisję zmian w kodeksie karnym, zarówno w jego części ogólnej, jak i w części szczególnej, czyli tej poświęconej opisom poszczególnych typów przestępstw. Prawdę mówiąc, bardziej interesowały mnie propozycje zmian w części szczególnej, bo uważam je za ważniejsze dla adresatów przepisów karnych, czyli praktycznie dla wszystkich obywateli. Zmiany w katalogu czynów zabronionych pod groźbą kary i zmiany ich ustawowego opisu wpływają bezpośrednio i wprost na to, co nazywamy zakresem kryminalizacji, a więc pośrednio na zakres indywidualnej wolności jednostki. Natomiast zmiany w zakresie ogólnych zasad odpowiedzialności karnej, np. inne ujęcie nieumyślności lub odpowiedzialności za współdziałanie w popełnieniu przestępstwa, są wprawdzie wdzięcznym polem analiz teoretycznych (dlatego tymi zagadnieniami teoretycy prawa karnego zajmują się najchętniej, bo daje to miłe poczucie naukowości rozważań prawniczych), ale przeważnie nie oddziałują realnie i głęboko na praktykę wymiaru sprawiedliwości, w każdym razie nie w takim stopniu, w jakim by sobie twórcy takich projektów zmian życzyli.
Cóż więc komisja kodyfikacyjna proponuje zmienić w części szczególnej kodeksu karnego? Niektóre jej propozycje są bezspornie trafne. Na przykład w art. 130 par. 4 k.k. („Kto działalność obcego wywiadu organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności”) zaproponowano, by wyraźnie wskazać, że chodzi o działalność „przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej”. Ustawodawca po prostu przeoczył fakt, że w pozostałych paragrafach art. 130 ten właśnie kierunek działalności wywiadowczej jest wyraźnie wskazany i że tak powinno być konsekwentnie również w paragrafie 4. Bo i cóż nas powinno obchodzić organizowanie np. działalności wywiadu pakistańskiego przeciwko Indiom. Ten błąd ustawodawcy trzeba więc na pewno poprawić, stawiając kropkę nad i.
Osobiście uważam też, że bardzo słuszna jest propozycja uchylenia par. 2 i par. 3 art. 148 k.k., zawierających kwalifikowane typy umyślnego zabójstwa (w swoim podręczniku prawa karnego proponowałem, by posługiwać się w odniesieniu do nich po prostu terminem „morderstwo”). Już w czasie prac nad projektem obecnie obowiązującego kodeksu uważałem, że są to przepisy zupełnie zbędne. Przecież ogólnie ujęty typ umyślnego zabójstwa z szeroko ujętą sankcją, dającą duże możliwości indywidualizowania wymierzanej w konkretnych sprawach kary, nie stwarzał jakichś istotnych problemów. Zarówno w czasie obowiązywania k.k. z 1932 r., jak i kodeksu z 1969 r. nie było krytycznych uwag na temat praktyki sądowej w sprawach o umyślne zabójstwo. Po co więc było, naśladując bezkrytycznie pochodzące sprzed prawie 150 lat przepisy niemieckie, dodawać do art. 148 paragrafy o morderstwie. Oczywiście, takie rozbudowane przepisy stwarzają duże możliwości ich analizowania w pracach naukowych (można na przykład wyobrazić sobie tytuły rozpraw doktorskich typu „Pojęcie szczególnego okrucieństwa w polskim prawie karnym” albo „Motywacja zasługująca na szczególne potępienie jako znamię kwalifikowanego typu zabójstwa”), ale przecież rozwiązywanie problemów, które się uprzednio bez wyraźnej potrzeby stworzyło, to praca na jałowym biegu.
Przejdźmy jednak do propozycji zmian kodeksu karnego przedstawionych przez komisję kodyfikacyjną, które na pewno wzbudzą kontrowersje, a u wielu osób nawet zdecydowany sprzeciw. Mam na myśli propozycje zmian w zakresie uregulowania kwestii aborcji. Jak wiadomo, obecnie przerywanie ciąży jest dopuszczalne z trzech powodów (mówi o nich art. 4a wielokrotnie zmienianej ustawy z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży): 1) gdy ciąża stwarza zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, 2) gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, 3) gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. To uregulowanie zwane jest przez niektórych kompromisem aborcyjnym. Komisja kodyfikacyjna proponuje, by od tego kompromisu odejść. Służyć temu ma m.in. wprowadzenie do kodeksu karnego nowego przepisu (art. 149a) o treści: „Matka, która powoduje śmierć dziecka poczętego zdolnego do samodzielnego życia poza jej organizmem, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”.
Ten przepis, gdyby został uchwalony, stanowiłby wyraźne odstępstwo od aktualnie obowiązującej reguły, że sama kobieta ciężarna nigdy nie odpowiada za przerwanie swojej ciąży. Według art. 149a będzie odpowiadać i nie może tej odpowiedzialności uniknąć przez powołanie się na niebezpieczeństwo, jakie stwarza ciąża dla jej życia i zdrowia. Czyny osób innych niż kobieta ciężarna, przerywających jej ciążę w czasie, gdy „dziecko poczęte jest zdolne do samodzielnego życia poza organizmem matki” (a więc praktycznie głównie lekarzy) będą kwalifikowane jako zwykłe umyślne zabójstwo z art. 148 par. 1 k.k.
Z dalszych projektowanych przez komisję przepisów (zwłaszcza art. 152a) wynika z kolei, że legalne przerwanie ciąży przez osobę inną niż matka możliwe będzie tylko wtedy, gdy płód nie jest zdolny do samodzielnego życia i zachodzą przesłanki w postaci zagrożenia dla życia matki lub poważne zagrożenie dla jej zdrowia. Ponieważ zaś pojęcie „poważne zagrożenie” ma dość nieostry zakres, lekarz, który chciałby się czuć bezpiecznie, będzie raczej skłaniał się do niedokonania zabiegu.
Nastąpić ma też ograniczenie możliwości powoływania się na względy eugeniczne. Aktualnie wystarcza, by istniało duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu albo jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu. Według projektowanych przepisów (art. 152a) to ma nie wystarczać. Konieczne będzie stwierdzenie, że „zachodziło ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie dziecka poczętego” (o chorobie zagrażającej życiu już się w tym przepisie nie wspomina).
Nie muszę chyba tłumaczyć, że różnica między „dużym prawdopodobieństwem uszkodzenia płodu” a „zachodzeniem ciężkiego uszkodzenia płodu” jest ogromna. Proponowane przez komisję sformułowanie ma za zadanie postawić lekarzy w sytuacji niepewności co do tego, czy poniosą odpowiedzialność karną, i w ten sposób zniechęcić ich do wykonywania zabiegu przerywania ciąży. W końcu żaden normalny człowiek nie lubi ciągle się martwić, czy nie zajmie się nim prokurator.
I jeszcze jedna sprawa. Projektowane przepisy zastępują używany obecnie w art. 152 k.k. zwrot „przerywa ciążę” sformułowaniem „powoduje śmierć dziecka poczętego”. Ta pozornie drobna zmiana terminologiczna spowoduje, że przepis będzie dotyczył również płodu rozwijającego się poza organizmem matki, a więc będzie pośrednio regulował kwestie związane z rozwijaniem życia in vitro. Oczywiście w kierunku ograniczenia tej procedury.
Muszę powiedzieć, że dziwię się członkom komisji kodyfikacyjnej, że tak zdecydowanie wkraczają w sprawę stanowiącą przedmiot ostrego sporu ideologicznego. Komisja nie pochodzi przecież z wyboru, nie reprezentuje też ani środowiska naukowców zajmujących się prawem karnym, ani sędziów czy prokuratorów. Jej członkowie reprezentują po prostu tylko siebie. Niepotrzebnie więc wyobrazili sobie, że pod szyldem kodyfikacji przeforsują uchwalenie przepisów odpowiadających ich przekonaniom religijnym. Szczególnie rażąca jest w tym projekcie próba zmuszenia kobiet do urodzenia i wychowywania dziecka z ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniem. Zmuszanie innych do heroizmu jest najzwyczajniej w świecie niemoralne.
Na koniec – anegdota, którą opowiadam z pewnym wahaniem, bo nie jestem pewien, czy pasuje do tak poważnej problematyki. Gdy w związku z zaproszeniem na konferencję organizowaną przez komisję kodyfikacyjną otrzymałem (podobnie jak pozostali jej uczestnicy) w załączniku do e-maila tekst projektowanych zmian kodeksu karnego, ze zdziwieniem zauważyłem, że w rubryce DW (czyli „do wiadomości”) wysyłający te materiały asystent pracujący w komisji wpisał dwa adresy. Jeden to adres przewodniczącego komisji, i to jest naturalne; szef musi być poinformowany, że jego polecenie zostało wykonane.
Ale drugi adres lekko mnie zszokował, bo był to adres opusdei@interia.pl. Dlaczego, zadałem sobie pytanie, właśnie ta znana organizacja, a nie np. wydziały prawa lub sądy, ma znać projekt zmian k.k.? Zawsze wyśmiewałem się ze spiskowych teorii dziejów. Ale tu moje przekonania uległy pewnemu zachwianiu. Jednak podczas samej konferencji moje podejrzenia zostały rozwiane. Na moje pytanie w tej sprawie otrzymałem odpowiedź, że to po prostu jedna z osób zatrudnionych w komisji ustaliła sobie taki adres internetowy.
Jak śpiewał Czesław Niemen: dziwny jest ten świat.

Proponowane przez komisję sformułowanie ma za zadanie postawić lekarzy w sytuacji niepewności co do tego, czy poniosą odpowiedzialność karną, i w ten sposób zniechęcić ich do wykonywania zabiegu przerywania ciąży. W końcu żaden człowiek nie lubi ciągle się martwić, czy nie zajmie się nim prokurator