W stolicy toczy się 15 postępowań o zdjęcie billboardów z budynków. Nawet zgoda mieszkańców nie upoważnia do legalnego umieszczenia reklamy. Spółdzielnie pozorują remonty, by płachty zostały na kamienicach

Nie wszyscy dostosowali się do rozporządzenia zakazującego wieszania reklam na budynkach, mimo że nowe przepisy obowiązują już od miesiąca. Warszawski Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego (PINB) prowadzi 15 postępowań w celu usunięcia płacht zasłaniających okna mieszkań.

– W trzech przypadkach zostały już wydane decyzje o rozbiórce reklam – mówi Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla Warszawy.

Dodaje, że postępowania prowadzone są przeciwko właścicielom i zarządcom budynków.

– To może potrwać jeszcze kilka miesięcy, ale zamierzamy doprowadzić do zdjęcia również pozostałych płacht – zapowiada Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki, który zainicjował powstanie przepisów o zasłanianiu okien reklamami.

Problem ten nie dotyczy jedynie stolicy. Wielkie reklamy wiszą także na kamienicach w innych miastach.

Lokatorzy bez głosu

Zgodnie z nowymi przepisami dzienne oświetlenie to jeden z wymogów, które muszą spełniać lokale. Jest on tak samo istotny jak ochrona życia i zdrowia osób przebywających w pomieszczeniach budynku oraz utrzymanie stanu technicznego bloku czy kamienicy na takim poziomie, by nikomu nie groziło niebezpieczeństwo.

Nawet jeśli mieszkańcy jednogłośnie zgodzą się na to, by reklama zasłoniła okna ich mieszkania, płachty na budynku zawiesić legalnie nie można.

– Przepis rozporządzenia, który wprowadził ten zakaz, ma charakter bezwzględnie obowiązujący. Nie można wyłączyć jego stosowania nawet w drodze zgodnej woli stron – wyjaśnia Agnieszka Kobus, adwokat z Kancelarii D. Dobkowski.

Marcin Studziński, radca prawny z Kancelarii Squire Sanders Święcicki Wrześniak, dodaje, że nawet zgoda wspólnoty mieszkańców wyrażona w drodze uchwały nie może nadać przymiotu legalności reklamie niespełniającej wymogów rozporządzenia.

Restrykcyjne przepisy nie gwarantują niestety tego, że zarządcy budynków oraz spółdzielnie nie będą próbowały omijać prawa. Ustawodawca zezwolił bowiem na wieszanie reklam na remontowanych elewacjach.

Reklama na rusztowaniu

Obawa, że właściciele lub zarządcy budynków mieszkalnych będą celowo przedłużać remonty, pojawiła się już w momencie, kiedy przepisy wchodziły w życie (czyli 18 czerwca). Trwający remont pozwala bowiem reklamom wisieć dłużej.

Warto zaryzykować, bo miesięczne dochody z reklam są bardzo duże. W centrach miast są to kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w Poznaniu przy jednej z kamienic, na której zawieszono billboard, ustawiono rusztowanie. Chociaż reklamy co jakiś czas się zmieniają, prace remontowe nie postępują.

Mimo takich sytuacji Jacek Kozłowski pozytywnie ocenia regulacje, które umożliwiają wieszanie bilboardów na remontowanych elewacjach.

– Podczas remontu i tak często trzeba montować płachty zabezpieczające. Nie ma nic złego w tym, że spółdzielnia pozwoliła na zainstalowanie takiej, z której będzie czerpać korzyści finansowe – mówi wojewoda mazowiecki.

Podczas kontroli stołeczny PINB nie stwierdził jednak, by któraś reklama przysłaniała przeciągany bezpodstawnie remont.

– Część inwestorów faktycznie próbuje w ten właśnie sposób zalegalizować istniejące reklamy – przyznaje Andrzej Kłosowski.

Inne zdanie mają mieszkańcy. Według jednego z lokatorów mieszkania na warszawskiej Ochocie remont dachu kamienicy trwał ponad rok, a powinien skończyć się w 4 miesiące. W tym czasie okna budynku zasłaniała płachta z reklamą. Zaniepokojeni mieszkańcy złożyli w tej sprawie oficjalną petycję do zarządcy budynku. Nie dało to jednak żadnych rezultatów.

Takie postępowanie potępia Barbara Konopka, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Zakończyn w Gdańsku.

– Bez względu na dochody z udostępniania powierzchni pod reklamy nigdy nie pozwoliłabym na to, by osiedle zamienić w tabloid – komentuje Barbara Konopka.

Dodaje, że walczy nawet z mniejszymi ogłoszeniami wywieszanymi na blokach, np. dotyczącymi wynajmu mieszkania. Tutaj pomocna okazała się uchwała wspólnoty dotycząca pobierania opłat za ogłoszenia.

– Ustaliliśmy, że będzie to 100 zł za miesiąc od jednego ogłoszenie, czyli 1200 zł za rok. To wielu zniechęciło do zamieszczania na blokach płacht czy tablic – wyjaśnia Konopka.

500 zł mandatu

W stolicy nie zostały jeszcze nałożone żadne kary na właścicieli lub zarządców budynków, którzy zezwolili na zawieszenie nielegalnej reklamy. Nie jest to takie proste. PINB może wystawić tylko mandat. Górna granica mandatu nałożonego za nieprzestrzeganie prawa budowlanego (ustawy, na podstawie której wydano rozporządzenie o warunkach technicznych) może wynieść zaledwie 500 zł. By można było nałożyć karę w wysokości 10 tys. zł (na zarządcę budynku) lub 50 tys. zł (na spółdzielnię), muszą zostać wyczerpane wszystkie środki administracyjne.

– Kara jest nakładana dopiero w konsekwencji niezastosowania się do orzeczonego nakazu rozbiórki. Do orzeczenia jej rozbiórki zobowiązany jest PINB – wyjaśnia Marcin Studziński.

Zapłata kary przez spółdzielnię bądź zarządcę nie oznacza, że cała procedura się kończy. Nielegalna reklama i tak musi zniknąć.

– Płachtę zdemontuje w ramach wykonania zastępczego wykonawca prac budowlanych, a koszty poniesie spółdzielnia, która zezwoliła na reklamę – wyjaśnia Agnieszka Kobus.

Zgodnie z prawem

Wielkie płachty z reklamami można legalnie zawiesić na tych ścianach budynków mieszkalnych, na których nie ma okien. W czasie trwania kontroli stołeczny PINB trafił również i na takie przypadki. Wśród zidentyfikowanych 21 reklam, które wisiały na budynkach, było ich jednak zaledwie kilka.

Braku możliwości zawieszania reklam na oknach nie należy utożsamiać z niemożnością instalowania innych urządzeń związanych z użytkowaniem budynku. Kraty, rolety czy zabudowy balkonów można montować bez obaw.