Banki mają oczywistą przewagę negocjacyjną nad klientami, którym pożyczają pieniądze. Dlatego np. na rozwiązanie umowy wybierają dzień, w którym kurs waluty kredytu był najwyższy.
Przedsiębiorca w banku / DGP
Przedsiębiorcy alarmują, że banki wypowiadają im umowy kredytowe bez prawdziwego powodu albo w czasie negocjacji szantażują ich taką możliwością. Bankowcy przekonują, że przecież nie zarzyna się owcy, którą można strzyc.

Dwa przypadki

Spółka działająca od lat na rynku wzięła kredyt. Niezależnie od tego skonfliktowała się z kontrahentem, który wniósł o jej upadłość. Sąd oddalił wniosek, jednak wcześniej – w zgodzie z ustawą i umową – bank rozwiązał ze spółką umowę kredytową. Ta straciła możliwość finansowania istotnych działań przedsiębiorstwa i w efekcie zbankrutowała.
Inny przedsiębiorca podpisał umowę kredytową, której jedna z klauzul głosiła, że bank może zażądać w szczególności sprawozdań finansowych. I nie byłoby w tym nic niestosownego, gdyby nie ów otwarty katalog możliwości zarezerwowanych dla banku, wynikający ze zwrotu „w szczególności”.
Oprócz okresowych, zatwierdzonych zgodnie z zasadami rachunkowości sprawozdań finansowych kredytodawca poprosił bowiem o dokumenty zawierające tajemnice przedsiębiorstwa, niemające jednak wpływu na wypłacalność kredytobiorcy.
– Niestety przy tak sformułowanej umowie odmowa udostępnienia dokumentów, których zażąda bank, daje mu prawo do natychmiastowego rozwiązania umowy – przyznaje Dariusz Wółkiewicz, adwokat z Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Nowakowski i Wspólnicy.
– Oczywiście gros umów jest przygotowywanych przez banki, ale ostateczny ich kształt zawsze zależy od sytuacji rynkowej oraz siły i zdolności negocjacyjnej partnera. Przedsiębiorca występujący o kredyt powinien zapewnić sobie wsparcie ze strony swoich doradców ekonomicznych i prawnych, aby wynegocjować sobie jak najlepsze warunki kontraktu z bankiem. Przedsiębiorca jest profesjonalistą. Nie może więc składać winy za treść kontraktu wyłącznie na drugą stronę – przekonuje Jerzy Bańka, radca prawny, wiceprezes Związku Banków Polskich.

Skutek przyczyną

Czytelnicy narzekają jednak na niemoc wobec banków. Uważają, że jeśli nie zechcą zaakceptować warunków stawianych przez instytucję finansową, to nie będzie im dane otrzymać kredyt.
– To prawda, że bank w związku np. ze zmniejszeniem wartości nieruchomości, na której hipoteka stanowi zabezpieczenie kredytu, może uznać, że klient utracił zdolność kredytową. Trzeba przecież pamiętać, że to wyłącznie do instytucji finansowej należy określenie, jaka zmiana sytuacji finansowej oznacza utratę zdolności kredytowej klienta – uważa Mariusz Korpalski, radca prawny z kancelarii Komarnicka, Korpalski.
Tymczasem tylko szczególny przypadek utraty zdolności kredytowej – zagrożenie upadłością – został wymieniony w prawie bankowym. Z istoty działalności gospodarczej wynika natomiast, że każdy przedsiębiorca, i to często, może być uznany za zagrożonego upadłością.
– Zdarza się nawet nadużywanie przez banki prawa i utożsamianie przyczyn ze skutkami. Otóż w razie uzależnienia klienta od kredytu, o czym bank wiedział, udzielając go, wypowiedzenie umowy pozwalającej na wypłaty kolejnych transz powoduje, że przedsiębiorca traci zdolność kredytową. Dzieje się tak, nawet jeśli w chwili wypowiadania umowy klient ów zdolność kredytową miał – podkreśla mec. Korpalski.
I na niewiele zdaje się w takich sytuacjach twierdzenie, że bank nie powinien czynić ze swego prawa użytku sprzecznego z zasadami uczciwości kupieckiej.
– Klient może bronić się przed bezprawnym wypowiedzeniem umowy kredytowej, wytaczając powództwo o ustalenie bezskuteczności takiej czynności. Podobnie jak w razie wszczęcia egzekucji w celu przedterminowego wyegzekwowania pożyczonych kwot, dopuszczalne jest powództwo przeciwegzekucyjne – podpowiada mec. Korpalski.
Dodatkowo klient ma prawo domagać się w takiej sytuacji zabezpieczenia każdego z tych powództw. Oznacza to, że powinien wnosić o zakazanie bankowi egzekucji, dopóki trwa proces. Niemniej przez cały ten czas musi wykonywać umowę kredytową, niezależnie od toczącego się sporu. Jedynym usprawiedliwieniem zawieszenia umówionych spłat może być zajęcie majątku przedsiębiorstwa przez bank.



Netting ratingowy

Oprócz innych klauzul, postrzeganych przez przedsiębiorców za niebezpieczne, zaczynają się pojawiać w ich umowach kredytowych postanowienia uzależniające możliwość wypowiedzenia umowy przez bank od obniżenia ratingu kraju. Zdarza się to m.in. spółkom ze śladowym choćby udziałem Skarbu Państwa, które powstały wiele lat temu ze sprywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych.
– Przyjmowanie jako samoistnej przesłanki wypowiedzenia umowy kredytowej obniżenia ratingu kraju kredytobiorcy czy kraju, w którym koncentruje się jego główna działalność (bez odnoszenia się do jego indywidualnej sytuacji także w tym kontekście), jest bardzo ryzykowne. I to nie tylko dla kredytobiorców, lecz także dla samych banków – podkreśla Sławomir Szepietowski, radca prawny z kancelarii Bird & Bird.
Dodaje przy tym, że przesłanka obniżenia ratingu kraju leży zbyt daleko od samej zdolności kredytowej kredytobiorcy. Może być więc brana pod uwagę w szerszym kontekście przy ocenie zdolności kredytowej, ale nie powinna być jej determinantem.
– Oczywiście można przyjąć, że w konkretnym przypadku, gdzie np. kredytobiorca jest podmiotem ze znaczącym udziałem właścicielskim Skarbu Państwa lub ma faktycznie dominującą pozycję na rynku w danym kraju, ocena ekonomiczna państwa może znacząco przekładać się na jego kondycję. Niemniej i tu nie jest elementem rozstrzygającym – dodaje adwokat.
W ocenie banków rzecz wygląda jednak nieco inaczej.
– Nawet mały udział SP nie jest obojętny dla postrzegania spółki, ponieważ szczególnie polskie tego rodzaju spółki nie działają wyłącznie w oparciu o kryteria rynkowe. Tymczasem aspekty polityczne i rating kraju nie są dla banków obojętne. Poza tym wszystkie spółki mogą proponować klauzule, które będą osłabiały działanie klauzul ratingowych. Dlatego nie widzę w wypadku tego rodzaju postanowień w umowach kredytowych zagrożeń dla przedsiębiorców – przekonuje Jerzy Bańka.

Niewygodny tryb

Klienci banków powinni zwracać baczną uwagę na zapisywany w umowach kredytowych tryb ich rozwiązywania. Czytelnicy wskazują, że najbardziej szkodzą im w wypadku kredytów walutowych klauzule pozwalające bankowi arbitralnie wybierać datę rozwiązania umowy.
Wobec jednego z przedsiębiorców bank w lutym stwierdził pogorszenie jego sytuacji. Zażądał dokumentów, których przedsiębiorca nie mógł przedstawić. Kredytodawca rozwiązał więc kilka dni temu umowę kredytową, tyle że z jednego z jej artykułów wynika, że to bank wybiera dowolny dzień z okresu między lutym a lipcem.

Rating – to ocena klasyfikacyjna ryzyka inwestycyjnego, wykorzystywana przez instytucje finansowe. Określa zdolność emitentów papierów wartościowych (także państw) do terminowej spłaty zaciągniętych zobowiązań. Ratingiem trudnią się wyspecjalizowane międzynarodowe firmy.

Netting – polega na kompensowaniu, czyli wzajemnym potrącaniu wpływów i wydatków. Bez regulacji nettingowych europejskie państwo postrzegane jest przez międzynarodowe instytucje finansowe jako kraj o podwyższonym ryzyku systemowym. Klauzule nettingowe w umowach kredytowych mogą dotyczyć zarówno prawdopodobieństwa upadłości przedsiębiorcy, jak i np. ratingu państwa, w którym funkcjonuje.

Wybrał zatem datę, w której kurs waluty kredytu był dla wierzyciela najkorzystniejszy, a więc dzień, w którym należność przedsiębiorcy była najwyższa.
Niebezpieczeństwo dla klienta jest również dlatego zawsze realne, że bank może, bez prowadzenia żmudnego postępowania dowodowego, uzyskać bankowy tytuł egzekucyjny i wszcząć postępowanie egzekucyjne przeciwko klientowi.
– Przedsiębiorcy pozostaje w takiej sytuacji złożenie pozwu przeciwegzekucyjnego. Powinien przy tej okazji powołać się na zasadę, zgodnie z którą wątpliwości interpretacyjne rozstrzyga się na niekorzyść podmiotu, który umowę zredagował – radzi mec. Wółkiewicz.

Podstawa prawna
Art. 75 i 70 ustawy z 29 sierpnia 1997 r. – Prawo bankowe (t.j. Dz.U. z 2002 r. nr 72, poz. 665 ze zm.).