Zawieszenie procesu ratyfikacji ACTA nie oznacza, że do niej nie dojdzie - uważają rozmówcy PAP, przeciwni umowie. "Nie da się zawiesić ratyfikacji, premier nie ma takiej kompetencji" - uważa prezes Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz.

Premier Donald Tusk poinformował w piątek, że podjął definitywną decyzję o zawieszeniu procesu ratyfikacji umowy ACTA. Przyznał, że konsultacje w sprawie ACTA nie były pełne, bo środowiska reprezentujące interes i punkt widzenia internautów nie były właściwie reprezentowane, a konsultowano się głównie z organizacjami związanymi z nadawcami i twórcami.

"Mnie i Fundację Panoptykon cieszy, że szef rządu potrafi przyznać się do błędu, wycofać z błędnej decyzji i przyznać, że racje przeciwników są słuszne, ale naprawdę nie rozumiem, jakie nowe argumenty pojawiły się w ciągu tygodnia, jaki dzieli nas od podpisania ACTA do dziś" - powiedziała PAP prezes Fundacji Panoptykon Katarzyna Szymielewicz.

Jej zdaniem decyzja premiera jest w mniejszym stopniu triumfem argumentacji prawnej, wysiłków i starań, żeby rządowi pokazać w czym tkwi problem dotyczący ACTA. "To bardziej sukces tych, którzy premiera przycisnęli do ściany, mówiąc, że nie oddadzą na niego głosu w kolejnych wyborach. (...) Chodzi o to, żeby partia utrzymała się u władzy" - uznała.

Jak oceniła, istnieje też problem prawny, polegający na tym, że nie da się zawiesić ratyfikacji ACTA. "Premier nie ma takiej kompetencji, jak zawieszenie ratyfikacji. On nam tylko ogłosił swoją polityczną decyzję: że nie będzie - jak rozumiem - zachęcać posłów PO do głosowania za ACTA w parlamencie. To jest jedyne, co premier może w tym momencie zrobić, ponieważ on, jako szef rządu, wskazał na forum międzynarodowym jasno, że zrobi wszystko, aby do ratyfikacji doszło - to bowiem oznacza podpis ACTA. To deklaracja rządu, że będziemy dążyć do ratyfikacji. Moim zdaniem tego nie można odkręcić" - tłumaczyła.

Szymielewicz uważa ponadto, że mówienie o zawieszeniu procesu ratyfikacji jest niezręczne prawnie. "Wolałabym, żeby premier powiedział: przykro mi, że tak wyszło, okazuję skruchę, biorę na siebie winę za złą politykę, decyzję którą podjąłem i której się nie da zmienić i zostawiam sprawę w rękach parlamentu i prezydenta. To byłby komunikat jasny i zrozumiały, także dla prawnika. A komunikat o zawieszeniu ratyfikacji jest komunikatem dziwnym. Podkreślam, że dla dla mnie jest to oczywiście radosny zwrot sytuacji, ale dla obywateli, prawników i organizacji, które od wielu miesięcy formułują argumenty, jest to niepokojące zaniedbanie procedur" - powiedziała.

Organizator akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie ACTA Tomasz Pietruszka również uważa, że decyzja premiera nie oznacza, że ratyfikacji nie będzie. "Tak naprawdę najważniejszą informacją jest to, że politycy chcą rozmawiać, że powstają debaty, że możemy dojść do jakiegoś porozumienia, to nam się podoba. Nadal twierdzimy jednak, że referendum jest w Polsce potrzebne i będziemy się tego trzymać. Polacy zasługują na możliwość oddania głosu w tej sprawie" - ocenił Pietruszka.

Zapewnił, że organizowana przez niego akcja nie przestanie istnieć. "Dalej będziemy zbierać wnioski i działać w tym kierunku. Od wielu dni planujemy nie tylko zbieranie wniosków, ale również stworzenie platformy edukacyjnej, gdzie każdy będzie mógł wyrażać swoje zdanie. (...) Na pewno jest to drogie, ale my się wypowiadamy w imieniu tysięcy Polaków i to nie jest tylko nasze zdanie, bo jeżeli ktoś podpisuje taki wniosek, to znaczy, że chce referendum" - zauważył.

Także prawnik, publicysta prowadzący serwis VaGla.pl Piotr Waglowski uważa, że decyzja o zawieszeniu procesu ratyfikacji ACTA nie kończy sprawy. "Decyzja ogłoszona przez premiera to tylko jakiś gest, przyznanie racji tym, którzy od początku twierdzili, że konsultacje nie były pełne" - zwrócił uwagę.

Według Waglowskiego zawieszenie procedury ratyfikacji oznacza "utrzymanie status quo". Prawnik wyjaśnił, że choć umowa międzynarodowa wchodzi w życie w momencie ratyfikacji, to złożony pod ACTA podpis "powoduje, że jesteśmy w sytuacji, w której Rzeczpospolita Polska musi działać w stanie lojalności do podpisanego przez jej przedstawicieli traktatu".