Coraz częściej stosowane w budownictwie tzw. umowy fidykowskie [Międzynarodowa Federacja Inżynierów Konsultantów FIDIC] różnią się od zwykłych umów unormowanych w prawie cywilnym. Dlaczego duże firmy wolą z nich korzystać? - na pytania odpowiada Olgierd Dziekoński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, architekt.
Umowa FIDIC w sposób szczegółowy uwzględnia interesy zamawiającego oraz wykonującego prace budowlane. Różni się od tradycyjnej umowy o prace budowlane na przykład tym, że umożliwia inwestorowi powołać inżyniera budowy jako niezależnego eksperta, który kontroluje i weryfikuje proces budowy.
Ma on też prawo decydować o zmianie klauzul zawartych w umowie i wynikających ze specyfikacji, gdy uzasadniają to potrzeby inwestora. Wprawdzie inżynier budowy jest odpowiednikiem inspektora nadzoru inwestorskiego, który ustanawiany jest w oparciu o przepisy prawa budowlanego, ale ma większe niż on uprawnienia.
Strony umowy fidykowskiej mogą nawet zmienić cenę za wykonane usługi określoną w momencie jej zawierania. Natomiast tzw. zwykła umowa o prace budowlane dopuszcza możliwość zmiany wynagrodzenia, pod warunkiem że zawiera klauzule, które dopuszczają taką możliwość.
Do umów fidykowskich muszą być dołączone załączniki dostosowane do kategorii poszczególnych robót np. projektowych i wykonawczych, które określają w sposób szczegółowy procedurę i zakres odpowiedzialności uczestników, przedmiot robót oraz wynagrodzenie za nie.
Czy umowy o roboty budowlane powinny dopuszczać możliwość zmiany projektu, a nawet ceny już w trakcie realizowania inwestycji?
Podczas budowy dokonuje się zazwyczaj pewnych zmian w stosunku do przyjętego projektu, chociażby dlatego, że zamawiający – mimo że wiążą go rozwiązania ujęte w specyfikacji – już w trakcie prac może dojść do wniosku, że na przykład ujęte w umowie rozwiązania technologiczne, pochodzące najczęściej sprzed kilku lat, powinny zostać zastąpione bardziej nowoczesnymi.
Możliwość negocjowania – w trakcie procesu inwestycyjnego – zmiany technicznych rozwiązań i związanych z nimi kosztów dają umowy fidykowskie.
Co trzeba zmienić, aby poprawić przebieg procesu budowlanego: przepisy czy praktykę?
Uważam, że do polskiego systemu prawnego i praktyki trzeba wprowadzić rozwiązania pozwalające na wypracowanie takich umów o roboty i usługi budowlane, które ograniczą najczęściej występujące dziś problemy, np. dotyczące jakości.
Przy umowie przewidującej najniższą cenę trudno jest zapewnić najwyższą jakość, ponieważ ta jakość powinna wówczas zostać w umowie w sposób szczegółowy opisana. Dlatego sporządzający specyfikację musi mieć pełną wiedzę o przyszłym kształcie rozwiązania budowlanego.
Uważam, że na przykład organizator przetargu powinien brać pod uwagę nie tylko najniższą cenę przedstawioną w ofertach, ale także najbardziej korzystne rozwiązanie, a ono nie musi wcale być najtańsze.