Zastanawiam się, czy Andrzej Seremet nie jest nadmiernie zależny od najbliższych współpracowników, których poczucie pewności co do swoich racji i przekonania muszą być dla niego rozstrzygające.
Opublikowany w Dzienniku Gazecie Prawnej wywiad z dyrektorem Biura Prokuratora Generalnego panem Ryszardem Tłuczkiewiczem („Opinia resortu krzywdzi prokuratorów” DGP 68/2013), wydobył na światło dzienne istotę różnicy, jaka zachodzi między urzędem prokuratora generalnego, a Ministerstwem Sprawiedliwości. Dotyczy ona diagnozy sytuacji, w jakiej znajduje się prokuratura. Nie chodzi bowiem o spór o szczegóły, ale o to, czy zespół prokuratora generalnego prawidłowo rozpoznaje kłopoty i potrzeby kierowanej przez niego instytucji, jak też, czy ma wizję jej rozwoju.
Uważam prokuratora generalnego – pana Andrzeja Seremeta za człowieka dobrej woli, zaangażowanego, przyzwoitego i uczciwego. Dobrze, że pierwszym prokuratorem generalnym został sędzia, który co prawda nie ma własnego doświadczenia w pracy w prokuraturze, ale wnosi do niej kulturę spokoju i ostrożnego postępowania. Nie wiem co prawda, czy nie odbiera on osobiście uwagi dyrektora swojego biura, według którego osoba, która nie zna realiów pracy w różnych jednostkach organizacyjnych w prokuraturze (czyli nigdy w nich nie pracowała), nie ma kompetencji do wypowiadania się o problemach prokuratury.
„Jaką wartość mogą mieć opinie osób, które nie pracują w prokuraturze?” – retorycznie zapytuje rozmówca gazety, mając na myśli doświadczenie w realizacji zadań liniowych i nadzorczych. Zastanawiam się, czy w istocie nie jest to – najpewniej niezamierzony – rodzaj obnażenia nadmiernej zależności prokuratora generalnego od najbliższych współpracowników, których poczucie pewności co do swoich racji i przekonania muszą być dlań rozstrzygające.
Chciałbym wskazać w wypowiedzi pana dyrektora Tłuczkiewicza kilka tez, które wymagają ustosunkowania się z mojej strony jako wiceministra sprawiedliwości odpowiedzialnego za proces reformy systemu wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. Tym bardziej że w mojej ocenie to nie opinia ministerstwa, ale ta wyrażona przez dyrektora Biura Prokuratora Generalnego krzywdzi prokuratorów i prowadzi do skłócenia środowisk instancyjnych.
Teza 1: Wiedza o prokuraturze jest wiedzą tajemną. Sprowadza się ona do twierdzenia, że nie jest możliwe podjęcie przez podmiot zewnętrzny, również naukowy, rzetelnych analiz, które mogą stanowić konkurencyjne źródło wiedzy wobec danych gromadzonych przez Prokuraturę Generalną (notabene stałe i incydentalne raportowanie danych na potrzeby statystyczne PG w jednostkach organizacyjnych prokuratury jest dla nich bardzo uciążliwe). Dlatego też badania, które są przeprowadzane na zlecenie ministra sprawiedliwości, mimo że prokurator Tłuczkiewicz nie zna ich metodologii – nie mogą być w jego ocenie nazwane badaniami naukowymi (swoją drogą, gdy PG formułuje pogląd, że nowe prawo o prokuraturze powstało naprędce i bez rzetelnej analizy, fakt przeprowadzania tych analiz nie jest w ogóle dostrzegany).
Muszę przyznać, że pogląd ten jest dla mnie – również jako samodzielnego pracownika naukowego – niemożliwy do zaakceptowania. Proszę przy okazji zwrócić uwagę na podkreślanie przez rozmówcę gazety jakości analiz prowadzonych przez PG, przy jednoczesnym stwierdzeniu, że nie są jej znane dane o strukturze podziału zadań do zasobów kadrowych w jednej z prokuratur okręgowych. Jednocześnie przecież co roku minister sprawiedliwości opiniuje sprawozdanie prokuratora generalnego – obecnie zawarte w trzech tomach – konkludując wciąż to samo i wskazując na brak koniecznej syntezy.
„Wyjątkowość” prokuratury nie zmienia tego, że w gruncie rzeczy jest to zwykła organizacja, wchodząca w skład administracji państwowej, o określonej kulturze pracy zbiorowej, uformowanej zarówno przepisami, jak i wieloletnią pragmatyką postępowania, która ukształtowała kolejne pokolenia prokuratorów w duchu podległości i braku indywidualnej odpowiedzialności za wynik procesu w sprawie, którą się prowadzi.
Nadmierne obciążenie dotychczasową kulturą zarządzania i pracy, w której nauczono się prokuratury, utrudnia dostrzeżenie istoty problemu i wyobrażenie sobie koniecznych zmian. Tak jak na przykład twierdzenie, że sensowne jest czytanie przez prokuratorów z wydziałów sądowych owych kilkuset tomów akt tylko po to, by pójść do sądu odwoławczego i obsłużyć środek zaskarżenia sporządzony przez referenta w niższej instancji – który te akta znał doskonale – bez możliwości jego istotnej modyfikacji podczas rozprawy (sic!). W perspektywie zmiany modelu apelacji zaproponowanej w noweli procedury karnej to rozwiązanie jest jeszcze bardziej absurdalne.
Teza 2: Nie można porównywać mrówki ze słoniem. Sens tej wypowiedzi sprowadza się do maksymalnego uproszczenia zestawienia obciążenia pracy prokuratorów prokuratur rejonowych z ich odpowiednikami w okręgu lub apelacji. Zdaniem prokuratora Tłuczkiewicza, ci pierwsi pracują w większości z aktami mającymi kilka kartek, ci drudzy z kilkuset tomami akt i koniecznością osobistego przeprowadzania skomplikowanych czynności.
Na to, jak fałszywy jest to obraz, wskazuje inna wypowiedź pana prokuratora, który odnosząc się do błędów w sprawie Marcina P. i Amber Gold mówi, że ich źródłem było nadmierne obciążenie pracą prokuratorów prokuratur rejonowych. Naprawdę nie rozumiem, jak można twierdzić, że stosunek 67 proc. prokuratorów pracujących w rejonach do całości liczby prokuratorów (pomijając funkcje kierownicze, organizacyjne, delegacje i długą usprawiedliwioną nieobecność) do 99,5 proc. prowadzonych przez nich w prokuraturze spraw jest prawidłowy. Parafrazując użytą w wywiadzie parabolę, jest raczej tak, że słoń stoi na platformie, którą dźwigają setki mrówek.
Teza 3: Minister sprawiedliwości zignorował prokuratora generalnego i środowiska prokuratorskie przy pisaniu projektu ustawy. Stawiając ten zarzut, pan prokurator jednocześnie krytykuje to, że pod wpływem konsultacji zostają wprowadzone do projektu zmiany („Tego nie zauważono wcześniej. Ale w końcu komuś otworzyły się oczy” – to chyba dobrze, prawda?).
Trudno jest ustosunkować się do tej tezy o tyle, że wymaga to braku dyskrecji, którą normalnie uważałbym za wiążącą regułę. Rzeczywiście, w 2011 roku, po podjęciu decyzji o konieczności pracy nad zmianą przepisów regulujących pracę prokuratury ze względu na przygotowywaną nowelę kodeksu postępowania karnego, która – jak twierdzili prokuratorzy w konsultacjach społecznych – nie będzie możliwa do udźwignięcia przez prokuraturę w obecnym kształcie organizacyjnym, zwróciłem się do prokuratora generalnego z propozycją stworzenia wspólnego zespołu.
„Nie chciałbym szyć wam ubrania bez waszego udziału. Nie chcę się przy tym siłować na rękę, tylko bez ukrytych intencji i rozgrywek przygotować projekt” – powiedziałem, prosząc o udział przedstawicieli prokuratora generalnego i kilku zaproponowanych przeze mnie prokuratorów apelacyjnych jako samodzielnych ekspertów.
Prace tego zespołu ruszyły dość szybko i po pewnym czasie, w wyniku mojej decyzji, ustały. Okazało się, że przedstawiciele Prokuratury Generalnej, w tym zresztą pan prokurator Tłuczkiewicz, z determinacją dążyli do realizacji swojego pomysłu, który nie był dla mnie do zaakceptowania ze względu na zwiększenie hierarchicznego podporządkowania w prokuraturze. Co więcej, prokuratorzy apelacyjni zostali – bez poinformowania mnie o tym – związani obowiązkiem prezentacji tego samego stanowiska.
Nie jest też tak, że żadne pomysły prokuratora generalnego nie przeniknęły do projektu. Przecież proponowana zmiana modelu sądownictwa dyscyplinarnego konsumuje projekt prokuratora generalnego, co do którego minister sprawiedliwości – jak czytamy – nie wyraził zainteresowania.
W pracach nad projektem przeprowadziłem kilkukrotnie pisemne konsultacje z jednostkami prokuratury. Zorganizowałem cykl spotkań z prokuratorami wszystkich szczebli. Na każdym zadałem pytania: czy projekt wychodzi naprzeciw państwa problemom w pracy, czy są miejsca, gdzie jest zbyt zachowawczy, gdzie proponowane rozwiązanie jest błędne lub niewystarczające.
W odniesieniu do tych samych konstrukcji otrzymałem skrajnie różne odpowiedzi prokuratorów, w zależności od tego, z perspektywy którego stopnia prokuratury na nie spoglądali. Podobnie rzecz ma się ze związkami i organizacjami społecznymi prokuratorów.
W tych spotkaniach uderzyły mnie zresztą dwie rzeczy. Po pierwsze, im niższa instancja, tym większe otwarcie na racjonalizację pracy prokuratury i chęć dokonania jakościowej zmiany oraz przekonanie o tym, że jest to możliwe. Po drugie, wyrażany powszechnie, i to dość emocjonalnie, pogląd o oderwaniu się najbliższych współpracowników prokuratora generalnego od realiów pracy prokuratury, w tym brak dyskusji i despotyczne narzucanie stworzonych przez siebie rozwiązań.
Z radością znów wspólnie zasiadłbym do stołu z zespołem prokuratora generalnego. Jednak tylko przy rzeczywistym partnerstwie i uczciwej otwartości, zarzuceniu monopolu na rację prezentowanego przez Prokuraturę Generalną, dopuszczenia z szacunkiem do rozmowy prokuratorów liniowych–bez ryzyka odpowiedzialności za prezentowanie swojego stanowiska, nawet jeżeli będzie sprzeczne z opinią Prokuratury Generalnej.
Nie dam się natomiast ponownie posadzić przy stoliku do brydża, bo zamiast ogrywać, chcę przygotować ramy ustawowe dla prokuratury do tego, by mogła w interesie społecznym lepiej pełnić swoje podstawowe funkcje – śledczą i oskarżycielską.

dr hab. Michał Królikowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości