Oddala się rozstrzygnięcie przetargu o wartości 400 mln zł na nowe dowody osobiste. Dwie startujące w nim firmy zaskarżyły decyzje resortu spraw wewnętrznych i administracji o zakończeniu pierwszego etapu konkursu.
Minister Jerzy Miller zdecydował, że wykonawcę dowodu wyłoni w trybie dialogu konkurencyjnego, czyli uproszczonej formie przetargu. Przed kilkoma dniami resort zdecydował, że po pierwszym etapie spośród sześciu aplikujących firm odpadły dwie: Gildia oraz konsorcjum DGT złożone m.in z węgierskich firm.
– 28 stycznia wpłynęły do nas odwołania dwóch firm – Gildii oraz Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych – potwierdza rzecznik Krajowej Izby Odwoławczej Agnieszka Trojanowska.
Odwołanie Gildii, która odpadła z wyścigu, nie dziwi. Czym był podyktowany wniosek PWPW, która znalazła się w finale? – Chcemy, aby nasze zastrzeżenia rozstrzygnęła KIO. W naszym mniemaniu są one poważne, ale nie mogę mówić o szczegółach – komentuje rzecznik prasowy PWPW Arkadiusz Słodkowski.
Nawet jeżeli KIO odrzuci wnioski obydwu firm, będzie to oznaczało odroczenie rozstrzygnięcia konkursu przynajmniej o dwa tygodnie. Sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy ich racje zostaną uznane.
– Wnioski dotyczą także luk w dokumentacji firm, które przeszły do dalszego etapu. Czyli KIO może zdecydować np. o usunięciu którejś z firm, którą przepuścił resort – ujawnia „DGP” osoba znająca dokumenty.
Według kilku z ekspertów, którzy obserwują jedno z największych i strategicznych zamówień publicznych, w praktyce przekreśla to możliwość dotrzymania przewidzianej ustawą daty 1 lipca, gdy Polacy mieli zacząć otrzymywać nowe dowody zawierające m.in. dwa podpisy elektroniczne.
– Trzeba to Polakom jasno powiedzieć. Tym bardziej że również resort spraw wewnętrznych ma sygnały, że wiele osób wstrzymuje się z wymianą, czekając na ten nowoczesny dokument. Moim zdaniem nie doczekają się – mówi rozmówca „DGP”.
Jak już pisaliśmy na łamach „DGP”, decyzja Jerzego Millera o organizowaniu konkursu nie zachwyca wszystkich członków rządu. Zmienił on decyzję swojego poprzednika Grzegorza Schetyny, który był zdecydowany przyznać to zamówienie państwowej PWPW. Mógł się powołać na precedensy, ponieważ ze względu na wymogi bezpieczeństwa państwa z przetargów zrezygnowano np. w Niemczech i we Francji. Po zmianie decyzji o listowne wyjaśnienia poprosił Jerzego Millera minister skarbu państwa Aleksander Grad, ujmując się za PWPW, która co rok odprowadza solidną dywidendę do budżetu. Podobnie krytycznie możliwość oddania produkcji nowych dowodów ocenia Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której eksperci boją się o szczelność strategicznego zbioru danych o Polakach.