Szykuje się bat na firmy spóźniające się z realizacją zamówień publicznych. W razie konfliktu o niewywiązywanie się z kontraktu np. na budowę drogi zamawiający będzie mógł skutecznie pozbyć się przedsiębiorcy z placu budowy. Wystarczy, że udowodni wykonawcy opóźnienie lub nierzetelne wykonanie i rozwiąże z nim umowę.
Wtedy wykonawca nie będzie miał już prawa powrotu, bo przy każdym kolejnym przetargu zamawiający będzie mógł go skutecznie wykluczyć. W piątek nowelę uchwalił Sejm. Teraz trafiła do Senatu.
Organizator przetargu uzyska prawo do wykluczenia firmy z przetargu jeszcze przed wyrokiem sądu w tej sprawie. Nie trzeba będzie udowadniać przedsiębiorcy wyrządzenia szkody przy wykonywaniu wcześniejszego zamówienia.
Wystarczy, że zamawiający rozwiązał z wykonawcą umowę (wypowiedział, odstąpił) z powodu okoliczności, za które odpowiedzialność ponosi wykonawca, a wartość niezrealizowanego zamówienia wynosiła co najmniej 5 proc. wartości umowy. Będzie to dotyczyło także przypadków rozwiązania umowy, które miały miejsce przed wejściem w życie planowanej zmiany (w ciągu 3 lat przed wszczęciem postępowania).
– To będzie dotyczyło również sytuacji, które będą miały miejsce do czasu wejścia w życie nowelizacji – wyjaśniał Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Prawnicy nie są zgodni, jak ocenić taki przepis.
– Tego typu sankcji nie można rozciągać wstecz. To oczywiste, że przepisy, które dają dodatkowe uprawnienia, mogą działać z mocą wsteczną, bo poprawiają, a nie pogarszają sytuację prawną adresata norm. Natomiast przepisy sanacyjne, pogarszające sytuację np. przedsiębiorców, nie mogą działać wstecz. Takie sformułowanie przepisu nadaje się do Trybunału Konstytucyjnego – mówi Piotr Mazuro, adwokat z kancelarii Mazurkiewicz Wesołowski Mazuro.
– Sprawa nie jest oczywista. Generalnie nie jest to jednak przypadek działania prawa wstecz (chodzi tu o działanie ustawy do spraw będących w toku), jednak wyjątkowo również w takich sytuacjach TK dopatruje się złamania konstytucji – ocenia Grzegorz Wicik, radca prawny z Instytutu Zamówień Publicznych.
– Skutek powstaje co prawda tylko w przyszłych postępowaniach, ale wykonawcom odbiera się prawo uczestnictwa w rynku zamówień ze względu na ew. zdarzenia sprzed 2–3 lat, które miały miejsce w stanie prawnym, w którym nikt takich skutków z nimi nie wiązał. Podważa to w sposób istotny zaufanie do państwa – ocenia Włodzimierz Dzierżanowski z Grupy Doradczej Sienna.
Nowa regulacja to wielki problem dla branży budowlanej.
– Firmy będą ostrożnej podchodzić do tego, gdzie startują i na jakich warunkach. Żeby się zabezpieczyć przed ryzykiem, będą też musiały wkalkulować to w cenę oferty – mówi pracownik firmy budującej autostrady.